Spot reklamujący polską prezydencję w Unii Europejskiej to - delikatnie mówiąc - porażka. O co chodziło twórcom i scenarzystom? Tego, to chyba nawet najstarsi górale nie wiedzą.
Nie wiedzą również czołowi polscy marketingowcy i specjaliści PR, którzy na spocie nie pozostawiają suchej nitki. Tandetny, bez sensu, bez związku z tematem, bez związku z Polską - to tylko delikatne, pierwsze z brzegu opinie znanych w Polsce prezesów renomowanych agencji promocji.
Spot budzi konsternację. Marcin Gajownik, wiceprezes zarządu i dyrektor komunikacji marketingowej w Agencji Promocji Miast i Regionów pisze o nim m.in: Zaprezentowany właśnie spot jest co najmniej przeciętny. Gdyby nie logo prezydencji, mógłby reklamować cokolwiek. Polski w nim tyle co nic i bynajmniej wcale nie chodzi o brak maków, chabrów, łanów zbóż, konia z wozem itd. itp. Choć filmik wykorzystuje wdzięczny przecież motyw tańca, nie ma w nim pasji ani polotu, nie wciąga widza do Polski, a fabuła z naburmuszoną Europą obudzoną z letargu przez pełnokrwistego Polaka jest raczej mało czytelna (przecież widzowie nie będą masowo czytać eksplikacji autorów).
Pomijając już jednak to, co w obrazku (jednym się spodoba, innym nie), spot jest kolejną (choćby po słynnym bączku-gadżecie) odsłoną głębszego problemu. Jego sedno leży nie tyle w słabości tej konkretnej produkcji, co w słabości narodowego marketingu Polski w ogóle, albo nawet w jego braku. Od czasu, gdy - bodajże w 2007 roku - swoje prace nad marką narodową przerwał Wally Olins, nie zostały one przez nikogo podjęte na nowo i w sposób kompleksowy. I tak raz promujemy się poprzez kosmitów (Polska na ITB w Berlinie), by za chwilę - poprzez taniec. Nie byłoby nic złego w różnorodności motywów, gdyby wynikał z nich jasny przekaz podporządkowany jednej, spójnej myśli strategicznej. Jak się okazuje sami - jako kraj – nie wiemy, co chcemy o sobie powiedzieć, a spot prezydencji jest tego czytelnym przykładem. A braku jasnego komunikatu, idei przewodniej nie zastąpią eksplikacje twórców (notabene dobre dzieło powinno bronić się samo).
Natomiast w informacjach masowych mediów o spocie można wyczuć ekscytację technologią: animacja 3D, motion capture… Tyle, że sam fakt, iż Polska w swoim spocie wykorzystała animację 3D, na nikim w Europie już wrażenia nie zrobi.
To tylko jedna z wielu druzgocących opinii na ten temat. Pozostałe, jakie udało mi się znaleźć i przeczytać, brzmią podonie. Łączy je również jeszcze jedno stwierdzenie: kolejna niewykorzystana szansa.
Zastanawiam sie czy mogło być inaczej, w dzisiejszej Polsce. To, że kiczowaty taniec nas promuje - to chyba jednak nie przypadek. Od kilku bowim lat na główne zmartwienia oraz emocje Polaków kreuje się taneczne zmagania różnych gwiazd i gwiazdeczek na tefałenowskim parkiecie. Taniec (ale tylko w tv), beztroska zabawa,grill,piwko, życie rzeczywistością medialnych celebrytów - oto kim są dzisiejsi Polacy.
Agustin Egurrola (autor choreografii w spocie) i Jakub Wojewódzki (scenarzysta koncertu uświetniającego początek prezydencji) - oto symbole rzeczywistości Polski w XXI wieku. Patrząc na tę nędzę, na nędzę tych dwóch postaci, którzy z polskiej publiczności w swoich programach robią bezmózgich warchołów, stosując wobec nich chwyty poniżej pasa, pojawia się pytanie, czy stac nas na inny, nie kiczowaty i sensowny spot promujący nasz kraj.
Odpowiedź chyba jednak jest jedna - obecnie to szczyt naszych możliwości artystycznych i intelektualnych. I nie tylko spot to zmarnowana szansa. Zmarnowaliśmy całe te 20 lat.
Spot można znaleźć tu:
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/animowany-taniec-w-spocie-promujacym-polska-prezydencje-w-ue-wideo
Inne tematy w dziale Polityka