Trzeba sobie przypomnieć, żeby móc zapomnieć (P. Najsztub)
A więc lecimy:
ok. 200 tysięcy ofiar stalinizmu tylko w latach 1944-1952 - to byli głównie Polacy, AK-owcy, żołnierze podziemia antykomunistycznego, zwykli obywatele ośmielający się kontestować nową okupację......
W jaki sposób byli mordowani? Najczęściej strzałem w tył głowy, jak oficerowie z Katynia, w podziemiach więzień odziedziczonych po gestapowcach. Wcześniej jednak byli nieludzko torturowani, wyrywano im paznokcie, trzymano w karcerach, karmiono słonymi śledziami, sadzano na odwróconym taborecie, skakno po brzuchu......
Potem osądzano ich podczas groteskowych procesów, zasądzano wyrok śmierci i strzelano w tył główy.
To tylko kilka pierwszych lat panowania naszych wyzwolicieli, którym warszawsko - krakowska "elita" na pamiątke tamtych chwil paliła w maju świeczki.
Potem były kolejne lata represji, rok 68, 70, "Wujek", stan wojenny.....
Czy ktoś zliczył te ofiary?
Jeszcze nie.
A czy ktoś rozliczył katów?
Gdzie są ci, co wyrywali paznokcie niewinnym ludziom? Przecież to nie były ufoludki. Gdzie są ci, którzy strzelali do strajkujących robotników?
Kiedy wreszcie rozliczymy się z TĄ przeszłością? Z tym kawałkiem naszej historii? A może niektórzy uważają, że już się rozliczyliśmy, zapalając znicze czerwonoarmieńcom?
Co, Kaziu?
Czy usłyszę zarzut, że to przeszłość? Że musimy patrzeć w przyszłość, że gruba kreska, że moje pisanie to niepotrzebne, wręcz szkodliwe jątrzenie.......?
To co w takim razie robi książka Grossa na najbardziej wyeksponowanych półkach w polskich księgarniach?
Inne tematy w dziale Kultura