Na portalach, forach internetowych, w domach, na grillach rozmawiamy o polityce. Zdarza się. Pomstujemy na "onych", że chamy, że nic nie robią, że jest ogólnie źle i demokracja zagrożona, cokolwiek to znaczy.
Tymczasem prawdziwe życie, prawdziwa polityka rozgrywa się nie na poziomie meta, ale na poziomie mikro. Tu, pod twoim nosem, koleżanko i kolego.
Już to C.L. Lewis pisał, w "Listach starego diabła do młodego": chcesz, by człowiek pogrążał się, niszczył się sam, oddawał złu? Spraw, by nie widział problemów najbliższych, by był niewrażliwy na swoje otocznie, na najbliższych ludzi. Ale równocześnie niech zamartwia się i załamuje z powodu głodujących sierot z drugiej półkuli.
Wczoraj miałam wizytę straży miejskiej. Dwie kobiety, umundurowane zapukały do mych drzwi. Otworzyłam i wpuściłam. Nie mam nic na sumieniu, nie zalegam z żadnym mandatem za parkowanie, nie wdaję się w uliczne bójki, słowem, jestem pokojnym człowiekiem starającym się z godnoscią dźwigać krzyż codzienności.
Panie powiedziały, że kontrolują mieszkańców pod względem legalności wywożenia śmieci, legalnego przyłącza do kanalizacji etc. Ponieważ wszystko mam posegregowane, wszystkie umowy w jednym miejscu, a z opłatami jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zalegać, lub o czymś zapomnieć, pełna dobrej woli przedstawiłam kobietom w mudurach, opłacanym z moich podatków wszystkie dokumenty.
Usłyszałam: popełniła pani wykroczenie. Pojemnik na śmieci ma pani za mały. Wypisuję mandat (od 100 do 500 zł)
Jak to za mały? gdy wprowadzałam się do domu, kupiłam pojemnik zgodnie z wymogami prawnymi, które wcześniej dokładnie sprawdziłam. No tak, ale to było w 2005 roku - odpowiedziała strażniczka - W 2009 roku rada miasta uchwaliła ustawę numer XXVICXVIIXXCVI o nazwie mefgiusfvgbdhvaw, która stwierdza, ze mieszkaniec produkuje nie 30 , a 40 litrów śmieci. Pani pojemnik nie odpowiada tej ilości, jest za mały o 20 litrów.
No, ale ja nie potrzebuję większego, nie mam problemu z nadmiarem śmieci, jako, że po prostu je segreguję (plastiki zawsze wyrzucam do plastików, choć muszę jeździć daleko z tymi śmieciami, gdyż na całym moim wielkim osiedlu nie ma ani jednego kontenera na plastik), pojemnik na papier mam natomisat pod domem, więc jest mi po prostu wygodniej posegregować śmieci i nie mieć problemu (nie segreguję śmieci z pobudek ekologicznych)
To nie ważne, proszę pani. Ma pani za mały pojemnik. Naliczam mandat.
Może jakieś upomnienie? Przecież nigdy nie spóźniłam się z żadnymi płatnosciami, ani nigdy nie sprawiałam żadnych problemów, jako szary obywatel.
Naliczam pani mandat, popełniła pani wykroczenie. Może pani nie przyjąć, spotkamy się w sądzie grodzkim.
Tak oto zostałam niemal przestępcą.
Krótka kwerenda wśród sąsiadów - wszyscy, którzy wpuścili strażniczki do domu dostali mandaty. Uratowali się ci, których albo nie było, albo po prostu nie są naiwni.
Straż miejska przecież nie jest od tego, żeby pomóc mieszkańcowi. Straż miejska jest od tego, zeby pokazać ci, gdzie twoje, parszywcu, miejsce. Że jesteś potencjalnym bandytą, z makabrycznie złą wolą, na dodatek niespełna rozumu, bo byle urzędniczyna wie lepiej od ciebie, ile śmieci produkujesz.
Zadzwoniłam do firmy świadczącej nam usługi wywozu nieczystości. Tak się ciekawie składa, że mam w niej znajomego z dawnych lat, który udzielił mi takiej oto informacji: to jest tak - nasza firma ma umowę na 100 tys litrów śmieci z mieszkańcami (przykładowo) - według urzędniczego przelicznika śmieci na głowę. Wywozimy zawsze 50 % tego, nigdy nie wywieźliśmy całości, ponieważ ludzie nie są w stanie tyle wyprodukować.
Podobnie sprawa się ma ze zużyciem wody na jednego mieszkańca. Urzędnicza norma to 6 metrów sześciennych na osobę. Tymczasem każdy, kto ma licznik wie, że zużywa się przy normalnym, wcale nie oszczędnym trybie życia około 2/3 tej ilości.
A teraz proponuję wrócić do dwóch pierwszych akapitów tej notki. I brać wreszcie sprawy w swoje ręce, tu blisko domu, blisko siebie.
Inne tematy w dziale Polityka