W wywiadzie udzielonym „Europie”, który ukaże się za tydzień, przepytywany przez panów Roberta Krasowskiego i Cezarego Michalskiego o konsekwencje wyborów prezydenckich dla polskiego życia politycznego, stwierdziłem, że:
- Wyniki I tury wyborów prezydenckich dają PiS-owi szansę na odzyskanie przymiotu „wybieralności do władzy”;
- Oznacza to, że układ politycznie niezrównoważony ( wyraźna i jakościowa przewaga PO) jest zastępowany przez układ zrównoważony;
- Pojawienie się układu zrównoważonego oznacza szansę na zmianę mechanizmów mobilizacji politycznej. Mobilizacja typu plemiennego nie zanika, ale przestaje dominować, bowiem przy układzie zrównoważonym, gdy wezwania plemienne wzajemnie się znoszą, o zwycięstwie może zadecydować paręset tysięcy głosów, a to nakierowuje polityczną uwagę na te grupy, które pozostają względnie nieczułe na wezwania plemienne, natomiast skłonne są reagować na uwzględnianie ich szeroko pojętych interesów (materialnych, społecznych, światopoglądowych);
- Pojawia się zatem przestrzeń dla polityki „ręcznych robótek”, która ma związać takie grupy z dana formacją oraz - idąc za klasyczna praca Lidell-Harta – „działań pośrednich”, czyli osłabiania konkurenta bez frontalnego starcia.
Wyrażałem też nadzieję, że p. Jarosław Kaczyński jako człowiek inteligentny, któremu taktyczna, wizerunkowa zmiana przyniosła pozytywne wzmocnienie w postaci względnego sukcesu, wybierze w sposób naturalny taki kierunek, który z największym prawdopodobieństwem zapowiada dalszy, przyszły sukces. Ten kierunek to podtrzymanie dynamiki zmiany politycznej, która prowadzi od modyfikacji wizerunku do modyfikacji treści i sposobu uprawiania polityki.
Niestety wydarzenia z ostatnich trzech dni stawiają mój umiarkowany optymizm pod dużym znakiem zapytania. Wydarzenia te to:
Wywiad p. Kaczyńskiego dla „Rzeczpospolitej”.
Znakomitą recenzję tego tekstu politycznego zamieściła na swoim blogu Kataryna.
http://kataryna.salon24.pl/206887,powrot-na-manowce . Wyręczam się nią zamieszczając link, a to z tego powodu, że kiedy tylko napiszę o działaniach p. Kaczyńskiego coś krytycznego, to zaraz internetowi psychopaci pospołu z zacietrzewionymi, poczciwymi prawicowymi głuptasami komentują, że nie jestem w stanie powściągnąć osobistej urazy do tego pana. Kataryny o osobistą urazę do p. Kaczyńskiego nikt nie podejrzewa.
Kolejnym wiadrem wody wylanym na wątły płomyczek mojego optymizmu, było stanowisko zajęte przez PiS ( na szczęście w tej sprawie p. Kaczyński jak dotąd milczy, więc może całą sprawę uda się bez większych strat odkręcić) w sprowokowanej przez PO wojnie o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Merytorycznie moje zdanie w tej sprawie bliskie jest ( choć nie tożsame) z opinią red. Pawła Lisickiego, którego znów nikt o uraz wobec PiS-u nie podejrzewa. No to się nim wyręczam:
Istota rzeczy leży jednak nie w tym, czy krzyż ma przed Pałacem zostać, czy też nie ( nie miałbym z różnych powodów nic przeciw temu, by został i tu się z p. Lisickim nieco różnię), ale w polityce: dość topornej i niestety uwieńczonej powodzeniem próbie zapędzenia PiS- w pułapkę w wykonaniu PO i ochoczym wskoczeniu w tę pułapkę przez PiS.
Uważam, że cały manewr został wymyślony i zorkiestrowany w centrum decyzyjnym PO, a prezydent-elekt był tutaj wyłącznie chętnym narzędziem, choć to od jego wywiadu dla „Gazety Wyborczej” się zaczęło. Potem jednak dołączył minister Graś i czołówka PO, na co czołówka PiS-u odpowiedziała w stylu „Komorowski zły katolik, jeśli krzyża nie zostawi” i deklaracjach „obrony krzyża”. To jest wrażliwość, sposób polemizowania i styl uprawiania polityki, który kopie ponownie rów miedzy 20-25% „twardych” wyborców PiS, a tymi milionami, które się udało po Smoleńsku pozyskać dzięki zręcznej, choć też nie pozbawionej błędów kampanii.
Manewr wykonany przez PO to klasyczne „działanie pośrednie”; co z tego, że wykonane topornie i mocno sygnalizowane, skoro okazało się, że na PiS bardziej nie trzeba się wysilać? I dlatego mój optymizm słabnie.
Możliwe jednak, że te dwa wydarzenia, to „pierwsze śliwki-robaczywki” w nowej powyborczej sytuacji, kiedy jeszcze nie przemyślano głębiej przyczyn relatywnego sukcesu w wyborach prezydenckich. Tak w każdym razie sądzi w inteligentnym komentarzu p. Grzegorz Napieralski:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8132335,Napieralski_w_TOK_FM___PiS_testuje_nowa_taktyke_.html . Bardzo bym był rad, gdyby tak było, ale nie jestem tego pewien ze względu na wydarzenie trzecie, tym razem z dziedziny jak najbardziej „twardej” poza wizerunkowej polityki, czyli kary za wstrzymanie się od głosu bądź nie głosowanie nad kandydaturą Grzegorza Schetyny na marszałka Sejmu
http://www.rp.pl/artykul/16,506920_W_PiS_kary_za_Schetyne_.html . To uderzenie wewnątrz PiS w grupę twórców na razie tylko „wizerunkowej” zmiany i próba całkowitego zahamowania dynamiki zmiany politycznej od modyfikacji wizerunku do modyfikacji treści i sposobu uprawiania polityki. Grupowy interes, który stoi za tym uderzeniem jest dość oczywisty: elementem wspomnianej dynamiki jest też modyfikacja wewnątrzpartyjnej hierarchii ważności i wpływów.
W moim przekonaniu – a podziela je część polityków PiS-u – partia ta stanęła w obliczu przesilenia: albo dynamika zmiany zostanie zahamowana i nastąpi naturalny wtedy powrót w stare koleiny albo też zmiana ta – być może nie w pełni konsekwentnie – się dokona. Cała sprawa rozstrzygnie się najpóźniej do połowy września br. Wtedy będziemy wiedzieli, czy PiS umocni odzyskany przymiot „wybieralności” i będzie miał szansę na zastąpienie po wyborach PO u steru rządów, czy też PiS wybory najprawdopodobniej przegra. Życzyłbym sobie i innym realizacji pierwszego członu tej alternatywy, ale z umiarkowanego optymisty, którym byłem tydzień temu przeistaczam się w umiarkowanego pesymistę. To bezpieczniejsze: zawsze lepiej przeżyć miłe rozczarowanie niż wyjść na głupka, który patrzy na świat przez różowe okulary.
Banuję za wulgaryzmy i aluzje do życia osobistego mojego i innych oraz agresywną głupotę połączoną z chamstwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka