Zacznijmy od pomniejszych przykładów…
Możemy debatować nad rasizmem w radio, ale nie przeszkadzają nam poranno-wieczorne teledurnieje w TV. Pytania proste (przesuń pan zapałkę, zwierze na „k”) niemniej mimo pustych linii nie da się dodzwonić. A nie da się, bo to właściciel decyduje, kiedy otworzyć linię. Mało kto o tym wie, że to jego decyzją w godzinnym programie tylko trzy osoby trafią na wolną linię. Ale barany dzwonią, płacą i płaczą. Owszem, głupota powinna być ukarana. Ale tak samo powinno być ukarane oszukiwanie klientów. Mało? Już służę kolejnymi przykładami.
Przyzwyczajamy się, że na komórki przychodzą nam reklamy. Do codzienności należą smsy typu: ‘Wygrałeś mercedesa, wycieczkę, tysiąc złotych’. Organizatorzy tych „konkursów” liczą na ludzi ograniczonych umysłowo, którzy będą wysyłali smsy z prośbami o odbiór nagród. A każdy taki z 3 zł kosztuje. Nagród nie ma. Są za to prawnicy, którzy umieją dowieść, że nie było żadnej oferty i nie ma żadnych zobowiązań. A przecież wystarczyłoby, aby organizatorzy „konkursów” oficjalnie podawali listę zwycięzców… Jeszcze lepsze numery wykręcają firmy dostarczające komercyjny flirt. Jeśli kiedyś odebraliście wiadomość w stylu „Co tam u ciebie słonko:)” z nr typu 7414 to wiecie o co chodzi. Firmy bombardują ludzi podobnymi wiadomościami licząc na trafienie kogoś z problemem emocjonalnym. Taki człowiek jest w stanie w miesiąc wysłać smsy za 2-3 tys. zł.
Nikomu nie przeszkadza, że za publiczne pieniądze jesteśmy atakowani telenowelami i nawet stara poczciwa „Jaka to melodia” jest tak przepełniona reklamami, że żal to oglądać. Po co komu przekaz misyjny telewizji publicznej, skoro nie różni się on niczym, od tego co oferują inne stacje.
Ale są i kwiatki. Któryś z programów rozrywkowych (chyba niemieckich) zajmował się seksualnymi prowokacjami. Jedna z nich polegała na tym, że atrakcyjna hostessa zaprowadzała przypadkowego gościa hipermarketu do przebieralni, gdzie kazała sobie przymierzać staniki, po czym wychodziła, mówiąc że wróci. Jeden z „wrobionych” popełnił samobójstwo po tym, jak dowiedział się, że cały kraj widział go w TV w sytuacji żywo przypominającej masturbację.
Podobny przypadek miał miejsce w szweckim odpowiedniku Big Brothera, gdy jeden z uczestników nie wytrzymał presji i odebrał sobie życie. Ostatnia katastrofa w TV miał miejsce w Niemczech (tu) i zakończy się najprawdopodobniej paraliżem uczestnika telewizyjnej zabawy, który na oczach rodziny (!) miał skakać przez samochody na pneumatycznych szczudłach.
Komentarze
Pokaż komentarze (2)