Dowodem na to, że zwolennicy gospodarczego neoliberalizmu dla zdobycia poparcia opinii publicznej dla swoich postulatów posługują się demagogią i kłamstwem, jest kryzys krajów nadbałtyckich. Przecież do niedawna gospodarki tych krajów były stawiane za wzór, ze względu na wysoki wzrost gospodarczy, który liberałowie wiązali z liberalizacją tamtejszych gospodarek- w szczególności wprowadzeniu podatku liniowego. Do apologetów „nadbałtyckich tygrysów” należał do niedawna główny guru polskiego neoliberalizmu i w ogóle polityki gospodarczej- Leszek Balcerowicz. Obecny kryzys tych krajów, gdzie PKB spadł o blisko 20%, dowodzi że albo liberalne reformy kończą się potężnym kryzysem, no bo skoro liberalizm odpowiadał za wzrost to także musi odpowiadać za recesję (lub brak zdolności do przeciwdziałania procesom recesyjnym), albo że wzrost czy recesja nie mają nic albo niewiele wspólnego z liberalizmem, w szczególności z obniżką podatków czy podatkiem liniowym. Druga możliwość jest korzystniejsza dla liberalizmu, zarazem jednak kompromitująca dla jego propagandystów. Bo albo nie mają oni pojęcia o gospodarce, twierdząc że podatek liniowy spowodował wysoki wzrost gospodarczy, albo po prostu oszukiwali opinię publiczną. Nie wiem, co gorsze- ale raczej stawiam na ignorancję…
Wzrost w krajach nadbałtyckich był wywołany głównie inwestycjami zagranicznymi, w większości na kredyt. Teraz, gdy źródło kredytów wyschło na skutek załamania zaufania do rynków wschodzących- gospodarka popadła w tarapaty. I to jest całe wyjaśnienie zarówno wzrostu gospodarczego poprzednio, jak i recesji w krajach nadbałtyckich obecnie. Liberalizacja, a już podatek liniowy na pewno nie miał z tym nic wspólnego, albo bardzo niewiele. A jeżeli już, to były czynnikami sprzyjającymi powstaniu kryzysu- liberalizacja ułatwiła zaciągania kredytów, szczególnie walutowych, bo przecież ograniczenie w zaciąganiu kredytów byłoby sprzeczne z ideą „wolności decyzji gospodarczych”, a niskie podatki spowodowały że przerost konsumpcji nad inwestycjami, oraz brak możliwości zgromadzenia przez budżet nadwyżek w okresie dobrej koniunktury gospodarczej.
Fakty te powinny kompromitować polskich liberałów. Podobnie przecież powoływali się na przykład Irlandii, najbardziej liberalnej gospodarki „starej UE”, gdzie teraz jest największa recesja wśród tych krajów. Niestety, nie sądzę, żeby autorytet liberalnych „znawców ekonomii, znających najlepszą receptę na szybki rozwój gospodarczy” został w jakimkolwiek stopniu nadszarpnięty… Była Irlandia, były kraje nadbałtyckie- teraz znajdą sobie nowy przykład kraju, gdzie obniżono podatki i akurat jest wysoki wzrost gospodarczy. Wystarczy teraz znowu głosić, że ten wzrost to zasługa niskich podatków. U nas przecież nikt nie rozlicza z takich poglądów i głoszonych w przeszłości tez- bo po co, skoro wszyscy, „nawet dzieci w przedszkolu” wiedzą, że „liberalizm gospodarczy i podatek liniowy jest dobry na wszystko”?
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka