W poniedziałek odbędą się w Berlinie polsko-niemieckie konsultacje międzyrządowe. Miały się odbyć w czerwcu br., ale przełożono je ze względu na powódź w Polsce. W przeddzień konsultacji premier Tusk wystąpił z apelem do kanclerz Merkel o „lepszą reprezentację interesów europejskich”. Nie ma w tym apelu nic złego, zbliża się polska prezydencja w UE, która przypadnie na czas podejmowania paru kluczowych pre-decyzji i decyzji w Unii. Ale 6 grudnia będzie też wielkim testem dla dwustronnych stosunków polsko-niemieckich oraz skuteczności polityki zagranicznej rządu Donalda Tuska. Tym testem jest jeden metr różnicy głębokości, na której będzie położony na dnie Bałtyku kluczowy dla nas odcinek rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nordstream.
Przypominam, że kontrolowane przez Gazprom konsorcjum chce ułożyć tę rurę w poprzek północnego toru do Świnoujścia, wprost na dnie morza. Polscy eksperci oceniają, że to ograniczy ruch do polskiego portu. Bo już przepłynięcie statku o zanurzeniu 13, 5 m nad tak ułożoną rurą będzie się wiązać z ryzykiem uszkodzenia rury lub statku. Nie pozwoli to na rozbudowę portu w Świnoujściu, który chce przyjmować statki o zanurzeniu 14, 5 m. A port w Świnoujściu to gazo port i plany budowy wodnej drogi śródlądowej Odra-Dunaj. To strategiczne interesy bezpieczeństwa energetycznego i rozwoju gospodarczego Polski.
Sprawa metra różnicy ma już swoja krótką dyplomatyczną historię. Miała być omawiana podczas ubiegłorocznej listopadowej wizyty szefa niemieckiego MSZ G. Westerwelle w Warszawie. Miał zapowiedzieć satysfakcjonujące nas rozwiązanie problemu. Finał miał nastąpić podczas wspomnianych czerwcowych konsultacji międzyrządowych. Nie nastąpił, bo je odwołano. Jednakże w lipcu br. jeden metr różnicy był głównym tematem rozmów między polskim ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem a jego niemieckim kolegą Ramasauerem, które toczyły się w Warszawie. Z polskiego punktu widzenia rozmowy zakończyły się całkowitym fiaskiem: nie ustalono nawet terminu spotkania polsko-niemieckiej grupy eksperckiej.
Otóż albo po konsultacjach międzyrządowych zostanie wydany komunikat, że problem jednego metra został rozwiązany lub zostanie rozwiązany w nieodległym czasie ( z podaniem konkretnej daty) albo też trzeba będzie uznać, że wprawdzie stosunki rządu niemieckiego z rządem polskim są bardzo dobre, ale Polska wychodzi na tych bardzo dobrych stosunkach jak Zabłocki na mydle. Przegrywa tam, gdzie chodzi o jej bezpieczeństwo i szanse rozwoju.
Dlaczego tak ważny w tej sprawie jest czas i podawanie konkretnych dat? Dlaczego wszelki dyplomatyczny „idle talk” w rodzaju, że „strona niemiecka ze zrozumieniem i otwartością podchodzi do problemów zgłaszanych przez stronę polską”, trzeba będzie uznać za świadectwo już nie przegranej, ale klęski? Ano, dlatego, że tu liczy się czas. Budowa rury bałtyckiej ruszyła 9 kwietnia i wedle planów konsorcjum ma zostać zakończona na jesieni 2011 roku.
Kończę apelem do dziennikarzy: pytajcie Angelę Merkel i Donalda Tuska o ten jeden metr, który czyni naprawdę wielką różnicę. A ja na najbliższym posiedzeniu Sejmu zrobię, co będę mógł.
Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka