Do tej pory rządzenie Polską było łatwe- ot wystarczyło prywatyzować, obniżać podatki, a wtedy gospodarka prywatna kompensowała nieudolność rządzących. Szerokim strumieniem napływały bezpośrednie inwestycje zagraniczne w budowanie nowych zakładów pracy, zagraniczni inwestorzy zasilali także polski rynek finansowy, kupując obligacje skarbowe oraz obligacje emitowane przez podmioty gospodarcze, a także kupując akcje polskich spółek giełdowych- zasilając je tym samym kapitałem. Rządzącym, poza prywatyzowaniem i obniżaniem podatków, pozostawało już tylko wyszukiwanie „tematów zastępczych”, prowadzenie długotrwałych i zażartych sporów o sprawy drugo- i trzeci- rzędne. Taką tematyką zajmowały się też polskie media: czy Prezydent lubi Premiera, a Premier Prezydenta? Czy Lech Kaczyński nadaje się na prezydenta ze swoją wymową? Czy PO chroni układu? Kto jest w grupie trzymającej władzę? Czy znany astronom donosił na swoich kolegów? Czy Platforma oduczy polskie dzieci polskości? Itd. itp…
Cały ten rozwój, który stworzył sielankę dla polskich polityków, opierał się na podstawowym założeniu: że rozwój gospodarczy Polski będzie stały, szybki i niezakłócony. W stosunkowo jednak krótkim czasie realia całkowicie się zmieniły… Globalny kryzys finansowo-gospodarczy pogłębia się i w coraz większym stopniu dotyka Polski. Szybko słabnąca złotówka to najbardziej widoczny efekt wycofywania kapitału zagranicznego z Polski. Oznacza to wzrost kosztów importu głównie surowców energetycznych, niezbędnych dla funkcjonowania polskiej gospodarki. Wzrosną także koszty obsługi polskiego długu zagranicznego- który wynosi obecnie ponad 100 mld euro (zadłużenie budżetu i podmiotów prywatnych). W najbliższym czasie należy także spodziewać się gwałtownego wyhamowania napływu inwestycji bezpośrednich- bo po co otwierać nowe fabryki w Polsce, jeśli popyt w Europie maleje?
Żeby przeciwstawić się obecnemu kryzysowi, żadne liberalne recepty, w rodzaju podatku liniowego, nie zadziałają. Obecnie prywatna gospodarka utraciła zaufanie do wzrostu i potrzebna jest teraz w Polsce, tak jak na zachodzie, zdecydowana inicjatywa państwa. Tyle że nasze elity polityczne nie są przygotowane na odgrywanie aktywnej roli w gospodarce (poza umiejętnością obsadzania swoich kolesi w spółkach państwowych, ale nie na tym polega dobre zarządzanie gospodarką przez państwo…). To efekt tłumienia w Polsce przez wiele poprzednich lat wszelkiej innej myśli ekonomicznej, niż liberalna… Zapewnienia, że Polska jest „oazą spokoju”, że możemy rozwijać się szybko- podczas gdy dookoła będzie recesja, to tylko zaklinanie rzeczywistości, wiara że mimo wszystko będzie dobrze, że rynek sam rozwiąże problemy gospodarcze, a tak naprawdę- dowód całkowitego zagubienia i nieprzygotowania polskich elit na obecną kryzysową sytuację.
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka