Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn
1493
BLOG

Inteligencja, inteligenci i.. wykształciuchy

Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn Polityka Obserwuj notkę 48

Co rusz na salon24 dochodzi do dyskusji nad tym kogo zakwalifikować do inteligencji, inteligentów, wreszcie do wykształciuchów. Dlatego postanowiłem zaproponować własne usystematyzowanie i zdefiniowanie tych pojęć. Zrobiłem to na podstawie swojej aktualnej wiedzy i efektów swoich przemyśleń, dlatego z pewnością nie jest to systematyka ostateczna. Zapraszam zatem do dyskusji.

Inteligencja jako cecha umysłu. Wyraża poziom umiejętności umysłowych w kojarzeniu faktów, wyciągania logicznych wniosków. Nie mylić z przyswajaniem wiedzy- a raczej z tym, jak się ją potrafi wykorzystywać, stosować w praktyce i rozważaniach teoretycznych. Pewnym miernikiem inteligencji jest IQ, jednak nie jest to wskaźnik ostateczny, tak jaj nie jest ostatecznie zdefiniowana inteligencja jako taka. W efekcie póki co nie stworzono sztucznej inteligencji równoważnej człowiekowi, nie tylko ze względu na ograniczone możliwości komputerów, ale także dlatego że nie wiadomo do końca czym ma być inteligencja i jak ma działać, więc nie można jej w pełni wyrazić w programie komputerowym- piszę to jako informatyk, programista i wiem, o czym piszę.

Inteligencja – jako grupa społeczna. Według wikipedii, jest to warstwa społeczna ludzi którzy żyją z pracy umysłu. Taka definicja budzi pewne wątpliwości, bowiem coraz mniej jest pracy, która nie wymaga pracy umysłu. Poza tym takie zdefiniowanie inteligencji jako grupy społecznej nie mówi nic o cechach umysłu tych osób, bo pracę umysłową można wykonywać nawet nie będąc zbytnio inteligentną osobą, można ją wtedy po prostu wykonywać źle. Myślę że bardziej adekwatna byłaby definicja inteligencji jako grupy społecznej ludzi, którzy wykazują się nazwijmy go „wyższym” (ponadprzeciętnym?) poziomem inteligencji- zdefiniowanej wcześniej. Taka definicja obejmuje tych, którzy żyją z pracy umysłu (przy założeniu że do tego potrzeba wyższego poziomu inteligencji), ale także wszystkich innych którzy wykazują się inteligencją umysłu na wyższym poziomie bez względu na charakter wykonywanego zawodu, bo to nie ma znaczenia w dzisiejszych czasach (czy inteligentny rzemieślnik ma być „gorszy” od mało inteligentnego „pracownika umysłowego”?).

Inteligent, inteligenckość, inteligenci- to jest najważniejsze zagadnienie i zarazem najtrudniejsze do zdefiniowania. Często mylone z „inteligencją”- zarówno jako cechą umysłu, jak i grupą społeczną. Inteligent bowiem to człowiek, który po pierwsze wykazuje wyższy poziom inteligencji. Ale to nie wystarczy, wtedy każdy kto należy do „inteligencji” byłby „inteligentem”, a tak nie jest. Drugim bowiem, ważniejszym nawet, warunkiem bycia inteligentem jest wykorzystywanie swojej wyższej inteligencji do myślenia o sprawach publicznych, społecznych, politycznych, wyrabiania sobie własnej opinii, prób rozwiązywania różnych problemów, zabierania głosu i wyrażania opinii na tematy społeczne, polityczne, gospodarcze, kulturalne- zwykle nie związane z pracą zawodową. Inteligent stara się poszerzać swoją wiedzę tak, żeby móc wyrobić sobie własną opinię w danej sprawie- a nie przyswajać sobie opinie innych. Tym właśnie różni się od ludzi mniej inteligentnych, którzy kierują się zawsze opiniami innych, są przez to podatni na manipulację. Na inteligentach spoczywa wielki obowiązek odpowiedzialności za losy kraju i społeczeństwa, szczególnie tej „nieinteligenckiej” jego części.

Wykształciuch- w tym miejscu możemy łatwo zdefiniować to efektowne pojęcie. Otóż dla mnie jest to osoba, która owszem jest inteligentna, jednak nie spełnia drugiego warunku inteligenckości- nie wykorzystuje bowiem swoim możliwości intelektualnych dla spraw publicznych (politycznych, społecznych, itp). Wykształciuch nie ma ochoty (lub czasu) wyrabiać sobie własnej opinii w tych sprawach, bo to wymaga czytania, poszerzania horyzontów, zapoznania się z różnymi opiniami, rozsądzania racji. Ma do tego prawo- ale nie powinien udawać, że ma pojęcie o tym, o czym mówi i jakie wyraża poglądy. Nie są to bowiem jego własne poglądy, wynikające z jego własnych przemyśleń i badania tematu, ale zwykle opinie zasłyszane w „opiniotwórczych” mediach, a potem przez niego bezrefleksyjnie powtarzane. Co gorsza, poglądy te przekazuje innym, tym uchodzącym za „mniej inteligentnych”, stając się dla nich niezasłużenie wyrocznią i autorytetem. Gdy go nie słuchają- pogardza nimi.

Wykształciuch nie ma barwy politycznej- przecież nie ma poglądów w ogóle, a jedynie powtarza jakieś cudze poglądy! W zależności od tego jakie są jego ulubione media, takie ma poglądy. Jeśli będzie czytał (a następnie bezrefleksyjnie powtarzał to co tam przeczyta) Gazetę Wyborczą- będzie wykształci uchem powielającym poglądy liberalne i lekko konserwatywne, a jeśli Rzeczpospolitą- także liberalne gospodarczo, z domieszką narodowych interesów gospodarczych, za to bardziej od „wyborczej” konserwatywne światopoglądowo. Analogicznie inteligent może być lewicowy, prawicowy, konserwatywny, liberalny, i jakikolwiek inny. Najważniejsze, żeby to były jego poglądy- a nie powielone cudze.

Takich „wykształciuchów” jest niestety coraz więcej, a to wynika głównie z tego że w dzisiejszych czasach są oni zajęci zarabianiem pieniędzy, a nie życiem intelektualnym- które pieniędzy nie przynosi. Z pewnością winne są też tu czasy PRLu, gdzie inteligencji oficjalnie nie wolno było myśleć o polityce, a już na pewno nie wykraczać poza główny oficjalnie obowiązujący nurt. Wtedy też wypadało tylko bezrefleksyjnie go powielać, a nie dyskutować i rozmyślać nad nim, bo wtedy z pewnością przynosiłoby to krytykę systemu. W efekcie nie mamy dzisiaj tradycji życia intelektualnego, nie tylko jeśli chodzi o politykę i sprawy społeczne (stąd marny poziom klasy politycznej i polityki w ogóle), ale i kulturę, chociaż tu jest nieco lepiej (bo i bezpieczniej z punktu widzenia obecnie panującej ideologii, choć przecież życie kulturalne może być katalizatorem zmian politycznych).

Na koniec uwaga- tych którzy czytają salon24 na pewno nie można uznać za wykształciuchów, chyba że przychodzą tu nie po to żeby mieć inspirację do własnych przemyśleń i podyskutować- ale żeby przyłożyć tym, którzy mają inne poglądy, oferując w dyskusji nic ponad powtarzanie cudzych poglądów, bez cienia własnej refleksji i krytycyzmu...

Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka