Słuszny protest przeciwko łamaniu praw człowieka przez rząd Chin, został wyparty przez domaganie się „Wolnego Tybetu”. Owo zastąpienie jednego protestu przez inny, nastąpiło w sposób mało zauważalny dla opinii publicznej, jak również chyba przez samych zaangażowanych w protesty organizowane wokół organizacji Igrzysk Olimpijskich w Chinach. Jest to jeszcze jeden dowód na to, że owe protesty to tak naprawdę spektakl medialny, gdzie jego uczestnicy nie zastanawiają się głębiej przeciwko czemu protestują, a jedynie wykonują role napisane im przez media. Wcześniej żądali przestrzegania praw człowieka – dzisiaj, bez większej różnicy, domagają się „Wolnego Tybetu”.
Dla mediów „Wolny Tybet” jest o tyle bardziej atrakcyjnym hasłem, niż prawa człowieka, że Tybet ma swojego Dalaj Lamę, postać niezwykle medialną. Tybet to także medialnie atrakcyjne tematy takie jak buddyzm, mnisi, a nawet krajobrazy. Myślę że to główny powód owej „podmiany” motywu protestów.
Natomiat także z politycznego punktu widzenia owa podmiana jest korzystna. Przecież prawa człowieka są łamane nie tylko przez rząd chiński, a nie zawsze spotyka się to z odpowiednią reakcją społeczeństw i świata polityki… Lepiej więc tego tematu zbytnio nie drążyć. „Bezpieczniej” jest zająć się „Wolnym Tybetem”. Zwłaszcza, że w ten sposób można bezpośrednio uderzyć w państwo chińskie…
Jako socjalista nie uznaję „automatycznie” prawa każdej mniejszości narodowej, etnicznej, a czasem nawet kulturowej i politycznej- do separacji i utworzenia swojego niezależnego państwa… Najważniejszy bowiem jest interes społeczny, i to w całym państwie, a nie tylko tej części, która chce się wyodrębnić… Czasem utworzenie nowego państwa może prowadzić do dostania się jego społeczeństwa pod jakąś dyktaturę, a więc pogorszenie jego sytuacji. Albo w innym przypadku, egoistyczne odłączenie bogatszej części państwa prowadzi do zubożenia reszty kraju. Choć "wolność" to dzisiaj modne hasło, także w sprawie „wolności Tybetu” niepodległość tego państwa nie jest oczywistą racją. Nikt jednak o tym nie dyskutuje i nie rozważa- lansowane jest głównie puste hasło „Wolny Tybet” (w Polsce robi to szczególnie silnie Gazeta Wyborcza, dołączająca flagę Tybetu, pisząca ciągle o „wolnym Tybecie” a zdecydowanie mniej o prawach człowieka w Chinach).
Nawet Dalaj Lama właśnie zaapelował, żeby nie protestować tylko w sprawie Tybetu, ale także w sprawie wszystkich Chińczyków. Medialna machina jednak rządzi się swoją logiką- wybiera to hasło, które jest bardziej nośne i medialnie atrakcyjne. Co gorsza, paradoksalnie w ten sposób może działać przeciwko interesom Tybetańczykom, gdyż spłyca ich problemy, sprowadza do czysto medialnego wymiaru. Gdy znikną obrazki z prześladowania Tybetańczyków- odbiorcy treści medialnych pomyślą, że nie ma już problemu Tybetu… Kwestia „wolnego Tybetu” może być także łatwiejsza dla rządu Chin, niż przestrzeganie praw człowieka w tym kraju. Można przecież w nieskończoność przeciągać rozmowy, bo niepodległość przecież nie może następować z dnia na dzień, wymaga spełniania jakiś warunków, zabezpieczeń, itp…
Najsmutniejsze oczywiście jest to, że zapomniano o prawach człowieka, które jak powtarzam są łamane nie tylko w Chinach. Szkoda, bo przy okazji Olimpiady w Chinach można było ten temat przywrócić do świadomości światowej opinii publicznej…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka