Historia PRLu choć szara, ponura, siermiężna czasami dostarcza momentów, kiedy do rozpuku zaśmiewam się nad książkami. Oto dwie opowiastki wygrzebane podczas odpoczynku wielkanocnego.
Józef Stalin bardzo przemyślnie rozgrywał polską kartę. Kiedy Niemcy byli w natarciu nakazał PPR skupić siły na próbie wzniecania narodowego powstania w Polsce. Dodajmy że słowo "narodowy" ledwie przechodziło przez gardło polskich komunistów, przywdziane nagle patriotyczne sztandary spowodowały niesmak i niektórzy z nich komentowali je "rzodkiewka z zewnątrz czerwona, ale w środku biała".
Gdy III Rzesza była już w odwrocie, Stalin rozmyślał nad nowym ładem w Europie. Polscy komuniści tymczasem nie mieli pojęcia jak wyglądać będzie nowa Polska. Żyli wręcz w przekonaniu, że uczestniczą w wielkim dziele stworzenia polskiej republiki radzieckiej. Tym większe było ich zdumienie, gdy Stalin, jak się okazuje lepiej od nich rozumiejący polski naród, nakazał, aby Wojsko Polskie nosiło orzełki, polskie sztandary a komendy i regulaminy były również polskie. Kiedy wysłuchiwał raportu o tym, że zgodnie z instrukcjami mundury mają orzełki, sowieckie regulaminy są spolszczone a armii zostały nadane inne narodowe atrybuty nagle zapytał: "A gdzie są kapelani?".
Zapanowało pełne konsternacji milczenie. "Polska armia zawsze miała kapelanów, nikt nie uwierzy, że jest to Wojsko Polskie, jeśli nie będzie w nim kapelanów" - kontynuował Stalin. Odpowiednie działania zostały podjęte. Kapelani byli na gwałt ściągani z łagrów, doszło do przypadku porwania śpiącego księdza z oddziału partyzanckiego.
Szaty i akcesoria liturgiczne przywieziono z Muzeum Ateizmu znajdującego się w Moskwie.
Inna straszno-śmieszna historia pochodzi z ponurej ery potencjalnej konfrontacji atomowej i jako żywo przypomina historie rodem z filmu "Doktor Strangelove". Pamiętam, jak z przerażeniem słuchałem generała Floriana Siwickiego odnoszącego się do sprawy płk Kuklińskiego. Gdy narrator filmu "Gry Wojenne" mówił o planach kontry atomowej NATO - zmasowanego ataku nuklearnego na liniach Wisły i Odry w celu zatrzymania nawały wojsk Układu Warszawskiego, ów oświadczył z wyższością "No, tak, oczywiście wiedzieliśmy o takich planach. Nazywaliśmy to warkoczami atomowymi. Ale " - tutaj przybrał protekcjonalny ton tłumaczący cywilowi oczywiste przecież rzeczy " właśnie na tym polegała sztuka aby spod tego uderzenia wyjść". No tak, w końcu ofensywa Układu Warszawskiego na Zachód i drobne skutki uboczne w postaci warkocza atomowego na ziemiach polskich to przecież taka gra, z którą generał z łatwością, opanowawszy sztukę wojenną w moskiewskich akademiach, poradzi sobie. Ludowe Wojsko Polskie sprytnie przemykając między spopielonymi polskimi miastami wyjdzie przecież pod wodzą Siwickiego na zadaną rubież i zaniesie zdobycze socjalizmu uciemiężonym narodom Europy.
Jednak generał Tuczapski miał podczas narad strategicznych wątpliwości. "Należy się też przygotować na ewentualność że dostaniemy w kuper" - oświadczył Jaruzelskiemu. "Należy przygotować bunkier gdzie zamkniemy powiedzmy dwieście kobiet i stu mężczyzn, takich prawdziwych jebaków, aby odtworzyli naród polski! Musicie dać na to pieniądze!". Nieco bardziej subtelny Jaruzelski ponoć obraził się. Projekt chyba nie powstał.
37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo
pisuję głównie o historii i ekonomii
ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura