Apel „Pekin 2008: Powiedz słowo” wzywa do wywierania nacisków na sportowców, żeby podczas Igrzysk Olimpijskich w Chinach zademonstrowali sprzeciw wobec łamania praw człowieka w Tybecie przez władze Chin. Abstrahując od tego, czy taka demonstracja jest słuszna czy nie, nawet gdy się z nią zgadzamy i uważamy za postępowanie chwalebne, to czy mamy prawo apelować i popierać wywieranie nacisków na sportowców, żeby to robili? Moim zdaniem, nie mamy. Czym innym bowiem jest apel zwracający uwagę na jakiś problem, a nawet wzywający do określonej akcji politycznej, ale czymś zupełnie innym i niedopuszczalnym jest naciskanie na kogoś, żeby podjął określoną akcję polityczną- a także apelowanie o takie naciski.
Takie naciski i apele w sprawie nacisków są nawet niezgodne z polskim prawem, a wręcz karalne! Polskie prawo chroni wolności sumienia i wolność poglądów, zabrania także naciskania na kogoś, a takie wezwanie znajduje się w omawianym apelu, do podejmowania jakichś akcji politycznych. To tak jakby apelować, żeby naciskać na innych, żeby głosowali na daną partię polityczną. Do tego apel odwołuje się do konkretnych zależności, ułatwiających tego rodzaju naciski- apeluje o naciski na sportowców ze strony „dziennikarzy, internautów,kibiców”- wiadomo bowiem, że sportowcy utrzymują się właśnie dzięki istnieniu w mediach i tego, jak są tam prezentowani.
Apel przynosi swoje rezultaty- wczoraj redaktorzy Sekielski i Morozowski w programie „Teraz My”, niczym komisarze polityczni, „naciskali” na sportsmenkę Monikę Pyrek, żeby zadeklarowała, iż co najmniej zademonstruje sprzeciw wobec polityki Chin, a może nawet zrezygnowała z udziału w Olimpiadzie. Została najpierw poddana „wychowaniu politycznemu” (pokazano jej filmy o zbrodniach władz chińskich), a następnie moralnemu szantażowi, jak argument w rodzaju „czyżby liczyły się dla Pani pieniądze, a nie to że tam giną ludzie?”.
Wszystko to pokazuje moralną dwuznaczność całego apelu i medialnej akcji, żeby nie powiedzieć histerii. Dodajmy do tego fakt, że łatwo jest namawiać (żeby już nie naciskać) kogoś żeby powiedział coś przeciwko władzom Chin, gdy tam będzie- trudniej samemu coś w tej sprawie zrobić, zwłaszcza równie ryzykownego. Ciekawe który z tych „żądających moralnego świadectwa i bohaterskich czynów” apelowiczów pojechałby do Chin i zrobił demonstrację przeciwko władzom tego kraju? A może na wstrzymują się z kupowaniem chińskich produktów- bo wiadomo że eksport wzmacnia siłę władz chińskich, nie mówiąc o tym że przy wytwarzaniu niektórych z nich pracują więźniowie polityczni?
Nie można żądać od kogoś, żeby podejmował się „bohaterskich” czynów. To przejaw totalitarnego myślenia i podejścia elit wobec ludzi. Tak jakby można było nimi sterować i wyznaczać im zadania polityczne, rzecz jasna przeważnie stojąc „na górze” i nie ponosząc ryzyka utraty życia czy wolności. Poza tym każdy ma prawo do własnych poglądów i decyzji, czy i jak chce demonstrować. Jak widać jednak, w polskich elitach ciągle tli się myślenie totalitarne…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka