„Aferki” które wybuchają od czasu do czasu w Polsce są bardzo potrzebne elitom, by przykryć i odwrócić uwagę społeczeństwa od jednej wielkiej afery, jak należałoby nazwać nieudolność, niegospodarność i nieodpowiedzialność całej polityki ostatnich 20 lat.
W jej wyniku miliony Polaków musiało wyjechać z kraju, uciekając przed zwykłą nędzą. Zadłużenie państwa, przedsiębiorstw i ludności w Polsce wynosi obecnie 400 mld dolarów. A przy tym wyprzedano zagranicznemu kapitałowi większość kluczowych polskich przedsiębiorstw. Jednocześnie gospodarka technologicznie jest zacofana, jedynym jej atutem jest tania siła robocza (której coraz mniej- m.in. na skutek emigracji), infrastruktura jest kiepska.
Jeden tylko przykład- na prywatyzacji PZU państwo straciło co najmniej 4.7 mld zł, a w mediach cisza, a nawet mówi się o sukcesie- no bo przecież potencjalnie strata mogła wynosić 20 mld zł! Pytam- a ile polskie państwo straciło na „aferze Rywina” czy „aferze Starachowickiej”, którymi epatowano społeczeństwo latami? Ile straciło na „aferze hazardowej”, lub nawet ile mogłoby stracić, gdyby jej nie ujawniono? A sprzedaż polskiej bankowości, która w postaci dywidendy dała już wielokrotnie większy zysk inwestorom zagranicznym, niż pieniądze które wydali na ich kupno?
Dlatego trzeba od czasu do czego „wykreować” jakąś aferkę, np. z majaczenia pijanego faceta o możliwości załatwienia przez niego korzystnego rozwiązania ustawowego dla koncernu medialnego robi się taką aferę, że media i politycy zajmują nią nieustannie społeczeństwo przez 2 lata. Dzięki temu nie trzeba w ogóle rozwiązywać realnych problemów kraju, w końcu, jak powiedział Prezydent Lech Kaczyński- „podstawowym zadaniem rządu jest walka z korupcją”…
Swoją drogą, PiS odwalił swego czasu kupę dobrej roboty dla ochrony polskich elit, w tym pozornie krytykowanej przez niego III RP. Bo gdyby rzeczywiście jedynymi jej mankamentami była „afera Rywina” i inne przypadki korupcyjne- to dzisiaj bylibyśmy najszczęśliwszym społeczeństwem na świecie, z najpotężniejszą gospodarką… Bo przecież korupcja była i jest WSZĘDZIE, również w krajach, gdzie ludzie są szczęśliwi i żyją w dostatku…
Ostatnio jednak coś się zmienia ale nie w elitach, lecz w społeczeństwie. Przestaje ono zwracać tak dużą uwagę, jak kiedyś, do afer którymi karmią go elity. To musi elitę niepokoić - i to nie tylko PiS, który na walce z korupcją zbudował 99% swojej politycznej pozycji. Bo to oznacza, że prędzej lub później, polskie społeczeństwo zacznie rozliczać elitę nie z walki z korupcją, ale z rozwiązywania realnych problemów społecznych i gospodarczych, oraz rozliczenia błędów poprzedniej polityki… A na tym polu jest dopiero „prawdziwa afera”…
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka