„Gazeta Wyborcza” w głównym temacie dzisiejszego numeru promuje „urlopy tacierzyńskie”- czyli część urlopu macierzyńskiego, który przysługiwałby wyłącznie ojcom dzieci. Ma to, według Gazety- zmniejszyć dyskryminację kobiet przez pracodawców z powodu korzystania przez nie z urlopów macierzyńskich. Ale to, co proponuje Gazeta Wyborcza, to nie tyle zmniejszenie dyskryminacji kobiet i matek, ile rozszerzenie tego rodzaju dyskryminacji na mężczyzn i ojców.
„Wyborcza” pisze, że kobiety które wracają po urlopie macierzyńskim, są „do tyłu” w stosunku do tych, którzy pracy nie musieli przerywać, w szczególności oczywiście mężczyzn. A więc należy spowodować, żeby także ojcowie korzystali z urlopów- wtedy co prawda kobiety będą „do tyłu”, ale mężczyźni także, a więc się wyrówna- myśli gazeta. Ale co z tymi, którzy nie mają i nie planują dzieci? Oni zawsze będą mieli przewagę nad matkami (i ojcami, po wprowadzeniu „urlopu tacierzyńskiego”). Może więc w następnym etapie Wyborcza będzie domagać się obowiązkowego kierowania bezdzietnych (lub tych, którzy już odchowali dzieci) na urlopy, tak żeby ich trochę „zatrzymać” w karierze zawodowej, wyrównać w ten sposób szanse tym, którzy z urlopów macierzyńskich/tacierzyńskich korzystali?
Gdyby tego rodzaju myślenie można przenieść a inne przejawy „dyskryminacji”, należałoby na przykład pełnosprawnym przywiązywać do nogi kulę, przynamniej na czas pracy (chodzi o równouprawnienie w miejscu pracy), tak żeby mieli utrudnione poruszanie się. Wtedy wyrówna się ich szanse (w dół oczywiście, ale zawsze to równanie!) z niepełnosprawnymi. Albo zdolnym nie pozwolić na udział w szkoleniach, zabronić też dokształcania po godzinach pracy. Przecież takie myślenie to karykatura i ośmieszenie idei równouprawnienia i walki z dyskryminacją!
W ogóle trudno powiedzieć, żeby w przypadku matek korzystających z urlopów macierzyńskich mówić o dyskryminacji. Na pewnych stanowiskach pracy jakikolwiek urlop siłą rzeczy zmniejszać będzie kwalifikacje pracownika, na innych z kolei żadna przerwa nie umniejsza kwalifikacji pracownika, albo zaległości takie można szybko nadrobić. To są zasady racjonalnej ekonomii, w szczególności racjonalnego zarządzania kadrami, dziwię się że Wyborcza ich nie zna, bo przecież zwykła pouczać wszystkich dookoła jak wygląda racjonalna ekonomia… W imię tej ekonomii właśnie lepiej więc, żeby była możliwość, by przynajmniej jeden z rodziców mógł kontynuować karierę, kiedy drugi zajmuje się dzieckiem. Niech to jednak będzie decyzja rodziców, a nie państwa! Tymczasem Wyborcza chce zmusić mężczyzn do korzystania z urlopu „tacierzyńskiego”, nie kryjąc nawet że chodzi o to, żeby także i on był „do tyłu” w swojej karierze, co przecież będzie niekorzystna dla rodziny i dziecka w szczególności… No, ale będzie równo i „niedyskryminująco”…
Istnieje oczywiście inny problem, poruszony w omawianym artykule Gazety Wyborczej, związany z tym, że ojcowie zbyt mało angażują się w wychowanie dzieci. Ale przecież urlop "tacierzyński", zwłaszcza przymusowy, nie uczyni z nich troskliwych i zaangażowanych ojców... Zresztą robienie kariery zawodowej po to, żeby dzieci miały lepsze warunki bytowe- też jest elementem troski o nie... Rola ojca to raczej kwestia kulturowa, która zresztą zmienia się- i ojcowie obecnie są bardziej zaangażowani, niż kiedyś. Nie ma co tego sztucznie przyśpieszać i popędzać.
Gazeta Wyborcza jak zwykle stara się być „nowoczesna” i „awangardowa”. Niestety, tak naprawdę jest to gazeta mocno konserwatywna, przesiąknięci konserwatywnym myśleniem są jej redaktorzy, dlatego wszelkie „postępowe” propozycje tej gazety, tak jak ta omawiana, są po prostu groteskowe i ośmieszające postępowe idee, takie jak równouprawnienie i walkę z dyskryminacją… Tymczasem red. Pacewicz już wstydzi się za tych, którzy nie popierają „tacierzyńskiego”…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka