Polacy lubią tworzyć i pielęgnować mity na swój temat, które mają pokazać ich w jak najlepszym świetle i dać z tego powodu narodową satysfakcję i dumę. Jednym z takich wielkich mitów jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i jej twórca- Jerzy (Jurek) Owsiak.
Mit WOŚP jest następujący: W Polsce szpitalom zwłaszcza dziecięcym brakuje sprzętu medycznego, a brakuje bo jak wiadomo służbie zdrowia brakuje pieniędzy na jego zakup, bo brakuje na wszystko generalnie i wszyscy o tym wiedzą. Brakuje na przykład inkubatorów dla wcześniaków. Bez tego sprzętu dzieci umierają. To znaczy- brakowałoby sprzętu i dzieci by umierały nie mając dostępu do odpowiedniego sprzętu medycznego- gdyby nie WOŚP… I jego wspaniały założyciel, twarz i organizator- Jerzy Owsiak. Dla Polaków znany jako po prostu Jurek, bo to przecież skromna i przystępna, równa ze wszystkimi osoba… Jurek wymyśla coroczną zbiórkę pieniędzy, dzięki której szpitale otrzymują odpowiedni, brakujący sprzęt i wszystkie dzieci są uratowane. Dzięki niezwykłej, niespotykanej nigdzie indziej na świecie ofiarności całego narodu. Kto śmie w to wątpić, skoro „w każdym szpitalu jest pełno sprzętu z serduszkami”, a media i internet pełne są opowieści o dzieciach uratowanych dzięki „sprzętowi z WOŚP”- jeśli nie własnych, to dzieci bliskich lub znajomych. Przed każdym dorocznym „finałem” w telewizjach publicznych i prywatnych pokazywane są migawki ze szpitali, gdzie pracuje sprzęt WOŚP, a matki chorych dzieci opowiadają jak są wdzięczne WOŚPowi za sprzęt który leczy i ratuje życie ich dzieci… WOŚP, poprzez masowy udział w nim chyba większości obywateli (sam Jurek Owsiak ma ponad 90% poparcie społeczne, wyższe nawet niż miał za życia Papież Jan Paweł II), zarazem „uczy solidaryzmu społecznego i jest dowodem na wielką solidarność Polaków”.
Dlaczego jednak to mit? Bo wszystko powyższe jest nieprawdą lub manipulacją… Po kolei postaram się to uzasadnić, choć nie jest łatwo przekonywać odbiorców, którzy byli latami epatowani zachwytami nad WOŚPem i sami w tej akcji uczestniczyli, przeważnie jako darczyńcy- wrzucając pieniądze do puszek.
Przede wszystkim mitem jest, że szpitalom brakuje sprzętu medycznego, zwłaszcza ratującego życie dzieciom, jak chociażby inkubatorów dla wcześniaków. To że jakiś sprzęt został zakupiony przez WOŚP nie jest równoznaczne z tym, że tego sprzętu by nie było, gdyby go nie zakupił WOŚP. Jest to proste logicznie stwierdzenie. Jeżeli ktoś dał mi coś w prezencie to nie oznacza, że gdyby takiego prezentu nie dostał- to nie kupiłby sobie takiej samej rzeczy sam. Zwłaszcza gdyby to była rzecz niezbędna do życia, a nie jakiś oryginalny upominek. Szpitalom nie brakuje pieniędzy na sprzęt. Najlepszym dowodem tego stwierdzenia jest fakt, że obecnie większość szpitali jest dochodowa, przynosi zyski. Jeśli tylko szpital ma kontrakt z NFZ, a inaczej nie podejmuje się leczenia, to w wartość tego kontraktu jest wliczona także konieczność zakupu sprzętu (raz na jakiś czas, gdyż jak wiadomo sprzęt jest wielokrotnego użytku i służy wiele lat). To dlaczego szpitale mają sprzęt WOŚP? Na tej zasadzie, jak każdy nawet dostatnio żyjący człowiek może mieć jakieś rzeczy które otrzymał w prezencie… WOŚP co roku rozsyła do szpitali ankietę z zapytaniem, czego potrzebują, tzn. co planują kupić. Wtedy WOŚP oferuje przekazanie wybranego sprzętu za darmo. Warunkiem jest oczywiście, by na sprzęcie było logo WOŚP… By jak najwięcej osób to zobaczyło, a może nawet pokazała telewizja i inne media…
Generalnie sprzęt w służbie zdrowia to ok. 5% kosztów jej funkcjonowania, czyli margines. A ten kupowany przez WOŚP to jakiś 1% wydatków na sprzęt całej służby zdrowia, czyli jeszcze mniejszy margines… Mówią o tym dane o rynku sprzętu medycznego (ok. 4 mld zł) oraz wydatków NFZ (68 mld) do których należy dodać wydatki prywatnej medycyny (ok. 20 mld). WOŚP zaś zakupuje sprzęt za ok. 40 mln złotych, czyli na każde 2000 zł środków publicznych i prywatnych WOŚP wydaje 1 zł. Siłą rzeczy nie może to mieć jakiegokolwiek znaczenia dla funkcjonowania służby zdrowia, zwłaszcza skomercjalizowanej, jaka jest w Polsce… Szpital który dostaje kontrakt- leczy. Nie leczy nikogo ponad kontrakt. A jak ma kontrakt, to go stać na sprzęt, to oczywiste. Jedyny efekt tego, że jakiś sprzęt szpital dostanie od WOŚP jest taki, że zaoszczędzi trochę pieniędzy. Czy pójdą one na leczenie? Jeżeli nawet, to nie będzie to żadna istotna kwota w skali służby zdrowia. Te pieniądze jednak mogą pójść na coś zupełnie innego, np. premie dla dyrekcji szpitala… To może być główny efekt zbiórek, a nie „ratowanie życia chorych dzieci”…
Innym mitem związanym z WOŚP jest „niezwykła, niespotykana nigdzie indziej ofiarność polskiego społeczeństwa”. WOŚP zbiera co roku, zaokrąglając, ok. 60 mln zł. W Polsce dorosłych ludzi jest 30 mln. Daje to więc ok. 2 złote datku na osobę. Raz w roku. Czy to można nazwać „wielką ofiarnością”? Poza tym wrzucenie monety do puszki nie kosztuje żadnego wysiłku. WOŚP zadbał o komfort darczyńców gdyż nie trzeba się w ogóle fatygować, nawet siadać do internetu by zrobić przelew- wolontariusze z puszkami podchodzą sami, podkładając puszkę „pod rękę”… Ot i cały wysiłek, ofiarność- wyciągnąć z kieszeni jakieś drobniaki… Tylko dzięki masowej skali zebrana kwota jest znaczna, choć niewielka, śladowa, bez znaczenia dla kosztów funkcjonowania służby zdrowia w Polsce, nawet samych oddziałów dziecięcych… Wbrew temu co głosi Jurek Owsiak i media, które co roku obwieszczają pobicie rekordu dobroczynności, dobra po prostu… Generalnie nie jestem fanem organizacji charytatywnych, bo uważam je za nieskuteczne w rozwiązywaniu problemów, a jedynie dające dobre samopoczucie ofiarodawcom- ale nawet Szlachetna Paczka która nie ma tak wielkiego medialnego i samorządowego wsparcia w postaci organizowanych koncertów, nie ma tylu wolontariuszy- potrafiła zebrać większą kwotę i skierować ją faktycznie na pomoc faktycznie potrzebujących ludzi w Polsce…
Czy wreszcie WOŚP buduje poczucie więzi i solidaryzmu społecznego w Polsce? Nie, z powodów związanych z tym co napisałem wcześniej. Tworzy się tylko mit tego, że Polacy są skłonni do wielkich gestów solidarności. Wyciągnięcie raz do roku 2 złotych z kieszeni nie jest ani gestem solidarności, ani nie buduje więzi. Jeżeli to na chwilę, góra na jeden dzień. I to głównie dlatego, że tego dnia odbywa się to w atmosferze narodowej zabawy, festynu w którym niemal każdy chętnie weźmie udział dla samej zabawy.
Generalnie wszystkie organizacje charytatywne działają na podobnej zasadzie co WOŚP, tyle że w przypadku WOŚP wszystkie negatywne (jak i ewentualne pozytywne) cechy są spotęgowane. Nie rozwiązują żadnych problemów, tworzą tylko pozory rozwiązania, a służą głównie dającym drobne datki uspokojeniu ich sumień, dają dosyć obłudne w tym kontekście poczucie spełnienia obowiązku wobec potrzebujących. Nie dotyczy to oczywiście tych, którzy mocno się w te akcje angażują pracując jako wolontariusze, ale to jest znakomita mniejszość społeczeństwa. Co gorsza, w ten sposób tworzy się w społeczeństwie fałszywe przekonanie, że akcje charytatywne mogą stanowić realną alternatywę dla działań systemowych. Sądzę że nie przypadkiem tak masowa akcja charytatywna udała się tylko w Polsce, która zarazem należy do krajów o najniższym kapitale społecznym, a wydatki publiczne (i ogólnie) na służbę zdrowia w stosunku do PKB sytuują ją na końcu listy krajów OECD...
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka