lugola lugola
2977
BLOG

"Krzyż". Moje refleksje po obejrzeniu filmu

lugola lugola Polityka Obserwuj notkę 100

Z niejednego pieca chleb jadłam, więc pokazane na filmie "wyczyny" różnych osób specjalnie mnie nie szokowały. Owszem, to boli, gdy ktoś profanuje symbole, dla mnie święte, lub gdy ktoś znieważa Krzyż Chrystusa. Boli bezsilność wobec głupoty i pustoty. Mnie ludzi, którzy szyderczo odgrywali sceny biczowania, układali krzyż z puszek po piwie etc najzwyczajniej w świecie żal. Szkoda. Wykształciłam się (i kształcę nadal) w dziedzinie zwanej naukami społecznymi, więc mogłabym przytoczyć dziesiątki teorii tłumaczących zachowanie motłochu na Krakowskim Przedmieściu, mogłabym scharakteryzować Dominika Tarasa z perspektywy psychologii społecznej. Ale nie to jest moim celem - celem tej notki. Ponieważ, jak już napisałam wyżej, tych nieszczęśnych ludzi, którzy dali sie wmanewrować w tę brudną grę, którzy urzadzili sobie piknik na świeżym grobie, którzy myślą, że są lepsi, bo nie boją się plunąć na wartości dla innych święte i ważne - tych ludzi mi żal. Jedyne, co można dla nich zrobić, to modlić sie za nich, by ich otrzeźwienie nie było dla nich zbyt bolesne i nie przyszło zbyt późno. I to właśnie robię.

Film Ewy Stankiewicz "Krzyż. Solidarni 2010 część II" to odpowiedź na zarzuty, jakie stawiano jej i Janowi Pospieszalskiemu w kwietniu 2010, że w swoim pierwszym dokumencie pokazali tylko jedną stronę. Do tej pory nie wiem, o jaką stronę im (mainsteimowym publicystom i krytykom) chodziło, ale podejrzewam, że nie podobało im się nie uwzględnienie w filmie takich wypowiedzi, jak "Polacy, nic sie nie stało, to tylko Kaczor".

Owszem, w "Solidarnych 2010" takich wypowiedzi nie było. Czy dlatego, że pani Ewa ich nie nagrała, czy może dlatego, że ich WTEDY nie było w ogóle?

W drugiej części bowiem takich wypowiedzi, tej drugiej strony, znajdujemy całe mnóstwo. Słyszymy "prześmieszny" kawał "czym sie różni wódka od prezydenta Kaczyńskiego? Wódka nie spada z nieba", słyszymy, że "pisowcy to nie są ludzie", że "nic takieo się nie stało" - w dzień politycznego mordu w Łodzi. Widzimy rozszarpywaną na strzępy pluszową maskotkę przedstawiajacą kaczorka z okrzykami "jeszcze jeden! jeszcze jeden!", widzimy i słyszymy nawoływania do eksterminacji "Na stos z moherami" (w oryginale z błędem ortograficznym), widzimy takie chamstwo i plugastwo, jakie najczęściej spotyka się na gierkowskich, śmierdzących blokowiskach.

Co jeszcze jest charakterystyczne: nikt z obrońców Krzyża nie bał sie mówić do kamery, wypowiadał się z otwartą przyłbicą, firmując wypowiedź swoją twarzą. Nie można tego powiedzieć o stronie przeciwnej, gdzie operator i reżyserka są czasem wulgarnie atakowani, a uczestnicy tarasowej "kontrmanifestacji" uciekają przed kamerą lub zasłaniają twarze. Oczywiście nie wszyscy.Ale gdy po stronie obrońców Krzyża takich przypadków nie ma, po stronie przeciwnej odnotowujemy ich dużo.

 

Ale jak pisałam, to wszystko nic. Dlaczego nic? Bo to tylko efekt, skutek. Skutek czego?

Oto minister kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego pokazuje w całej pełni pogardę władzy dla ludzi. W dniu planowanego przeniesienia Krzyża, gdy obrońcy do tego nie dopuszczają, wychodzi na moment ze swojej gawry i półgębkiem coś tam rzuca dziennikarzom, po czym znika ponownie. Ludzie pilnujący Krzyża nie mają pojecia co sie dzieje, co będzie dalej, jakie są decyzje...dowiadują sie tego ze strzępków informacji przekazanych przez dziennikarzy. Urzędnicy państwowi, których zadaniem głównym jest służenie społeczeństwu, bo dzieki społeczeństu mają swoje pensje i status, nie uważają za właściwe prowadzić dialogu właśnie z tym społeczeństwem.

Druga scena z udziałem ministra Michałowskiego. Pani Stankiewicz zadaje mu jedno pytanie, kto podjął decyzję o usunieciu Krzyża. Minister zachowuje się jak jakiś niewychowany kark z dyskoteki w wiejskiej remizie. Ignoruje pytającą, coś tam grzebie w telefonie, dzwoni, jest niegrzeczny, opryskliwy. Wsiada do swojej służbowej, utrzymywanej na nasze pieniadze, wypasionej bryki i już odjeżdzając, rzuca odpowiedź"Ja". Czy to jest zachowanie ministra? W dzisiejszej Polsce - tak.

Czemuż więc dziwić sie młodym ludziom? Przykład wszak idzie z góry. Oto "elity" rządzące uczą, jak pogardzać myślącymi inaczej.

Jedno tylko małe ale: tarasowcy nie zdają sobie sprawy, ze ich wyniosła pogarda urzędników nie omija również.

 

Ja nie mówię, że mam za złe urzędnikom, że jeżdżą dobrymi samochodami i mają swoich kierowców. To dobrze, chyba o to chodzi, żeby urzędnik za służbę państwu i społeczeństwu miał odpowiednie profity, w końcu też to państwo reprezentuje.

Tylko czy w przypadku urzędników kancelarii prezydenta Komorowskiego mamy do czynienia z służbą publiczną?

 

I w wreszcie sceny, w których szwadrony umięśnionych, dobrze odżywionych, wysportowanych byczków otaczają grupkę, może dziesiecoosobową, staruszków modlących sie pod krzyżem. Aplauz młodej publicznosci - która w tym momencie jest zaprzeczeniem samej siebie - przecież to zazwyczja młodzi kontestują władze, stosowanie przymusu, zwłaszcza bezpośredniego. A tu? Dwóch ogromnych policjantów wyprowadza staruszkę opierająca się na kuli....

To wtedy ja poczułam zimny dreszcz na plecach.......

 

lugola
O mnie lugola

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (100)

Inne tematy w dziale Polityka