Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn
120
BLOG

Lustracja nie powinna być publiczna

Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn Polityka Obserwuj notkę 53

Jestem zwolennikiem sprawiedliwości, jeśli chodzi o rozliczenie kwestii agentury SB, ale publiczna lustracja, z którą mamy do czynienia obecnie, ma z tą sprawiedliwością niewiele wspólnego. Więcej w niej niesprawiedliwości, niż sprawiedliwości.

Przede wszystkim lustracja nie powinna być publiczna! Ogłoszenie na całą Polskę, że ktoś był agentem SB- przynosi ogromne, negatywne konsekwencje dla takiej osoby. Jest to po prostu publiczne napiętnowanie takiej osoby, a niesprawiedliwe jest to, że to napiętnowanie w praktyce nie zależy zupełnie od tego, jak owa współpraca przebiegała. A sprawiedliwość to przecież adekwatność kary do przewinienia. W praktyce zrównuje się „przypadek Maleszki” z przypadkami osób, które na przykład mogły być szantażowany, gdyby nie podjęły współpracy, a w jej trakcie starały się nie przekazywać żadnych istotnych informacji, wcześniej informując zresztą swoich bliskich i przyjaciół, że jest się zmuszonym do współpracy z SB. Wiemy, że były takie przypadki. A jednak społeczeństwo na informację medialną, że oto ktoś okazał się być byłym współpracownikiem SB, od razu kojarzy to sobie z najgorszym przypadkiem.

Jeśli szukać kary dla byłych agentów SB, to publiczne ujawnienie faktu współpracy nie jest dobrym środkiem, ze względów opisanych powyżej. To tak, jakby wszystkich złodziei- zarówno tych, co ukradli worek kartofli, jak i tych co ukradli grube miliony z banku, skazywać na taką samą karę… Jednym z elementów tej kary byłoby publiczne ogłoszenie, że obywatel X coś ukradł- nie podając co konkretnie i na jaką wartość!

Osoby, które naprawdę starały się minimalizować negatywne skutki swojej współpracy, mało tego- czuły ogromny dyskomfort z tego powodu i wielkie wyrzuty moralne, cierpią dodatkowo właśnie dlatego, że są zrównane z przykładami najbardziej cynicznej i podłej współpracy z SB. Za to te ostatnie osoby mogą czuć się dowartościowane, częściowo usprawiedliwione- skoro ich winy są tak samo traktowane, jak osób których przewinienia były minimalne, o ile w ogóle były. To nie jest żadna sprawiedliwość, to jawna niesprawiedliwość i podłość! Uważam, że powinno być wręcz tak, że publiczne ogłaszanie że ktoś był agentem- powinno być karane!

Wreszcie, każde przestępstwo, jak również fakt ukarania, przedawniają się po kilku latach. Dlatego ponoszenie konsekwencji natury karnej (bo karą właśnie i to dotkliwą, czasem dotkliwszą niż więzienie, jest ujawnienie współpracy), za czyny dokonane kilkadziesiąt lat wcześniej, narusza normy cywilizowanego prawa karnego, które musi przewidywać przedawnienie.

Zwolennicy publicznej lustracji argumentują, że publiczne ujawnienie współpracy to nie tylko kara, ale informacja dla społeczeństwa. Że o fakcie współpracy muszą się dowiedzieć wszyscy obywatele, choćby po to, żeby wiedzieli, na kogo głosują. Otóż ta argumentacja nie jest zasadna. Po pierwsze, ktoś kto 35 lat temu donosił, dzisiaj może być innym człowiekiem. Załóżmy jednak, że dalej ma skłonność do „donosicielstwa”. Ale, u licha, dlaczego skłonność do donosicielstwa i to organom państwa, dzisiaj przecież demokratycznego, miałaby być jakąś wadą? Na przykład dla posła, który ma być lojalny wobec wyborców, a nie na przykład swoich kolegów posłów, którzy biorą łapówki… Czy gdyby potajemnie zgłosił taki przypadek do CBA, czyli „doniósł” na kogoś, to byłby „kanalią”, jak się powszechnie en bloc nazywa wszystkich byłych agentów SB?

Jeżeli przyjąć, że społeczeństwo ma prawo wiedzieć wszystko na przykład o kandydacie na posła, w tym także czy ma skłonność do donosicielstwa, to dlaczego nie pójść dalej? Dlaczego nie ujawnić, gdyby ktoś donosił potajemnie służbom państwowym już po 89 roku? Dla wyborców, którzy uważają donosicielstwo za zawsze naganne, to przecież ważna informacja… Ale idźmy dalej! Dlaczego nie ujawnić, a wcześniej sprawdzić, że ktoś miał lub ma kochankę, albo że plotkuje, przechwala się, albo lubi dobre wino? Na pewno znajdą się wyborcy, dla których to bardzo ważne informacje, wykluczające zagłosowanie na taką osobę? Zwłaszcza, że przecież dochodzi kolejny argument zwolenników „publicznej lustracji”- zapobieganie szantażowi. Bo przecież ktoś, kto był agentem SB- może być szantażowany ujawnieniem tej informacji. No ale przecież równie dobrze może być szantażowany ujawnieniem kochanki, albo faktu, że się moczy w nocy… To przecież takie wstydliwe, że ktoś mógłby swobodnie szantażować, że to ujawni! Tymczasem najlepszym sposobem zapobiegnięcia tego rodzaju szantażom, również związanym z agenturalną przeszłością, jest po prostu zakaz rozpowszechniania i publikowania takich informacji, zwłaszcza przez media. Zakaz powinien mieć jeszcze sankcję karną, oraz finansową (odkodowawczą).

Jak więc powinna wyglądać lustracja, jeśli nie miałaby być publiczna? Przede wszystkim, informacja o tym, że ktoś był współpracownikiem SB- powinna być poufna, z zakazem jej publikowania. Poznać ją mogliby poszkodowani, przy czym powinni oni mieć możliwość dochodzenia, z pomocą państwa, zadośćuczynienia moralnego a nawet finansowego ze strony tych, co na nich donosili. Dodatkowo państwo powinno wziąć na siebie roszczenia z tytułu strat doznanych w wyniku działalności SB. Poza tym, informacja o agenturalnej przeszłości mogłaby być dostępna dla pracodawców, w wypadku ubiegania się takiej osoby o pewne określone stanowiska pracy. To kwestia dyskusyjna, jakich stanowisk to miałoby dotyczyć. Z pewnością jednak nie chodziłoby o przekazanie informacji, czy ktoś był lub nie był agentem, ale opisu tej współpracy, w zakresie istotnym dla danego stanowiska pracy.

Rzecz jasna nie liczę, żeby coś się zmieniło. Bo politycy, a zwłaszcza media- korzystają na tym, że lustracja jest publiczna. Politycy mogą atakować swoich przeciwników, nadając swoją interpretację faktu współpracy danej osoby z SB. Wobec swoich przeciwników będą mówić, że to na pewno „drugi Maleszka”, o przyjaciołach politycznych zaś- że z pewnością zostali wplątani we współpracą, a w ogóle to nigdy nie zdradzili istotnych informacji. Media zaś mają od czasu do czasu swoją sensację. Ludzie też tego chcą- i nie oszukujmy się że po to, żeby podejmować lepsze decyzje wyborcze- raczej są po prostu rządni sensacji. Dlatego lustracja w Polsce tak długo się toczy i nie może się skończyć- to raczej gra emocjami, niż dążenie do sprawiedliwości... Nie zmienia to jednak faktu, że taka lustracja jest niesprawiedliwa, albo wprost- bezsensowna. Krzywdzi wielu ludzi, karze nieadekwatnie do winy, a przy tym- w ogóle nie ma na celu zadośćuczynienia tym, którzy z powodu agentów SB najbardziej ucierpieli…

Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (53)

Inne tematy w dziale Polityka