Kilka dni temu pewna brukselska gazeta ujawniła wrażliwe informacje na temat 21 rosyjskich dyplomatów, którzy – w porozumieniu z innymi europejskimi rządami – zostali w kwietniu wydaleni z Belgii w związku z podejrzeniami o szpiegostwo. Stanowiło to dyplomatyczny opór Brukseli wobec inwazji na Ukrainę, a wiele państw Europy Zachodniej zdecydowało się na podobne kroki
I podobnie jak w przypadku Belgii, rosyjskich dyplomatów w większości pozbywano się w tajemnicy, stosując politykę „no comment”. Takie podejście jest zresztą zwyczajowo przyjęte przy tego typu dyplomatycznych przetasowaniach. Rząd, który podejmuje decyzję o wydaleniu, może oczekiwać podobnej dyskrecji w przypadku symetrycznej odpowiedzi drugiej strony. Dlatego też upublicznianie informacji dotyczących usuniętego personelu dyplomatycznego wydaje się co najmniej nietypowe. Tym bardziej szokować może to, co wydarzyło na początku tego tygodnia, kiedy „EUobserver”, anglojęzyczny portal z redakcyjną siedzibą w Brukseli, opublikował informacje o nazwiskach i powiązaniach – byłych już – rosyjskich dyplomatów, powołując się przy tym na anonimowe źródło. Istnieją podejrzenia, że za przeciekiem stoją środowiska powiązane z Dossier Center, finansowanym przez Michaiła Chodorkowskiego.
Według „EUobservera” wszyscy wspomniani przedstawiciele Moskwy to mężczyźni (większość w wieku około 40 lat, choć przynajmniej jeden jest po sześćdziesiątce, a jeden przed trzydziestką) Co jednak istotniejsze, dziesięciu z nich było funkcjonariuszami Głównego Zarządu Wywiadowczego Sztabu Generalnego Rosyjskich Sił Zbrojnych (GRU), kolejnych dziewięciu pracowało w Służbie Wywiadu Zagranicznego (SWR), a dwaj pozostali to pracownicy Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)..
Przynajmniej dwóch rosyjskich dyplomatów włożyło minimalny wysiłek w ukrycie swojej prawdziwej tożsamości. Aleksei Kozhevnikov, lat 36, który był zatrudniony jako attaché w ambasadzie rosyjskiej w Brukseli, zarejestrował swoje osobiste samochody na moskiewski adres powiązany z Centrum Informacji Technicznej (jednostką organizacyjną GRU).
Polityczne kroki rządu belgijskiego były skoordynowane z działaniami samej Unii Europejskiej, która postanowiła pozbyć się kolejnych 19 rosyjskich przedstawicieli dyplomatycznych przy UE. Kontynuując tę wyliczankę, następnych 8 rosyjskich dyplomatów zostało wydalonych z przedstawicielstwa Rosji przy NATO. Jednak pomimo to, według nieoficjalnych informacji, w Belgii może pozostawać jeszcze nawet 100 pracowników rosyjskiego wywiadu.
Niedługo po ujawnieniu listy „EUobservera” Unia Europejska ogłosiła utworzenie nowej komórki, która ma za zadanie zapobiegać przechwytywaniu informacji przez wrogie wywiady. Specjalna jednostka, określana enigmatycznym skrótem „CSC-TSCM”, będzie skupiać ekspertów z państw UE, mając za zadanie zapobiegać, wykrywać i neutralizować zagrożenia wywiadowcze w formie fizycznej lub elektronicznej a także dokonywać inspekcji obiektów i pojazdów oraz zabezpieczać spotkania niejawne w ramach Rady UE, Parlamentu Europejskiego oraz Komisji Europejskiej.
Ponadto Unia planuje budowę bunkra, w którym liderzy państw członkowskich będą mogli bezpiecznie prowadzić rozmowy. Ten bunkier – w dosłownej formie pomieszczenia o niezwykle grubych ścianach – ma pomieścić około 100 osób: 34 przywódców państw członkowskich wraz z pojedynczymi doradcami, a także personelem protokolarnym, technicznym oraz gastronomicznym. Pomieszczenia będą wykorzystywane także do spotkań ambasadorów i wysokich rangą urzędników unijnych.
Bunkier ma być odcięty od świata zewnętrznego, a jednocześnie wyposażony w wewnętrzną sieć konferencyjną z ekranami i mikrofonami podłączonymi do zabezpieczonych kabin dla 30 tłumaczy. Zarówno sala konferencyjna, jak i kabiny zostaną, nomen omen, „zamknięte” w klatce izolacyjnej wykonanej zgodnie ze standardami NATO-wskimi, aby zmniejszyć ryzyko skutecznego wykorzystania wywiadowczych środków elektronicznych czy elektromagnetycznych.
Każda z osób, która zostanie wpuszczona do bunkra, będzie musiała wylegitymować się poświadczeniem bezpieczeństwa o klauzuli tajności „EU SECRET”, (drugiej najwyższej, po „EU TOP SECRET”), obejmującej informacje, których ujawnienie mogłoby „poważnie zaszkodzić” interesom Unii Europejskiej, podnieść napięcie międzynarodowe, zagrozić życiu, zdrowiu czy nawet porządkowi publicznemu w Europie.
Korzystający z obiektu będą musieli zostawić swoje telefony, laptopy, a nawet aparaty słuchowe w dźwiękoszczelnych szafkach na zewnątrz bunkra. Obiekt ma powstać do 2024 roku w kompleksie Rady UE w Brukseli. I chociaż dokładna lokalizacja nie została jeszcze ustalona (a przynajmniej nic o tym opinii publicznej nie wiadomo), to tak dynamiczne działanie może świadczyć o „kontrwywiadowczym przebudzeniu” Unii Europejskiej.
Ekspert ds. Bezpieczeństwa. Były obserwator przy misji ISAF w Afganistanie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka