Pan Adam Bielan oraz pan Jarosław Kaczyński ogłosili, że na Kongresie PiS zostanie przedstawiona inicjatywa konstytucyjna polegająca m.in. – tyle już wiadomo – na zmniejszeniu liczby senatorów do 50, a liczby posłów do 360. Obaj panowie zadeklarowali też, że są otwarci na rozmowy z PO o zmianie Konstytucji. Informację tą pozwalam sobie opatrzeć następującym komentarzem:
1. 26 października na swoim blogu zamieściłem „list otwarty o Konstytucji IV Rzeczpospolitej”. Ta publikacja stanowiła pretekst do zawieszenia mnie w prawach członka partii przez p. Kaczyńskiego. Dlatego na zakończenie tego wpisu zamieszczam jego obszerny fragment.
2. Pan Kaczyński zmarnował ponad rok, a obecny powrót do inicjatywy konstytucyjnej jest wyjątkowo nieudolny. Przedstawia postulaty najmocniej podnoszone od dawna przez PO, a nie PiS, zapominając, że obywatele mając do wyboru kopię i oryginał, wybiorą najpewniej oryginał. Ponadto naraża moja partię na broniącą się w opinii publicznej reakcje szefa PO pana Donalda Tuska – „PiS chce zmniejszyć liczbę posłów – witamy w klubie”
3. Jeśli PiS chce powrócić do swoich koncepcji z lat 2001-2005, w tym do wprowadzenia elementu wyborów większościowych do zasadniczo proporcjonalnych wyborów do Sejmu, to istotą rzeczy jest zapisanie w Konstytucji liczby 360 posłów jako orientacyjnej – umożliwi to przyjęcie rozwiązania niemieckiego, gdzie połowa liczby deputowanych do Bundestagu pochodzi z wyborów większościowych, zaś rozdział mandatów jest proporcjonalny.
4. PiS dysponuje już własnym projektem Konstytucji przyjętym przez partię w 2005 roku. Twórcą tego projektu był Kazimierz Michał Ujazdowski – i to jest zasadnicza przyczyna, dla której pan Kaczyński chowa go dziś pod sukno. Nie jest to mój domysł, ale wiedza. Projekt ten wymaga dziś modyfikacji, ale to on powinien stać się podstawą do inicjatywy konstytucyjnej PiS oraz rozmów z PO o koalicji konstytucyjnej.
Z powyższych pięciu punktów wynika wniosek i rada dla delegatów na Kongres PiS. Przyjmijcie po prostu uchwałę w przybliżeniu następującej treści:
„ Kongres PiS uznaje, że w obecnej kadencji Sejmu istnieją warunki polityczne uchwalenia nowej Konstytucji, Konstytucji IV Rzeczpospolitej. Polityczną podstawą do jej utworzenia powinna stać się koalicja konstytucyjna PiS-PO. Zasadnicze idee konstytucyjne PiS znalazły wyraz w projekcie Konstytucji przyjętym przez partię w 2005 roku. Dokument ten powinien stanowić punkt wyjścia do pracy nad nowym projektem oraz rozmów z Platformą Obywatelską nad koalicją konstytucyjną Kongres zobowiązuje Radę Polityczną, Klub Parlamentarny i Prezesa do podjęcia prac i działań zmierzających w tym kierunku.”
A teraz zapowiedziany cytat z „listu” z października 2007 roku:
„O ile koalicja PiS-PO byłaby oszustwem wobec Suwerena, o tyle koalicję konstytucyjną PO-PiS zawartą w celu stworzenia nowej, godnej Polski ustawy zasadniczej, uważam za możliwą i niezbędną . Co więcej, uważam, że jeśli nie zostanie ona zawarta w Sejmie tej kadencji, to nowej Konstytucji moje i starsze pokolenia Polaków za swego życia nie ujrzą, a pokolenia młodsze czekać będą na nią długo z opłakanym dla siebie i Rzeczpospolitej skutkiem, zaś Aleksander Kwaśniewski pozostanie, posługując się dobrze mu znanym językiem w sierjoz i na dołgo jedynym Ojcem Założycielem Rzeczypospolitej Polskiej. A ośmielam się tak sądzić, dlatego, iż wybory 2007 roku, choć przegrane przez moją partię, rzeczywiste stronnictwo IV Rzeczypospolitej, stworzyły jedyny dotąd po 1989 roku moment konstytucyjny. Pojęcia momentu konstytucyjnego używają, jak łatwo się domyśleć, konstytucjonaliści i politolodzy, określając tak, krótką zazwyczaj chwilę, gdy dla stworzenia nowych podstaw prawnych i społecznych ładu państwowego otwiera się „okno możliwości”, gdy przewagę polityczną mają te siły, które uznają, że państwo wymaga przebudowy od fundamentów. Pojęcie momentu konstytucyjnego odsyła do trafnej intuicji Machiavellego, wedle której, w dziedzinie spraw ludzkich nie ma sztuki trudniejszej niż naprawa głęboko zepsutych Rzeczypospolitych, albowiem póki zepsucie nie dotarło do fundamentów, zbyt mało obywateli zdaje sobie sprawę z zagrożenia, a gdy sięgnie do fundamentów – ci, którzy swe znaczenie i siłę zawdzięczają zepsuciu państwa są zbyt potężni, by można było ich opór przełamać.
Pozwolę sobie, po tym wstępnym wywodzie, wskazać przesłanki, na których opieram nadzieję na koalicję konstytucyjną, czy też racjonalne oczekiwanie, że moja partia i PO wykorzystają moment konstytucyjny. A zatem:
Po pierwsze, znaczna liczba osób w kierownictwie obu partii ma w swoich życiorysach aktywny opór przeciwko komunizmowi, podejmowany już to w latach siedemdziesiątych już to w latach osiemdziesiątych. Obie partie w sensie genezy i genealogii politycznej nie wyrastają z PRL. SLD, SDPL oraz PSL genetycznie z PRL wyrastają.
Po drugie, obie partie przed wyborami 2005 roku zakwestionowały III Rzeczpospolitą. Oczywiście istnieją różnice w czasie i głębi zakwestionowania kształtu ustrojowo- społecznego III RP. Środowiska polityczne, które stworzyły PiS, dokonały tego precyzując swoje postulaty już w połowie lat 90-tych. Zanim były poseł PO Paweł Śpiewak spopularyzował to pojęcie, ok. 1995 roku wprowadził je do wąskiego obiegu młody (wówczas) intelektualista, związany z Koalicją Konserwatywną Rafał Matyja, a posługiwali się nim m.in. Jarosław Kaczyński, Kazimierz Ujazdowski i niżej podpisany. Najistotniejsi przywódcy PO wady III Rzeczpospolitej dostrzegli w latach 2004-2005, ale lepiej późno niż wcale. Ważne, że je dostrzegli.
Po trzecie, PiS i dominująca w PO grupa przywódcza, skupiona wokół Donalda Tuska nie jest emocjonalnie, politycznie i w sposób osobisty związana z Konstytucją 1997 roku. Fundowanie podstaw konstytucyjnych IV RP może osłabiać czy nawet delegitymizować pozycję polityczną Bronisława Komorowskiego, ale nie Donalda Tuska. To Bronisław Komorowski głosował za Konstytucją 1997 roku, a nie Donald Tusk. Może Tusk też by głosował, ale go w 1997 roku w parlamencie nie było. I to się liczy. On nie ma czego bronić, a po wygranych przez PO wyborach, nikt w tej partii nie zakwestionuje jego pozycji.
Po czwarte, jak to trafnie zauważył już podczas wieczoru wyborczego w TVP, a następnie w artykule w „Rzeczpospolitej” dr Tomasz Żukowski, PiS i PO, partie nie wywodzące się genetycznie z PRL i kwestionujące III Rzeczpospolitą, w 2001 roku zdobyły podczas wyborów ok. 20% mandatów, w 2002 zbierając podczas wyborów samorządowych do sejmików wojewódzkich jedynie kilkanaście procent, w wyborach do Parlamentu Europejskiego - 37%, w wyborach do Sejmu w 2005 roku - 51%, a obecnie - 74%. Sejm VI kadencji jest pierwszym po 1989 roku parlamentem, w którym w Sejmie i w Senacie partie niezwiązane genetycznie z PRL posiadają większość konstytucyjną. Oznacza to, że różnice polityczne miedzy nimi zdominowały polską wspólnotę polityczną, że to one, a nie postkomuniści i PSL wypełniają podstawowe zadanie przypisane partiom politycznym: przedstawianie Suwerenowi – Narodowi realnych politycznych alternatyw do wyboru. A skoro tak, to ich powołaniem w chwili pojawienia się momentu konstytucyjnego i otwarcia okna możliwości jest wspólne – uzgodnione poprzez walkę, konflikt i kompromis – określenie realnej struktury konstytucyjnej, w której ramach alternatywa polityczna jest Narodowi przedstawiana.
Z czterech punktów powyższych wynika możliwość. Potrzeba utworzenia aktem woli politycznej nowej struktury konstytucyjnej Rzeczypospolitej wydaje mi się oczywista, ale ponieważ może wymagać uzasadnienia, zostanie wyłożona w kolejnych listach o Konstytucji IV RP.
Z wykreowanej aktem głosowania Suwerena sytuacji egzystencjalnej polskich sił politycznych wynika – rzecz ujmując skrótowo - że inicjatywa tworzenia układu rządzącego należy do PO, a PiS, pozostając twardą opozycją, powinno skupić się na inicjatywie konstytucyjnej. Konkretna oferta konstytucyjna PO jest bowiem nader uboga, obejmuje postulat wyborów większościowych w okręgach jednomandatowych, zniesienie immunitetów parlamentarnych, zablokowanie możliwości kandydowania do parlamentu przestępców, likwidację Senatu i zmniejszenie liczby posłów na Sejm. PiS dysponuje własnym projektem Konstytucji, a w Sejmie VI kadencji możliwością jego zgłoszenia. Otóż, jeśli chodzi o postulaty PO, to postulat zniesienia immunitetów jest po pewnym złagodzeniu (radykalne ograniczenie) możliwy do zaakceptowania przez PiS, w sprawie uniemożliwienia przestępcom kandydowania do parlamentu panuje zgoda, jeśli chodzi o zniesienie Senatu, to zgody tej nie ma, a ograniczenie liczby posłów na Sejm jest do racjonalnej dyskusji. Natomiast w kwestii politycznie kluczowej, czyli wprowadzenia wyborów większościowych w okręgach jednomandatowych, które to rozwiązanie prowadziłoby jeśli nie do anihilacji, to radykalnej marginalizacji SLD i PSL, PiS powinien wykazać jak najdalej posuniętą otwartość na postulaty PO. Jak daleko powinna być posunięta owa otwartość? O tym w kolejnym liście, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, ze wymóg wyborów proporcjonalnych powinien być usunięty z Konstytucji RP, co otworzy możliwość do uzgodnionego ukształtowania ordynacji wyborczej.
Dlatego będę przekonywał moją partię i mój klub, by z pełną determinacją i szybko zgłosił projekt Konstytucji otwarty na postulaty PO.”
SAPIENTI SAT
Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka