Gdyby nawet Małysz zdobył złoto, to i tak o wiele bardziej cieszyło by mnie złoto Justyny Kowalczyk. Bo na medal w biegach narciarskich trzeba ciężko zapracować, na zawodach a wcześniej na treningach, a w skokach „wystarczy” mieć tylko talent (urodzić się z nim), oraz liczyć na sprzyjający wiatr. Zawody w skokach narciarskich to tylko wejść na górę i zjechać. Prawie żaden wysiłek, 90% to technika. A w biegach narciarskich ogromna praca, zmęczenie…
Dlatego tak cieszy mnie sukces Kowalczyk, osiągnięty dzięki ciężkiej pracy- bo pokazuje, że ma ona sens. To dobry przykład dla wszystkich Polaków: można osiągnąć sukces nie cwaniactwem i sprytem, ale dzięki pracy.
Jeszcze co do „osobowości” Kowalczyk i Małysza. Kowalczyk uważa się za „nieskromną” i „pyskatą”- moim zdaniem, niesłusznie. Jak na tą pracę, którą wykonała- Kowalczyk jest bardzo skromną osobą. Powiedziała, że nie za bardzo czuje się „bohaterką narodową”. Po prostu zrobiła co najlepiej mogła w swojej dziedzinie. Jak miliony innych Polaków- także „bohaterów życia codziennego”, których jednak nikt nie wyróżni… Co do Małysza zaś, trudno jakoś pasuje do niego określenie „skromny”, jeśli media witają go w Polsce tytułem „króla Polski”- ale to oczywiście nie jego wina, tylko polskiej megalomanii.
Sukces Kowalczyk cieszy mnie bardzo i to po stokroć bardziej, niż medale Małysza, nawet gdyby były złote…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości