Profesor Leszek Balcerowicz jest osobą, którą charakteryzuje kompletny brak krytycyzmu wobec własnych poglądów, wręcz przekonanie o własnej nieomylności. Z jego punktu widzenia więc każdy, kto głosi poglądy odmienne od jego- jest demagogiem i populistą. Tymczasem jest dokładnie na odwrót- analiza merytoryczna poglądów głoszonych przez prof. Balcerowicza wskazuje, iż to on jest właśnie owym demagogiem i populistą, choć zapewne nieświadomie (i to jest, niestety, nieszczęście- w myśl zasady, że głupota jest gorsza od złej woli- głupotą człowiek czyni zło i jeszcze ma przekonanie, że czyni dobrze, więc czyni to zło bez wytchnienia…).
Dzisiejsza konferencja prasowa Leszka Balcerowicza i jego fundacji FOR pełna była właśnie takich fałszywych, demagogicznych tez. Przeanalizujmy po kolei najważniejsze z nich.
Leszek Balcerowicz stwierdził, że „pieniądze w OFE to inwestycje”- w przeciwieństwie do pieniędzy pozostawionych ZUSowi czy wydatkowanych na administrację publiczną. Jest to nieprawda. Prawda bowiem jest taka, że 2/3 środków które do tej pory wpływały do OFE było natychmiast przekazywanych do skarbu państwa (w zamian za obligacje), a stamtąd do ZUS na wypłatę emerytur! Dokładnie bowiem o taką kwotę, jaką ZUS przekazywał w imieniu przyszłych emerytów do OFE, musiało zadłużyć się państwo, żeby z kolei przekazać brakujące środki do ZUS na wypłatę emerytur. Innymi słowy, Panie Balcerowicz, nie ma różnicy z punktu widzenia wielkości inwestycji, czy 2/3 składki pozostałoby w OFE, czy też w ZUS według obecnie proponowanych przez rząd zmian. Argument którego Pan użył- jest całkowicie fałszywy i demagogiczny.
Nie wspomnę już o tym, że po drodze OFE „kasuje” swoją prowizję od pieniędzy, które i tak wracają do ZUS na wypłatę emerytur- trudno mówić, żeby owe prowizje stanowiły „inwestycję w przyszłość”… Już lepiej, żeby zaoszczędzone na prowizje pieniądze wydać na poprawę wyposażenia szkół, to byłaby dobra inwestycja!
Dużo miejsca Leszek Balcerowicz przeznaczył na krytykę wydatków na administrację. Twierdził, że to te wydatki odpowiadają za deficyt publiczny, a nie wydatki na OFE. Zamiast jednak porównywać obie pozycje- porównał tylko przyrost składki do OFE z przyrostem wydatków na administrację w przeciągu kilku ostatnich lat. To jawna manipulacja danymi! Nie pierwszy raz zresztą Balcerowicz stosuje tę manipulację- myląc deficyt ze wzrostem deficytu. Z tytułu wpłat do OFE deficyt nie rośnie, ale stanowi jego strukturalną część i z roku na rok powiększa dług publiczny! Problem z OFE i w ogóle finansów publicznych to przecież głównie problem długu publicznego, a w mniejszym stopniu deficytu (który zwykle ma charakter cykliczny- zależny od cyklu koniunkturalnego, na który rząd ma niewielki wpływ).
Leszek Balcerowicz stale powtarza, że im mniejsze wydatki publiczne- tym większy wzrost gospodarczy. Uważa to, jak zwykle, za coś oczywistego i niepodważalnego. Tymczasem przecież nie zawsze tak jest. Dobrze skonstruowane wydatki publiczne mogą jak najbardziej sprzyjać rozwojowi, a nawet są dla niego niezbędne- choćby jeśli chodzi o infrastrukturę czy edukację. Ulgi rodzinne czy wydatki socjalne kierowane do rodzin są korzystne dla gospodarki w dłuższej perspektywie (trzeba tylko umieć myśleć długofalowo- Panie Balcerowicz!), a wydatki socjalne mogą zapobiegać utrwalaniu i dziedziczeniu biedy, która na pewno nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu.
Bardzo często Leszek Balcerowicz posługuje się pojęciem „zamożności społeczeństwa”. Pisał jakiś czasem temu w Gazecie Wyborczej, że „cięcia wydatków powodują szybszy wzrost gospodarczy co z kolei powoduje wzrost zamożności społeczeństwa”. Tymczasem tak jak wyżej wykazałem- cięcia wydatków ani automatycznie nie zwiększają wzrostu gospodarczego, z kolei jeśli chodzi o wzrost zamożności- to nie jest on przecież równomierny. Wręcz często wzrost zamożności jednej grupy społecznej jest osiągnięty poprzez zubożenie innych grup- tak się dzieje w krajach III świata i w Polsce, bo taką politykę społeczno-gospodarcza promuje m.in. Leszek Balcerowicz. Nie wierzmy więc w tę demagogię- uprawianą zresztą także przez obecnie rządzącą ekipę- że wzrost gospodarczy oznacza automatycznie wzrost poziomu życia całego społeczeństwa (hasło „By żyło się lepiej- wszystkim” w ustach liberałów jest po prostu fałszywe).
Tego rodzaju manipulacji danymi i pojęciami w głoszonych przez Leszka Balcerowicza jest co niemiara. Liczy on zapewne na czar swojego autorytetu- do tej pory przecież nikt nigdy nie śmiał podważać poglądów głoszonych przez tego „guru ekonomii”, w swoim czasie „kandydata do ekonomicznej nagrody Nobla”… Poza tym ma wsparcie najbardziej opiniotwórczej polskiej gazety- Gazety Wyborczej, gdzie szefem działu ekonomicznego jest jego wielbiciel, autor hagiografii- Witold Gadomski. Także i on nierzadko posuwa się do demagogii, żeby wesprzeć swego ulubieńca. Pytał on niedawno retorycznie, dlaczego rząd nie likwiduje OFE w całości, skoro uważa je za zło- chociaż sam zdanie wcześniej przyznał, że rząd uważa, że w części składki która była inwestowana na giełdzie (1/3) nie był on zły… I właśnie tę część składki pozostawia, co jest jak najbardziej logiczne…
Wygląda jednak na to, mam taką nadzieję, że obecnie mamy do czynienia z obalaniem mitu nieomylności Leszka Balcerowicza- stąd taka jego nerwowość. Obalenie tego mitu jest warunkiem koniecznym (choć to nie wszystko, co jest do zrobienia), by polska polityka społeczno-gospodarcza wreszcie obrała właściwy, pro-rozwojowy i sprawiedliwy społecznie kierunek…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka