Komu bije dzwon, to już wiadomo od niemal trzech lat. Bije coraz głośniej i nie przestanie aż Polacy nie skończą tego, co zaczęli przodkowie we wrześniu 1939 roku. Zwycięstwo przyjdzie, bo po długich latach od tamtych dramatycznych wydarzeń wroga należy ostatecznie zwyciężyć. Mimo, że wróg jest ukryty, działający od wewnątrz Narodu. Teraz natomiast mamy ku temu okazję, jak nigdy do tej pory, aby Polska stała się w pełni wolna i wielka.
Dzwon wciąż bije, a jako pierwszy melodię usłyszał obywatel miast i WSI – pewien hrabia zaściankowy z Budy Ruskiej. Za nim w szeregu ustawili się towarzyszki i towarzysze pracy z Parlamentu ostatniej kadencji. Teraz z kolei melodię wygrywa członkom „zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi”, a na końcu kolejki czekają już samorządowcy, zwłaszcza ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, którzy rekordowo zdobyli liczbę mandatów w czasie ostatnich wyborów.
Obserwując zmiany, które zachodzą w naszym społeczeństwie odnoszę wrażenie, jakby to był pogrzeb. Są żałobnicy, są płonące znicze trzymane w dłoniach, i to nie byle jakich, bo w sędziowskich. Są ci, którzy odeszli i głosu jakby już nie mają, choć pokrzykują jeszcze coś przed kamerami, to już tylko niemoc słyszę. Żałoba. Pytanie po czym?
Dekomunizacja, jakże szeroko rozumiana, stała się wreszcie faktem. Proces ten stanowi swoiste rozliczenie z minioną epoką i obejmuje wiele sfer życia publicznego. Tego podstawowego elementu zabrakło w trakcie transformacji ustrojowej, co czyni nas, niestety, zacofanymi pod wieloma względami, choćby gospodarczym czy sądowniczym od innych państw, które uporały się już z tym problemem we właściwym sobie czasie.
Okrągłostołowi architekci sprytnie przebudowali gmach PRL-u „betonując” go sądownictwem oraz specjalnie do tego celu powołanym w czasie trwania stanu wojennego Trybunałem Konstytucyjnym. W myśl postępowych budowniczych postpeerelowskiego ładu sędziowie mianowani w tamtym okresie mieli stanowić fundament nowego porządku. W taki oto sposób komuniści zabezpieczyli się przed nowym rządem wyrosłym na fundamencie wolnościowego zrywu Solidarności na wiele lat do przodu.
Stworzono układ zamknięty, uzurpując sobie po dziś dzień stanowiska, czuwając nad politykami z czerwonym rodowodem i ich pracą. Kto był spoza sędziowskiej kasty nie zrobił kariery, bo Krajowa Rada Sądownictwa nie pozwoliła, czego mieliśmy przykład w postaci niedopuszczenia 265 asesorów mianowanych przez Ministra Sprawiedliwości. A to tylko jeden z przykładów, bo Rada zapewniała ochronę skorumpowanym sędziom przed... wymierzaniem im sprawiedliwości. Ale i na nią znalazł się sposób, jak i na Trybunał. Więc nadejszla pora na Sąd Najwyższy.
Uzbierało się przez te lata zbyt wiele przykładów zachowań ze strony pracowników wymiaru sprawiedliwości, szczególnie sędziów, które jednoznacznie alarmują o potrzebie zmian. Wyroki na telefon, próba podjęcia działań w celu niszczenia Prawa i Sprawiedliwości, „zabranie” pieniędzy przed kamerami, kradzieże kiełbasy, spodni, sprzętu elektronicznego, części do wiertarki, pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanych grupach przestępczych, łapówkarstwo za przymykanie oczu na łamanie prawa.
A ilu poszkodowanych, którym zniszczono życie prywatne i zawodowe przez celowe bądź niedbałe orzekanie? Grabieże majątków, odebranie sieci sklepów, zniszczenie prężnie rozwijającej się rodzimej marki komputerów, wydawanie wyroków wbrew dowodom, np. pozbawiając młodego mężczyznę wolności na wiele lat, który rzekomo dokonał zabójstwa, bądź innego, który rzekomo zgwałcił i zamordował nastolatkę... Albo uwięzienie chorego psychicznie mężczyzny, który ukradł... wafelka w sklepie.
Na szczęście Polacy dojrzeli po niemal 30 latach do tego, aby w końcu posprzątać bałagan po reliktach minionej epoki. Zaczęli od zmian podstawowych, które mają swoje źródło w sercach i umysłach. Chwała im za to! Tak więc Naród, który nie dał się już więcej mamić zaklęciami o „zielonej wyspie”, zachętami do poprawy sytuacji materialnej w postaci zmiany pracy i zaciągnięcia kredytu, ruszył do urn wyborczych i dokonał swoistego egzorcyzmu, uwalniając się od jedynie słusznej opcji politycznej. Pierwsze zmiany dotyczyły polityki, gdzie partie broniące starego porządku, w tym jedna, która rzekomo nie miała z kim przegrać, zostały odsunięte od sprawowania władzy.
Obecnie Rząd Zjednoczonej Prawicy, z Prawem i Sprawiedliwością na czele, dokonuje reform w sferze wymiaru sprawiedliwości, zwanym ironicznie przez niektórych wymiarem niesprawiedliwości. Był on właściwie nie reformowany przez okres około 30 lat. Dzięki Bogu! I dzięki... Platformie Obywatelskiej. Oczywiście, bo któż inny, jak politycy PO skutecznie przekonali Polaków, że władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza wyglądają niczym nieboszczyk, którego należy pogrzebać?
Jak widać nie brakuje przeciwników reformy tego Bałaganu. Patrząc na zebranych obrońców demokracji (ludowej) i komuszej praworządności, podskakujących w rytm wesołego Romka, zastanawiam się nad scenariuszem nowej komedii autorstwa Stanisława Barei. Śmiem twierdzić, że gdyby mistrz żył, stworzyłby dzieło życia na kanwie obecnych wydarzeń. Być może byłoby to zwieńczeniem jego dorobku artystycznego? Nikt inny w sposób tak zabawny i kąśliwy zarazem nie przedstawiał codzienności w polskim socrealizmie.
Niestety filmu nie będzie, za to jest spektakl pisany „spontanicznie”, który ilością odcinków pobił już „Modę na sukces”, a wielu bohaterów jakby wysypało się z tragikomicznego scenariusza wielkiego artysty. Na przykład niedoszły lider opozycji nowoczesny Rysiek. Iluż to odkryć dokonał na kartach historii i geografii! Aż dziw bierze, co taki chłop robi w polityce? Choć jego nazwisko zostało usunięte z nazwy partii, to wciąż w niej działał, aż sam się odsunął. I co wyszło? Nowoczesna bez Ryszarda Petru, to niczym „Ojciec chrzestny” bez Don Corleone. Albo jak barszcz bez buraka. Jedno jest pewne - „wszystkie Ryśki, to porządne chłopy”.
Są jeszcze inni bohaterowie, choćby zagorzała feministka, niejaka Joanna Scheuring-Wielgus, krzycząca na wiecu plemiennym: „dość dyktatury kobiet!”. Co za odwaga! Tylko brać przykład i pamiętać przy najbliższych wyborach, szanowne feministki. Nie brakuje „gwiazdorów” i „gwiazd” kultury peerelu, bohaterskiego obrońcy demokracji, który porzucił posadę, by wyjść na barykady i żebrać o datki do puszki. Może spłaci w ten sposób zaległe alimenty?
Natomiast niekwestionowany lider opozycji, prezes rady ministrów w gabinecie cieni, Grześ „Shrek” Schetyna wciąż radzi jak przejąć władzę w kraju, gdzie kaczyści – faszyści znęcają się we wszelki możliwy sposób nad ludem pracującym. Wszystkie chwyty dozwolone, skargi w Parlamencie Europejskim, biadolenie w niemieckich mediach, próba odbicia władzy przez tzw. „ciamajdan”...
Czy ludzi o takim zachowaniu można traktować poważnie? Panią Hannę Gronkiewicz – Waltz, prezydent Miasta Stołecznego albo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza? Z zarzutami aż głowa boli. A z ich strony uchylanie się od odpowiedzialności. Co z tego, że kilkudziesięciu tysiącom Warszawiaków zagrabiono mieszkania, przy udziale pracowników wymiaru sprawiedliwości. Lub czym jest ponad 30 kont bankowych i nieujawnianie swego majątku w wymaganych oświadczeniach? Bądź jawne wspieranie sędziów występujących przeciwko legalnie wybranemu rządowi? Wreszcie to wszystko dobiega kresu.
O pani pierwszej prezes na uchodźstwie nie wspomnę. Oszczędzę klawisze. Jak i o panu pierwszym, jak mu tam było? „Nieśmiertelnym” Andrzeju. Jego rola już się skończyła. Pani też dziękujemy. Wszystkim agentom wojskowych służb, przebierańcom, szaleńcom i czarodziejom, burzycielom porządku, wylegującym się i czyniącym zgiełk przed budynkami rządowymi podobnie – żegnamy państwa.
Pracownikom bezpieki zapewniono już uczciwe emerytury, a ulicom i placom właściwych patronów. Jeszcze radziłbym najmiłościwiej nam panującym, aby zaprowadzili porządek na uczelniach wyższych oraz w mediach. Tam również nie brakuje elementów minionej epoki. A są to niezwykle istotne i wrażliwe dziedziny życia społecznego, które kształtują umysły Polaków. Najlepiej zacząć od zmiany ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
To kwestia czasu. Nadejdzie upragniona chwila, iż zapanuje porządek. Cierpliwości i więcej nadziei. No i modlitwy za Rząd, za Premiera i Prezydenta. Szczególnie za tego ostatniego, by doprowadził całą reformę do końca, grzebiąc na cmentarzu historii bohaterów okrągłostołowej epoki.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo