Nie jest mi bliski ani dość cyniczny sposób uprawiania polityki, ani światopogląd lidera SLD Grzegorz Napieralskiego. Trzeba jednak docenić, że pomimo dramatycznej sytuacji, w której znalazła się polska pseudolewica on przynajmniej stara się wyciągać wnioski z klęski Olejniczaka i zamiast przymilać się do Superstacji, próbuje ugrać jak najwięcej dla swojej formacji. Wybierając poparcie prezydenckiego weta w sprawie tzw. ustawy medialnej, pokazał, że daje przynajmniej cień szans na poprawienie wyników SLD w następnej kadencji.
PiS i PO boksują w innej kategorii wagowej
Partie Kaczyńskiego i Tuska – co by tu dużo nie pisać – totalnie zdominowały polską scenę polityczną. Napieralski ma więc nie lada problem. Pokonał, co prawda Olejniczaka w wyborach na przewodniczącego partii, ale jaka to pociecha, skoro w efekcie wyniszczającej walki potwierdził tylko o sobie i swojej formacji opinię karierowiczowską i bezideową. Na dodatek o ile, o wojnie w SLD było jeszcze głośno, o tyle planami i zamierzeniami Napieralskiego mało kto już się zainteresował. Nie może być jednak inaczej, skoro PiS i PO kreują dziesięć razy bardziej medialne spektakle. To te dwie partie toczą batalię w Parlamencie i ścigają się w sondażach opinii publicznej. Napieralski zwietrzył swoją szansę, wykorzystując narastający spór prezydenta z obozem rządowym. Trzeba przyznać, że zrobił to niezwykle sprytnie. Tylko dzięki takiemu manewrowi, który zastosował Napieralski, a który pokrótce można scharakteryzować jako „kto zapłaci więcej”, ma szansę na wejście do wielkiej gry.
PiS nie ma wyboru
Kaczyński musi sobie zdawać sprawę z faktu, że PiS znajduje się w położeniu parlamentarnym na tyle skomplikowanym, że każdy sojusznik jest na miarę złota. Stąd prezydent zaprasza lidera SLD do Pałacu Prezydenckiego i stara się stworzyć miłą atmosferę. Ilość szabel SLD jest, co prawda stanowczo zbyt mała, aby móc myśleć o odwoływaniu jakiegoś z ministrów rządu Tuska, ale wystarczająco duża, aby przy pomocy weta prezydenta blokować część ustaw. Oczywiście, że w niektórych sprawach PiS stara się też zepchnąć SLD do narożnika, grając na nucie socjalistycznej, są to jednak sporadyczne sytuacje. Generalnie więc to PiS zależy na SLD, a nie odwrotnie.
PO zbyt pewna siebie
Zbigniew Chlebowski był tak pewien, że SLD musi razem z nimi odrzucić weto prezydenta, iż chciał głosowania nad tym już na najbliższym posiedzeniu Sejmu. Tak było jeszcze w zeszłym tygodniu. Widać było, że przewodniczący klubu PO jest z siebie bardzo zadowolony. Politycy Platformy zapomnieli jednak, że na stanowisku szefa SLD nastąpiła zmiana i zamiast miękkiego Olejniczaka, mają za partnera gracza, którym jest Napieralski. To zresztą nie jedyny powód pójścia w sprawie ustawy medialnej SLD pod rękę z PiS. Po prostu jeżeli zawarliby układ z Platformą, a ta by ich oszukała( faryzeuszowsko oburzając się na to, że przecież PO stołkami nie handluje) to Napieralski zostałby wykiwany. W sytuacji koalicji w tej sprawie z PiS nie ma tego zagrożenia, ponieważ zawsze jest alternatywa powrotu do rozmów z Platformą. Partia Tuska zapłaciła cenę za zbytnią pewność siebie. SLD już nie będzie, jak to było za czasów przewodnictwa Olejniczaka, zadowalać się „waleniem” w partię Kaczyńskiego. Jaka to pociecha dla Napieralskiego, skoro elektoratu musi szukać wśród obecnych wyborców Platformy? I z tego dobrze sobie sprawę zdaję nowy lider Sojuszu.
raz z PiS, raz z PO
Myli się jednak ten kto uważa, że od teraz Napieralski zawrze jakąś mniej, lub bardziej cichą koalicję z PiS. W błędzie są także politycy partii Kaczyńskiego, jeżeli na to liczą. Należy spojrzeć na sytuację realnie. SLD pójdzie tam, gdzie będą owoce. Sześć lat w opozycji potrafi z pewnością wygłodzić, zwłaszcza tak nienasyconych działaczy, jak ci z naszej pseudolewicy. Sentymenty i programy będą na dalszych miejscach, o ile w ogóle. Dlatego w sprawie zawetowanej dzisiaj przez prezydenta Kaczyńskiego tzw. ustawy kominowej można założyć, z dużą dozą prawdopodobieństwa, że SLD wesprze Platformę. Niby dlaczego mieliby tutaj pomóc PiS? No a poparcie partii rządzącej otworzy pewne możliwości. A później będzie chęć zniesienia przez Platformę finansowania partii z budżetu, a wtedy wówczas ponownie Napieralski wybierze się na Krakowskie Przedmieście, aby wypić dwie kawki i będzie po sprawie.
SLD coraz mocniejsze
Jeżeli taki stan będzie trwał w dalszym ciągu to powinno to zaprocentować wzmocnieniem Sojuszu. W końcu SLD stoi z boku bieżącej awantury. Ponadto narasta niechęć do Platformy, a nie przekłada się to na wzrost poparcia dla PiS. To wszystko ma szansę zaprocentować i w następnym Parlamencie Napieralski mając jakieś 70 szabel może zadecydować o tym, która z dwóch wielkich partii będzie miała swojego premiera. Szansą na wyjście z tego klinczu i ciągłych rozgrywek z SLD byłoby jedyni porozumienie PiS z PO o zmianie ordynacji wyborczej na większościową. Na to jednak zgody Jarosława Kaczyńskiego nie ma. Na nic więc może się okazać zwycięstwo PiS w roku 2011. Zwiększa to zatem szanse Platformy na 8 lat rządów i po kolejnych wyborach na koalicję PO- SLD- PSL.
Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka