Jutro rocznica śmierci Ojca Świętego, Jana Pawła II. Każdy będzie ją przeżywać po swojemu i przeżyjemy ją razem. Przez lata wspomnieniem, które najsilniej zapadło mi w pamięć i górowało nad innymi była Msza św. z pierwszej pielgrzymki papieskiej w 1979 roku, w Warszawie, na ówczesnym Placu Zwycięstwa. W poemacie, w którym usiłowałem zawrzeć egzystencjalne i historyczne doświadczenie mojego pokolenia zamieściłem rozdział „Plac Zwycięstwa”.
Lecz tam na placu deptanego miasta
Bez kręgosłupa, w którym przez tętnice
Pazernie płynie samo osocze bez krwi,
W którym ruina każda się rozrasta
W protezę zęba, moderne-kamienicę,
Asfalt po deszczu wymiociną lśni.
Tam na tym placu, na który cień pada
Erekcji smętnej fallicznej iglicy,
Tej cytadeli przemocy bez dział -
Bo dział nie trzeba, jeśli wciąż przenika
Miłośnie miasto posmak po ubecji -
Ślad po otwartym oknie ciągle trwa.
Tam na tym placu, który w czas morowy
Placem Zwycięstwa nazwali na kpinę,
Trwa jeszcze ślad po cokole z bieli;
Słowa nie są potrzebne wiekopomne
Ten słup światła sam w świetle miał przyczynę,
Zaświadczą o tym ci, którzy widzieli.
Tłum falował, zastygał
Jak w powietrzu skwar.
Padały słowa
I chłonęły słowa.
Zgromadzeni w świetle
I rozeszli świetle.;
To już jest Plac Zwycięstwa - powiedziała Ula.
Wiedzieliśmy: tak jest, tak będzie, tak się stanie.
Przez lata Jan Paweł II był dla mnie żarzącą się kondesacją światła. Dziś, gdy Go wspominam, obraz Wielkiego Zwycięzcy z 1979 roku zlewa się w jedno z obrazem Wielkiego Umierającego, żar rozbłyskujący – z żarem tlącym się i przygasającym, nauczyciel życia z nauczycielem umierania.
Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka