LUDzik LUDzik
470
BLOG

Świadomość narodowa (sic!)

LUDzik LUDzik Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Pojęcia „narodowej świadomości” używa niewielu ludzi, nawet wśród tych zorientowanych na prawą stronę sceny politycznej. Mamy natomiast szereg terminów w jakimś stopniu zbliżonych (wszystkie one powodują niesmak w środowiskach lewicowo-liberalnych): duma narodowa, zdrada stanu, cechy narodowe…długo można by wymieniać. A co by to było, gdyby istniała (obiegowo i lub w znaczącej myśli naukowej) i świadomość narodowa? Jako zdeklarowany liberał uważam co prawda hipotezę istnienia faktyczno-ontologicznego takiego bytu za błędną, ale cóż nam wszak szkodzi trochę pofantazjować intelektualnie?
Warto od razu zauważyć, że świadomość to nie inteligencja – pełną i trwałą świadomość mogłaby mogłyby mieć nawet narody, których mizerna inteligencja objawiałaby się (w praktyce) w zmarginalizowaniu, poddaństwie i uwikłaniu w zależności. Z drugiej strony z trudnością przychodzi nam imaginacja narodu („świadomego”), który nie byłby związany z jakąś („inteligentną – tj. sprawną) strukturą polityczną. Owszem istnieją Kurdowie – lecz fakt, że o nich wiemy wynika bezpośrednio z polityki przeciwko tej grupie prowadzonej, czyli przeciwko pewnej politycznej podmiotowości – formie struktury. Jestem świadom, że utożsamienie inteligencji z ekspansywnością państwa narodowego jest nader naciągana, mniej więcej w tym samym stopniu, w jakim „inteligentnym” można by nazwać współczesny komputer.
Gdy słyszymy slogan „świadomość narodowa” od razu wpadamy w koleinę totalitarnego my7ślenia heglowsko-marxowskiego. Wydaje się, że z jednej strony duch absolutny rozpoznaje się i rozbudza wraz z wyodrębnieniem się z narodu, z drugiej zaś strony to, do mas ludzi (danej narodowości) należy obowiązkowe dostrzeżenie własnej, historycznie przeznaczonej świadomości i życie zgodnie z jej wolą. Dziwnym trafem ta wola jest zazwyczaj interpretowana jako rządna krwi łaknąca exterminacji (zwłaszcza opozycji i słabszych narodów). W ten właśnie sposób czerwona świadomość zlała krwią pół świata, a brunatna skopała wojskowymi buciorami kolejną ćwierć.
Otóż zapomnijmy na moment o powyższych oczywistościach i przyjmijmy ryzykowną tezę, że grupy ludzkie mają możliwość formować się w strukturę mogącą stworzyć świadomość. Takim tworem częściowo nam znanym jest ludzki mózg, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, aby nośnikiem świadomości był inny, odpowiednio wykształcony mózg lub inteligencja krzemowa w dalekiej przyszłości. Kto wie jakie jeszcze nieznane ludziom agregaty mają taką zdolność. Można na potrzeby naszych rozważań założyć, że takim agregatem jest zbiór świadomości ludzkich , które składają się na świadomość wyższego rzędu.
Świadomość nie jest rzeczą a procesem. Choć ciężko wyobrazić sobie świadomość pozbawioną inteligencji lub sensorium, to jej istotą nie jest posiadanie któregoś bądź obu z wymienionych. Świadomośc jest niejednoznacznym zjawiskiem w trakcie trwania którego byt orientuje się o swojej odmienności od tego, co go otacza, o odmienności postrzegania rzeczywistości oraz umie  te fakty poddać refleksji. Umie nie tylko skutecznie działać w narzuconych warunkach (to wszak może dziś każdy komputer) , lecz jego inteligencja przeszła na niejako „wyższy poziom”, który paradoksalnie charakteryzuje się także tym, że może ona popełniać błędy – dla przeciwwagi pojawia się na szczęście min. zjawisko motywacji.
Szczególną cechą zjawiska świadomości jest ponadto system filtracji danych – jedne z nich są nam dostępne bezpośrednio (np. podczas operacji matematycznych bardziej skomplikowanych niż dodawanie), dostęp do innych może być okresowo wyłączony (działania rutynowe) lub na dłuższe okresy (pamięć). Zapis danych powoduje też, że niektóre dane są dostępne na/w szczególnych warunkach (w wyniku zaburzeń fizjologii organizmu – ból, inne podczas hipnozy lub stresu itd.). Niektóre dane – te na poziomie komórek – jako niepotrzebne, zupełnie wręcz nieistotne dla ustroju jako całości  są nam w ogóle niedostępne.
Co ciekawe szczególnego systemu zjawisk filtracji danych – jako zjawiska wewnętrznego (nie fizycznego, a raczej nie materialnego)  nie da się zaobserwować z zewnątrz z 100% pewnością .Pewne orientacyjne dane mogą dostarczyć nam badania encefalografem, niemniej „odkodowanie” pracy mózg do tego stopnia, aby śledzić procesy myślowe badanego  to pełne science fiction – z akcentem na fiction. Jak już zauważył już mój imiennik Ludwig Wittgenstein to, że osoba podaje poprawny wynik działania 2+2 nie jest równoznaczne z rozumieniem operacji dodawania (tor myślenia może iść nie a+b lecz np. a/2 +b+1 dając taki sam wynik  w podanym przypadku – choć jest to banalny przykład to samo odnosi się np. do rozumienia złożonych zjawisk np. pojmowania koloru niebieskozielonego albo rozumienia słów „gnoza” czy „autentyczność” itd., itp.) Dla naszego rozumowania to i lepiej – nie jesteśmy ograniczeni empiryczną weryfikowalnością.
Tak więc przyjmujemy, że masy ludzkie mogą formować się w nadjaźń. Czy muszą odpowiadać za tę zdolność  akurat narody – co sugerowałby wpis niniejszego arta? Odpowiedź jest krótka i zawiodę narodowców wszelkiej maści – brzmi: nie. Narzuca się kilka różnych możliwości. Najszersza z nich monistyczno-pacyfistyczna widziałaby świadomość jako ufundowaną na mózgach wszystkich ludzi na naszej planeci. Wersja hard tejże opcji związana by była z emancypacją zwierząt i dorzucałaby wszystkie istoty czujące (choć nie dam głowy an ile dżdżownice bądź sinice wliczałyby się w tę pulę). Wersja zupełnie porno-hipisowska monizmu zaliczałaby zarówno florę jak i faunę, a puszczona samopas wizja geomonizmu-jaźniowego także materię nieożywioną (jaźń planetarna), dalej mielibyśmy świadomość galaktyczną ( dość blisko Teilharda de Chardin) itd. Ogólnie wizja sielankowa w stylu New Age.
Kolejną opcją jest uznanie struktur ludzkich za podwalinę pod świadomość. Potencjalnymi kandydatami są państwa, narody, religie, miasta, zrzeszenia, korporacje , sekty i wszystko inne, co koordynuje istnienia mas ludzkich. Podobną funkcję mogłyby spełniać wytwory ludzkie (wynalazki, sporty, wierzenia, alegorie czy style malarskie), choć zachodzi wątpliwośc, czy nie są to efekty(przejawy) istnienia nadświadomości, czyli czy są po niej i za jej sprawą zamiast ja poprzedzać. Warto przypomnieć, że dla części ewolucjonistów „memy” (czyli wytwory ludzkie właśnie) poddają się replikacji w podobny sposób jak geny biologiczne. Świadomość każdego z nas jest pochodną pracy genów – tym samym jest coś na rzeczy z memami.
Jeśli nie jedna wszechogarniająca świadomość(pierwsza opcja), lub kilka związanych z konkretnymi bytami (akapit powyżej) to mnogość. Oprócz mnogości typowych, znanych nam i mało ekscytujących świadomości ludzkich (choć, niektórzy nadal lubią testować ową świadomość za pomocą różnych środków) dlaczego nie założyć istnienia milionów nadświadomości różnego szebla związanych z wszystkim co wymienione już było (społeczności, narody, wierzenia, mniejszości i większości, języki,  środowiska etc.)? Ta możliwość zakłada, że każde ileś tam (miliardów, biliardów) przetwarzanych bitów/istniejących istot/świadomości/inteligencji wkracza w etap, w którym formuje się wyższa jakość. Typowe science-fiction.
Modelując świadomość nie sposobó uniknąć bezpośrednich nawiązań do jedynej nam dziś znanej – świadomości ludzkich. Prawdopodobnie nie jest to jedyna ontologicznie możliwa, niemniej na niej się oprę – co wykluczy np. wszechpamięć wszystkich zgromadzonych danych (likwidacji procesu zapominania) i inne „boskie” atrybuty, które (?) byłyby dostępne ultra inteligentnej tj. wyjątkowo sprawnie ustrukturyzowanej świadomości. Strukturę mózgu budują sieci neuronów, zaś informacji do obróbki dostarczają zmysły. Ludzie – których w naszej koncepcji należy uznać za odpowiedniki neuronów stanowiliby zarazem sensorium, tj. zbieraliby informacje, wstępnie je obrabiali i dostarczali je dalej innym ludziom, którzy ponownie podawali by ją dalszej modyfikacji etc. Naturalną barierą nadświadomości wydają się granice geograficzne – dane rozchodzą się raczej lokalnie. Od czasów gazet, po epokę radia, telewizji i Internetu tempo i zasięg rozchodzenia się info wciąż się powiększa. Niewykluczone, że właśnie te mechanizmy umożliwiają (katalizują) powstanie świadomości ludzkiej w wersji monistycznej (nie dziwne może, że państwa narodowe zaczęły pojawiać się wraz z upowszechnianiem się gazet). Z drugiej strony może być to proces unifikacji (federacji bądź pochłaniania) regionalno-narodowych pomniejszych świadomości. Globalistyczny kanibalizm jaźniowy.
Ludzie jako neurony jaźni, która nie posiada ciała. Brzmi ciekawie. Zasadniczo mózg bez punktu odniesienia (ciała) wpadłby w rodzaj katatoni – rozwiązujemy ten problem twierdząc, że nasze neurony (tj. ludzie) stanowią równocześnie sensorium. Wygodnym, choć bzdurnym argumentem może być ten klasyczny, mówiący, że ciałem świadomości ludzkiej są państwa narodowe. W prorozwojowej prosocjalistycznej wykładni – może być to unia europejska, związek radziecki bądź rząd światowy ( a może nawet międzynarodowa finansjera, mająca pewien wpływ na posunięcia polityczne). Dalej powstaje jeszcze problem możliwości zaistnienia świadomości bez istnienia (na meta poziomie) innych świadomości i związanych z nimi kultur, struktur pedagogicznych, ciał wychowawczych – w związku z czym nasza świadomość mogłaby przypominać Mowgliego z „Księgi Dżungli” (świadomość nie wyklucza głupoty i opóźnienia). Aby osiągnąć tak mierny poziom ucywilizowania jak bohater „Księgi Dżungli” nasza nadświadomość potrzebowałaby także bliżej nieokreślonej „informacji rozruchowej”. Ten wymóg pozostaje nam zbyć wygodnym twierdzeniem, że powstanie (powstała) ona ewolucyjnie.
Tak jak pisałem już wcześniej wygodnym nośnikiem świadomości wydają się być narody, wtedy naturalnym ciałem wydają się być państwa. Ale, co w takim razie z tymi, którzy czują wieź z danym narodem, a przebywają na najdalszych krańcach świata (nie mają obywatelstwa, lecz „wieź krwi” może nadal istnieć). Jeśli pozostać przy nowoczesnej definicji „narodowości”, jest ona albo związana wyłącznie z tożsamością a więc deklaracją bądź też narodowość jest równa obywatelstwu. Oba przypadki rugują pojęcie narodu, a dają pierwszeństwo państwu. Nie wydaje mi się to zasadne. Bardziej niż nieokreślony naród i sztuczna struktura władzy najbliższym mi nośnikiem świadomości zdaje się być język – każdy język ma cechy które są niemożliwe do opisania i zrozumienia bez poznania go, każdy stanowi „nową jakość” w procesie gromadzenia danych, co jest cechą świadomości. Byty zwane językami są odpowiedzialne za rozwój i powstawanie nowyh jakości – np. współczesny język naukowy konkretnych dziedzin (specjalistyczne zwroty, skróty, nazwiska, neologizmu, nowo formy rozumienia), łacina w średniowieczu itd. Drugim ludzkim wytworem, który można nazwać za „świadomy” jest religia. W tym wypadku, choć ciężko powiedzieć, aby przyczyniała się ona do wzrostu (choć, scjentolodzy, pseudo-naukowa religia jest domeną czasów współczesnych), to z pewnością odpowiada ona w zasadniczy sposób za zjawisko motywacji, które dostępne jest tylko świadomym istnieniom. Przyznam, że religia jako „świadomość” jest dużo ciekawszym tematem niż narodowa świadomość, ale nie chce mi się go ciągnąć. Wierzcie mi – uczciwe zdanie ateisty.
Konkludując mój przydługi wykładzik. Nie napisałem ani słowa o działaniach jakie prowadziłaby niby-istniejąca ludzka nadświadomość. Jest to zasadniczy problem. W naszej koncepcji jest ona po prostu świadoma. Jednak świadomość nie tworzy się ot-tak. Tworzy się ona – możemy tak przypuszczać –aby lepiej nadzorować procesy. A jakimi to procesami miałaby nadzorować nadjaźń? I tutaj pojawia się 3cia funkcja w której występują ludzie – są nie tylko neuronami i sensorium – ale także środowiskiem na które  działa nadjaźń. Czy możemy sobie wyobrazić mózg, który mógłby wpływać na swoją strukturę? Chyba tak. Mózg, który wpływa na swoje zmysły? Chyba też. Oba naraz? Chyba też się uda.Niestety trochę trudniej uwierzyć w to że jesteśmy marionetkami w jego rękach (a raczej myślach). Chyba prędzej uwierzyłbym w Boga. Jest to wygodniejsze.
LUDzik
O mnie LUDzik

W sprawach publikacji moich artykułów, zaproszeń towarzyskich tudzież ofert matrymonialnych... Ludwikpapaj[ET]gmail.com My political compass (31.05.08) Economic Left/Right: 7.50 Social Libertarian/Authoritarian: -2.26 ( Classic liberal )

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości