Od około tygodnia prasa („Gazeta Wyborcza” i „Newsweek”) informują, że Polska traci miliardy z tego powodu, że rząd, a konkretnie minister ochrony środowiska, pan Maciej Nowicki spóźnił się z przygotowaniem ustawy o handlu emisjami. Dziennikarze wiążą te opóźnienia ze staraniami pana ministra, by operatorem odpowiedzialnym za gospodarowanie prawami do emisji gazów był założony przez pana Nowickiego i obsadzony przez jego znajomych Ekofundusz.. Nie wiem, czy to prawda, czy nie; pan minister odpiera te zarzuty, dziennikarze je podtrzymują i posługują się mocnymi argumentami. Wiem natomiast, że pan minister Nowicki bardzo Polsce zaszkodził, a to z powodu:
- Opóźnień w przygotowaniu ustawy o handlu emisjami, przy czym opóźnienie to wynosi grubo ponad rok, a to z następującej przyczyny. W Sejmie V kadencji projekt ustawy o instrumentach wspomagających redukcję emisji do powietrza gazów cieplarnianych i innych substancji był na końcowym etapie prac legislacyjnych. Do laski marszałkowskiej trafił w maju 2007 roku, w czerwcu odbyło się pierwsze czytanie, a sprawozdanie Podkomisji nosi datę 12 września. Projekt ten starałem się włączyć do tworzonego przeze mnie właśnie we wrześniu tzw. „Testamentu Sejmu V Kadencji” czyli zbioru projektów ustaw będących w toku prac legislacyjnych, szczególnie ważnych dla funkcjonowania państwa i gospodarki, a nie budzących większych kontrowersji. Moją intencją było doprowadzenie do wspólnej deklaracji wszystkich klubów, że opowiadają się za tym, by kolejny rząd i sejm przejął te projekty w wypracowanej dotąd formie i – być może wprowadzając pewne modyfikacje – jak najszybciej je uchwalił. Z powodu napięć i konfliktów politycznych do zgodnej deklaracji nie doszło, ale dobrze pamiętam, że projekt ustawy o redukcji emisji nie budził większych zastrzeżeń. Biorąc pod uwagę tempo prac Rady Ministrów i Sejmu, gdyby minister Nowicki i Donald Tusk potraktowali poddany obróbce parlamentarnej istniejący projekt jako użyteczny punkt wyjścia dla własnego, to już w czerwcu 2008 roku mielibyśmy obowiązującą ustawę. Donald Tusk i Maciej Nowicki postanowili jednak dorobek poprzedników wyrzucić do kosza. W rezultacie, jak pisze „Newsweek”, pierwszy projekt ministra Nowickiego „storpedowali rządowi prawnicy, na kolejnym podczas posiedzenia Rady Ministrów na początku marca suchej nitki nie zostawił premier”. W ten sposób miliardy za handel emisjami uciekły Polsce sprzed nosa, a trzeba dodać, że gdybyśmy sprzedawali swoje nadwyżki w ubiegłym roku ( co było możliwe, gdyby nie Donald Tusk i Maciej Nowicki) to za tonę dwutlenku węgla mogliśmy uzyskać 21 euro, a obecnie – choć nadal nie możemy nadwyżki sprzedać – cena wynosi tylko 10 euro. Oto jak minister Maciej Nowicki zaszkodził Polsce i Polakom.
- W 2007 roku nieco opóźniony rządowy projekt ustawy o informacji środowiskowej i udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oczekiwał w rządzie Jarosława Kaczyńskiego na jedno tylko posiedzenie uzgodnieniowe Komitetu Stałego Rady Ministrów. Była to ustawa ważna, gdyż jej brak uniemożliwiał wykorzystanie funduszy unijnych na projekty infrastrukturalne. Po wyborach powołano nowy rząd i premier Tusk oraz minister Nowicki dorobek poprzedników wyrzucili do kosza. Gdyby przejąć – nawet z pewnymi zmianami - ustawę przygotowywaną przez rząd Jarosława Kaczyńskiego, to zostałaby ona uchwalona i weszła w życie gdzieś w kwietniu 2008 roku. Minister Nowicki postanowił jednak wznieść sobie pomnik i opracował zupełnie nową ustawę – uchwalono ją we wrześniu ubiegłego roku. Zrobił jednak rzecz dużo gorszą. O ile poprzedni projekt wyposażał w stosowne kompetencje wojewódzką administrację zespoloną, to nowa ustawa tworzyła własne administracyjne imperium ministra Nowickiego, powoływała zupełnie nową administrację specjalną – nie istniejące dotąd regionalne dyrekcje ochrony środowiska. Co to oznaczało? Wielki bałagan, anarchizację i stratę czasu, bowiem nową administrację specjalną tworzy się obecnie z odłamków dotychczasowej wojewódzkiej administracji zespolonej i administracji podległej marszałkom województw. Stworzenie nowej instytucji wymaga minimum 6-8 miesięcy czasu. I rzeczywiście: jak twierdzi zajmujący się kompetentnie tymi sprawami senator PiS Wojciech Skurkiewicz, nowa administracja jest teraz zajęta wyłącznie sobą i żadnych decyzji środowiskowych nie wydaje, a wielkie liniowe projekty infrastrukturalne o znaczeniu krajowym i regionalnym stanęły w miejscu. Tracimy czas, a jak go ostatecznie stracimy, to stracimy też szansę na fundusze unijne. Tak oto minister Maciej Nowicki zaszkodził Polsce i Polakom.
Z dwóch powyższych względów postanowiłem zebrać pod wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra ochrony środowiska konstytucyjnie wymagane 69 podpisów.
Wotum nieufności wobec pana ministra Nowickiego potrzebne jest z dwóch powiązanych ze sobą powodów:
- Pan minister jest jednym z największych szkodników w rządzie Donalda Tuska, o palmę pierwszeństwa rywalizować może chyba tylko z panią minister zdrowia i panem ministrem obrony narodowej; jego opieszałość, nieudolność i niekompetencja kosztują Polskę setki milionów euro/dolarów i zaprzepaszczanie szans na szybszy rozwój. Nie widać powodów, by w tym przypadku nie starać się o wyegzekwowanie odpowiedzialności, o której mówi art. 157 ust. 2 Konstytucji: „ Członkowie Rady Ministrów ponoszą przed Sejmem również odpowiedzialność indywidualną za sprawy należące do ich kompetencji lub powierzone im przez Prezesa Rady Ministrów.”
- Pod względem politycznym pan minister Nowicki jest najsłabszym ogniwem rządu PO-PSL. Ocenę taką opieram na następujących przesłankach: szkody, jakie Polsce wyrządził są oczywiste i oczywista jest jego odpowiedzialność; kwestię wiążącą opieszałość w pracach nad ustawą o handlu emisjami z troską pana Nowickiego o Ekofundusz podnoszą nie politycy opozycji, ale dziennikarze pism , które nie pałają do opozycji sympatią, co w opinii publicznej podnosi wiarygodność tych zarzutów; pan minister Nowicki nie ma w rządzie i PO mocnej pozycji, z moich informacji wynika, że jego dymisję już parę razy rozważał pan premier Tusk; na stanowisko ministra ochrony środowiska liczy PSL, który zdaje sobie sprawę z merytorycznej i politycznej słabości ministra Nowickiego i nie będzie gorliwie go bronił; rusza kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, a w takiej sytuacji obrona pana Nowickiego przez PO będzie dla tej partii bardzo politycznie kosztowna. Quod erat demonstrandum.
Pozostaje problem mechanizmu politycznego, który umożliwi zebranie 69 poselskich podpisów pod wnioskiem o wotum nieufności. W takich kwestiach nie mam żadnych przesądów i uprzedzeń politycznych i gotów jestem zwracać się o poparcie do każdego. Na podpisy PO nie ma co liczyć, to oczywiste. PSL-owcy będą zacierali ręce z radości, jeśli taki wniosek się pojawi, ale jego poparcie podpisami byłoby jawnym złamaniem umowy koalicyjnej, a do tego jeszcze nie dojrzeli. Klub lewicy i koła lewicowe i centrolewicowe maja za mało posłów, by zgłosić wniosek o wotum nieufności wobec ministra; nawet jeśli dorzucić do ich liczby szabel podpisy Polski XXI i paru niezrzeszonych, to nie osiągnie się liczby 69 podpisów. Pozostaje więc klub PiS, który może albo wejść w bitwę związana z votum nieufności wobec ministra Nowickiego, nie oponując przeciwko składaniu przez członków klubu podpisów pod moim wnioskiem, albo zagrozić posłom, którzy chcieliby podpisać wniosek o votum nieufności wobec członka rządu Donalda Tuska karami dyscyplinarnymi, albo też skradnie mi pomysł i zgłosi wniosek o wotum nieufności beze mnie, co będzie politycznym świństewkiem, ale trudno.
Ja w każdym razie jutro napiszę wniosek o wotum nieufności wraz z uzasadnieniem poruszając kwestię podniesione na początku tego wpisu, a od pojutrza (środa) będę na posiedzeniu Sejmu zbierał pod nim podpisy. Takiego wniosku – jeśli do jego złożenia dojdzie – Marszałek Komorowski nie będzie mógł utopić w komisjach na zawsze, bo Konstytucja i regulamin Sejmu są jasne: wniosek rozpatruje się na najbliższym posiedzeniu Sejmu przypadającym po upływie siedmiu dni od daty jego złożenia lub na posiedzeniu następnym. Z kalendarza wynika, że jeśli uda mi się zebrać 69 podpisów, to wniosek będzie rozpatrywany na posiedzeniu w dniach 21-24 kwietnia lub 6-8 maja. A jeśli PiS odmówi mi podpisów, to trudno.
Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka