Blog specjalisty pracujacego w chinskiej firmie w Oslo
Wiekszosc Chinczykow z ktorymi pracuje nie ma tzw “ogolnych zainteresowan”. Nie posiadaja rowniez hobby, ktore zawsze jest tematem rozmow Europejczykow. Dunczycy (poniewaz przebywam od dluzszego czasu w Danii) to rowniez swoisci kosmici ale zawsze znajdzie sie temat typu: festiwal muzyczny pod Kopenhaga, gdzie przyjezdza Metallica. Albo: gdzie najlepiej spedzac wakacje w Danii (jednym z polecanych miejsc jest Bornholm). Albo: wysokie podatki (55% od wynagrodzenia I 180% od ceny zakupu samochodu). Kosmicznosc rozmow z Dunczykami polega na tym, ze Dania powinna byc centralnym tematem tych rozmow. Dziwna reakcje powoduje oswiadczenie: “ja malo, a wlasciwie to nic nie wiem o Danii” – mina Dunczykow: “wlasnie polknalem zabe”. Jeszcze lepsza niespodzianke zafundowalem im mowiac: a wiecie ze za czasow Ukladu Warszawskiego, Polska miala najechac i okupowac Danie? Nasza armia trenowala desant na Bornholm, a ja okupowalbym wasze domostwa – mowie z dzika satysfakcja zeby popsuc samozadowolenie tego dziwnego narodu. Miny: “polknalem ropuche”. Lars vor Trier do kwadratu.
Wrocmy jednak do Chinczykow. W wiekszosci nie posiadaja oni hobby ani zainteresowan z jednego powodu: spedzaja zycie w pracy. Tylko i wylacznie. Pozniej chinski management narzeka na brak kreatywnosci Chinczykow: ale jak czlowiek ma byc kreatywny jesli nie siega wzrokiem poza swoje biurko? Staram sie cos poopowiadac: jakies opowiesci z podrozy, historii itd. Czasami temat podejmuja, czasami tylko kwituja “you have big general knowledge” ale nie wywoluje to wiekszych emocji. Stopniowo zamykam sie w sobie I nie mam ochoty prowokowac “ogolnych rozmow o swiecie”. Po pewnym czasie zauwazylem jednak ze jest pewien temat ktory nieodmiennie powoduje natychmiastowy wzrostu poziomu uwagi i pasji. Kazdy na tym temacie sie zna, ma zdanie i jest nim zywo zainteresowany. Ten temat to……
...................................................... JEDZENIE ………………………………………………………
Jest ono centralnym punktem odniesienia wielu innych aspektow zycia.
Np:
Tesknie za tamtym hotelem, bo tam bylo lepsze jedzenie. Brakuje mi biura w Norwegii bo tam byly swieze owoce. Jak znajdujesz chinskie jedzenie? Europejczycy nie lubia ostro przyprawionych potraw, prawda?
Zyskuje sporo poprzez jedzenie z Chinczykami przyrzadzanych specjalnie dla nich chinskich posilkow i w miare sprawne poslugiwanie sie paleczkami. Wyjscie do dobrej chinskiej restauracji powoduje wybuch entuzjazmu. Restauracja faktycznie jest bardzo dobra: na stol wjezdzaja chinskie jaja 100 letnie (myslalem ze jest to cos ohydnego tymczasem jest to wysublimowany, delikatny w smaku delikates). Zupa karpiowa. Wreszcie wiem jak z nimi rozmawiac: mowie o tym ze w wielu krajach karp jest uwazany za rybe niejadalna i ten tutaj mozna by lepiej przyrzadzic pozbawiajac go smaku mulu, poprzez uprzednie moczenie lub gotowanie w wywarze warzywnym albo przez staropolska metode traktowania weglem drzewnym. Wszyscy sluchaja uwaznie. Potem wdajemy sie w rozmowe jak przyrzadzac te smakowite przezroczyste paseczki ryzowe. Nie wiesz o czym rozmawiac z Chinczykiem? Zacznij od jedzenia…
Dosc smiesznie wyglada zderzenie kulinariow skandynawskich z chinskmi.
Scena z kantyny norweskiej: Norweg pobiera na obiad spaghetti, smaruje chleb maslem I kladzie na niego lososia, inne kanapki smaruje pasztetem. Popija to wszystko sokiem pomaranczowym i mlekiem z dystrybutora. Podobne zwyczaje panuja w Danii.
Chinczycy rowniez wzieli co nieco pasztetu z menu obiadowego; zgromadzili sie w pieciu wokol jedego kawalka: tracaja go widelcami. Wygladaja jak ludzie podchodzacy z kijami do nieznanego obiektu, ktory nie wiadomo czy nie ozyje i nie zaatakuje ich. Kazdy bierze po malutkim kawaleczku: ohyda kwituja.
Nie dziwie sie – odpowiadam – jak mozna jesc pasztet na obiad?
Lubie przygladac sie przed jakimi punktami zywieniowymi gromadza sie ludzie. I tak w Polsce w centrum handlowym mozemy zaobserwowac tlumy zgromaczone przed McDonalds i KFC,a obok przy barze rybnym, greckim i salatkowy, – skromne kilka osob. Tymczasem na lotnisku w Oslo wystepuje sushi, jakies restauracje, Pizza Hut i…. jakis punkt. Do tego ostatniego punktu - ogromna kolejka! Ciagnie sie przez pol terminalu. Musza tam sprzedawac fantastyczne rzeczy do jedzenia. Podchodze i ogladam i … oczom nie wierze. Kolejka ta ciagnie sie do punktu sprzedazy kanapek. A w kanapkach coz… szynka, salata, czasem losos, bywaja krewetkowe. Zwykle kanapki… Racje mial Bryson piszac o zwyczajach zywieniowych narodow, ze po zachowaniach kulinarnych mozna natychmiast poznac narodowosc. I tak na promie o ktorym pisal Niemcy zwykle brali jakiegos wursta z ziemniakami, podczas gdy Skandynawowie skromna kanapke z kawalkiem ryby. Nie ma to jak kanapka... skromna, luteranska, rowna, lewicowa, demokratyczna. Nastepnie spozywana z kawa lub sokiem pomaranczowym w grupie takich samych skromnych, luteranskich, lewicowych, demokratycznych ludzi daje przynaleznosc do wspolnoty. Niech jakies tam neoliberalne spoleczenstwa odzywiaja sie stekami, niech ich bogate sosy splywaja po ziemniakach. To dobre dla burzujow. My Norwegowie spozyjemy kanapke! Ceny kanapek: wersja standardowa – 80 koron (45zl), z krewetkami - 110 koron (60zl).
(c) 2013 by Łukasz Rzepiński

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo
pisuję głównie o historii i ekonomii
ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości