Jedną z podstawowych norm moralnych i cywilizacyjnych jest nienaruszalność własności. Dlatego dziwię się, że w ogóle prowadzi się dyskusje nad tym, czy w ogóle oddawać majątki, a jeżeli tak- to w jakiej wysokości. Oczywistym jest, że według wszelkich norm moralnych i prawnych majątki zagrabione, tak jak ukradzione komuś rzeczy, należy oddawać w naturze lub pełnej równowartości. Pozostaje oczywiście wiele kwestii „technicznych”.
Po pierwsze- czy polskie państwo jest w stanie spełnić zobowiązanie pełnego zwrotu majątków? Jeżeli nie, to mielibyśmy do czynienia z taką oto sytuacją, że ktoś ukradł pieniądze, ale je wydał i teraz nie może ich oddać. Oczywiście powinien w takim wypadku je „odpracować”. W przypadku państwa oznacza to spłacanie zobowiązań przez wiele lat, niejako „w ratach”, na przykład poprzez emisję obligacji o różnych okresach wykupu. W ogóle to mitem jest, jakoby wartość majątku podlegającemu reprywatyzacji była jakąś niebotyczną dla naszego państwa kwotą. Mówi się o kwocie 70 mld zł- tymczasem roczny budżet polskiego państwa to ponad 250 mld zł. Gdyby tę kwotę rozłożyć na 10 lat, oznaczałoby to rocznie 7 mld zł, co z pewnością nie jest czymś nieosiągalnym dla polskiego budżetu, skoro PiS i PO przegłosowali jeszcze w poprzedniej kadencji obniżkę górnej stawki podatku PIT z 40% na 32%, co uszczupli dochody budżetu o ponad 10 mld rocznie… Jak widać więc- nie chodzi o to, żeby majątki oddawali biedni, ale wręcz przeciwnie… Przeciwnicy pełnej reprywatyzacji chronią majątki obecnie bogatych, chcąc obniżyć im podatki kosztem tych, którym należy się reprywatyzacja- często ludzi wcale niezamożnych…
Widać tu całą obłudę polskiej klasy politycznej- brzydzącej się podatkami, nazywając je „haraczem”, choć są one uznawane na całym cywilizowanym świecie jako naturalna forma zapewnienia dochodów państwu, potrzebnego przecież obywatelom i przez obywateli demokratycznie kontrolowanego. Jednocześnie nie mają moralnych oporów w tym, żeby nie oddawać całego zagrabionego majątku, tylko jeżeli w ogóle- to jakąś jego niewielką część… Bolszewizm w czystej postaci!
Druga kwestia- to czy majątki oddawać tylko żyjącym jeszcze byłbym właścicielom, czy także jego spadkobiercom, a jeżeli im także- to w jakiej wysokości? Tutaj znowu widać hipokryzję polskiej klasy politycznej- Sejm poprzedniej kadencji, na czele z posłami PO i PiS, uchwalił zniesienie podatku spadkowego, uznając go za niemoralny, przyznając że spadkobiercom należy się 100% tego, co dziedziczenia po przodkach… Zrównano zatem prawa majątkowe spadkobierców z prawami spadkodawców. Tymczasem w przypadku reprywatyzacji, dla obniżenia kwoty oddawanej spadkobiercom byłych właścicieli podaje się często właśnie ten argument, że przecież chodzi o spadkobierców, a nie pierwotnych właścicieli, więc należy im się tylko część majątku! Osobiście jestem zwolennikiem podatku spadkowego, ale nie w wysokości 80%- jaki de facto występowałby gdyby przyjąć obecnie dyskutowaną 20% reprywatyzację. W USA podatek spadkowy wynosi 40% (u nas- 0%). Moim zdaniem taka stawka jest sensowna, choć powinna być progresywna- w przypadku mniejszy majątków podatków nie powinno być, zaś podatek powinien rosnąć w miarę wzrostu wartości dziedziczonego majątku.
Trzecia kwestia- to wycena reprywatyzowanych majątków. To chyba najtrudniejsza kwestia, zarazem jednak jej rozwiązanie pozwala na wiele swobody, uwzględnienia na przykład uwarunkowań historycznych, gospodarczych i społecznych Polski. To na pewno w dużym stopniu „kwestia polityczna”.
Pomijając trudności w ocenie/wycenie wartości majątków podlegających reprywatyzacji, uważam że powinny być one zwrócone w całości- w naturze lub stuprocentowej rekompensacie. Nie wyklucza to jednak opodatkowania zwróconych w ten sposób majątków i wartości pieniężnych, choć wymagałoby to przywrócenia opodatkowania spadków. Nasze państwo z pewnością stać na to finansowo, stać nas na zachowanie opinii państwa, które zachowuje podstawowe normy moralne i prawne.
Naprawdę trudno zrozumieć poglądy polityczne Polaków… Jako socjaldemokrata (a może postępowy konserwatywny socjalista? :)) bronię prawa własności przed konserwatystami i liberałami, którzy nierzadko przy innych okazjach niż reprywatyzacja wycierają sobie gęby hasłami „świętego prawa własności”… Ale ja to rozumiem- przecież tu chodzi o ochronę majątków nowej klasy bogatych oraz klasy średniej przed tymi, którym słusznie należy się reprywatyzacja, a sami dzisiaj często klepią biedę, ograbieni z majątków swoich przodków… W końcu zawsze jest tak, że jak ktoś traci- to inni korzystają… Jak zwykle więc chodzi o liberalizm, gdzie o żadną wolność nie chodzi, tylko dominację silniejszych nad słabszymi, w imię "wolności" tych silniejszych...
PS. Kościół od dawna dostaje 100% zwroty swojego majątku i nikt nie mówi, że należy się tylko 20%, że nie stać naszego państwa na więcej... To właśnie pokazuje, że z reprywatyzacją problem jest bo chodzi często o ludzi niezamożnych- potężne instytucje dostają 100% zwrot, bo traktuje się ich po prostu poważnie i jak należy. Tak samo powinno traktować się wszystkich którym majątki odebrano!
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka