Michał Jaworski Michał Jaworski
420
BLOG

Nowe wątki

Michał Jaworski Michał Jaworski Polityka Obserwuj notkę 25

Kempa Beata poczyniła przytyk do seksualności Biedronia przywracając życie dowcipom z 2010 o potencjalnej pierwszej damie gdyby nie wygrał Komorowski, co pewnie przypadkowo zbiegło się z tekstem, o którym mowa dalej.

Migalski Marek to samo poczynił wobec seksualności prezesa.

Biedroń pewnie jeszcze odegra ważna rolę w polskiej polityce a jego życiowego partnera warto słuchać, kiedy mówi o prawie i praworządności. Ja jednak należę do epoki, ludziom której niełatwo przychodzi afirmacja ich wyborów życiowych choć cenię ich, bo niemal wszystkich występujących publicznie o odmiennej orientacji seksualnej cechuje wrażliwość na problemy innych oraz zgodność postaw z poglądami.

Poszczególne wątki tekstu Migalskiego pojawiały się w publicystyce zarówno na poziomie niewybrednych złośliwości jak i poważnych analiz jednak nigdy tak całościowo, jasno i dobitnie dlateg jego tekst zacytuję w całości. Więcej - uważam, że kto tego tekstu nie przeczyta i nie zrozumie, nie ma po co kandydować w wyborach prezydenckich, o ile ich celem nie jest pocelebrowanie  w mediach.

Kto nie zrozumie, że w "obronie reformy sądów" demonstrowali ci sami, którzy 96 razy żądali "prawdy o zamachu w Smoleńsku", że ci sami święcie się oburzą na kpiny z ich cierpień kiedy ktoś inny zażąda wyników prac podkomisji Macierewicza. Przykład tego ostatniego właśnie mamy w oburzeniu Świata, Fedorowicza, Merty z papierowego samolociku w spocie Hołowni, podczas gdy podkomisja Macierewicza od kilku lat karmi ich wybuchami w papierowym tupolewiku.

Odzywki „Słychać wycie? Znakomicie!” lub "Boli? Ma boleć!" wychodzące z ust albo spod palców kaczystów przy okazji katastrofy smołeńskiej świadczą o jej instrumentalnym traktowaniu. Od kaczyzmu nie uwolnimy się bez powiedzenia. że największymi jej beneficjentami zostali Jarosław Kaczyński oraz Duda i Ziobro ponieważ poglady brata prezesa na sądowictwo są znane. Podczas tak zwanej debaty  smoleńskiek 05.02.13 ani Kaczyńskiemu, ani siedzącym koło niego w pierwszy rzędzie kaczystowskim notablom nawet nie drgneła z zaniepokojenia powieka, kiedy jeden z naukowo utytułowanych pajaców smoleńskich stwierdził że samolot zaraz spadnie a drugi, że poleci dalej.

Wartość tekstu Migalskiego polega na tym, że po raz pierwszy całościowo opisał prezesa oględnie stosując język, który dotychczas zastrzegali dla siebie kaczyści i używali go wcale się nie mitygując. Różnica polega na tym,, że używając tego języka kaczyści jednocześnie kłamali natomiast Migalski opiera się na faktach i wypowiedziach Kaczyńskiego. Warto, żeby tekst Migalskiego przemyśleli symetryści gdyż wydają się oni nie rozumieć podstawowego faktu, że położenie środka ocen zależy od położenia krańców, a swoją granicę przyzwoitości  kaczyści coraz bardziej przesuwają i to, co dzisiaj w mniemaniu symetrystów jest wyważoną oceną, kiedyś było skrajnym kaczyzmem. 

"O tym, jak jeden nieszczęśliwy człowiek zaraził swoim nieszczęściem cały kraj .

To nie będzie tekst politologiczny, ale ktoś go wreszcie musiał napisać. Nie da się bowiem zrozumieć tego, co się w Polsce dzieje, bez właściwego opisu osobowości najważniejszej postaci naszej polityki. Tylko chyba bowiem w Stanach Zjednoczonych psychologiczne przymioty lidera tak mocno, jak u nas, determinują procesy polityczne w demokratycznym państwie. Na szczęście dla Amerykanów, u nich instytucje są silne i jakoś dają sobie radę z fobiami, szaleństwami i ułomnościami najważniejszej politycznej postaci. My, niestety, jesteśmy całkowicie uzależnieni od tego, co dzieje się w głowie i duszy Jarosława Kaczyńskiego. 

A jest to człowiek głęboko nieszczęśliwy, wymagający pomocy terapeutycznej. Nie twierdzę, że jest chory psychicznie, bo nie mam narzędzi i kompetencji do postawienia takiej diagnozy, ale każdy widzi, że to człowiek głęboko nieszczęśliwy, zraniony i zgorzkniały. Stworzył system polityczny, który jest emanacją jego fobii i demonów, bo oparto go na jego osobistej pozycji i autorytecie w obozie władzy. Dlatego tak bardzo jego nieszczęście zaraża nas wszystkich.

Zacznijmy od jego dziwnych relacji z rodzicami – o ile matce chce stawiać pomniki i nazywać jej imieniem ulice, o tyle o ojcu nie wspomina wcale, jakby go w ogóle nie było. Dziennikarze opisali przyczyny tego stanu rzeczy. Kto chce, niech sięgnie do ich książek i artykułów. Dla mnie pozostaje oczywistym faktem rażąca dysproporcja w jego uczuciach względem matki i ojca. Widać w nim prawie chorobliwy dystans wobec tego drugiego i równie dziwną miłość wobec tej pierwszej.

W swoim życiu prezes PiS kochał tylko dwie osoby – matkę i brata. Relacje z nimi, co sam wielokrotnie opisywał, były ponadstandardowe: dzwonił do nich kilkanaście razy dziennie! Każdy z nas kocha swoich rodziców i rodzeństwo, ale bądźcie szczerzy: telefonujecie do nich kilkanaście razy dziennie?! Przecież to świadczy nie o miłości, ale o jakimś uzależnieniu na granicy normalności. I ważne – ta dwójka najważniejszych ludzi w jego życiu nie żyje od kilku lat. Brat zginął w katastrofie lotniczej, którą Jarosław od czasu do czasu nazywa zamachem i wskazuje sprawców, a matka trzy lata później, nigdy już nie wyzdrowiawszy po wiadomości o śmierci Lecha. Prezes PiS żyje w ciągłej żałobie po nich, co zresztą jest zarówno nienormalne, jak i niechrześcijańskie, bowiem Kościół określa okres żałoby na jeden rok. Oczywiście, że jest to kwestia indywidualna, ale nawet księża nawołują do otrząśnięcia się ze śmierci bliskich. Kaczyński tego nie robi, tkwi w jej cieniu, żyje niejako delektując się tym stanem. Być może to objaw depresji, być może czegoś głębszego – nie wiem, nie jestem psychologiem. Ale jeśli spotykacie kogoś stale uwikłanego w żałobę i z tej żałoby nie chcącego wyjść, to chyba mielibyście obawy, czy wszystko z nim jest w porządku, prawda? A ktoś taki rządzi de facto naszym krajem i zaraża go swoim nieszczęściem.

Jarosław Kaczyński nigdy nie uprawiał seksu. W swoim długim, siedemdziesięciojednoletnim życiu nigdy nie spał z żadną kobietą czy mężczyzną. Nie czuł tej bliskości, którą daje kontakt cielesny z inną osobą. Nie przełamał tej granicy intymności, która z tego wynika. Nikt go czule nie dotykał, nie przytulał w czasie snu, nie budził pocałunkiem nad ranem. Znacie kogoś takiego wokół siebie? Rozejrzyjcie się. Prawda, że to jednak unikalne wśród świeckich (i nie tylko – co niestety także wiemy)? No więc ktoś tak dziwny włada naszym państwem. Czy to dobrze, że taki typ człowieka decyduje o modelu rodziny, „seksualizacji” naszych dzieci, życiu milionów wyborców? I najważniejsze – czy z tego także nie wypływa jego głębokie nieszczęście, którym epatuje i zaraża nas wszystkich? Z tej nienormalności nie może wynikać nic dobrego. Savonarola rzadko bywa wzorem dobrego władcy.

A czy wiecie, że prezes PiS nigdy jako dorosły człowiek nie wyjechał poza granice Polski na wakacje? Ostatni raz był z mamą i bratem w Odessie na wakacjach… w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Potem już nigdy nigdzie poza Polskę nie wyjeżdżał prywatnie. Owszem, jako premier rządu wylatywał poza Odrę, ale tylko w oficjalnych delegacjach, nigdy prywatnie. Może nie dziwić, że dziś, jako starszy już człowiek, woli w czasie urlopu łowić ryby z Joachimem Brudzińskim, niż włóczyć się po świecie z plecakiem, ale kiedy już po 1989 roku otwarły się granice, jego nie kusiło, by wyjechać do Florencji, poleniuchować na greckiej plaży, zjeść dobre sery w Paryżu. Uważacie to za normalne? Co ktoś taki wie o świecie? To, co mu jego podwładni zechcą powiedzieć. A co mu opowiadają? To, co chce usłyszeć, bo się go boją i dostarczają mu jedynie tych wieści o Niemcach, Francuzach czy EU, które potwierdzają jego fobie i uprzedzenia.

Czy widzieliście jak podwładni Kaczyńskiego reagują, gdy wchodzi do sali sejmowej? Jak szukają jego wzroku? Jak płaszczą się przed nim? Lub stają w postawie na baczność? Jakie pocieszne i żałosne pozy przybierają, byleby tylko przypodobać się swemu właścicielowi? Przecież oni zachowują się jak ofiary Fritzla! Oni zostali przez swego lidera wielokrotnie politycznie i moralnie zgwałceni. I tę przemoc przekazują dalej – do swych podwładnych, przeciwników politycznych, rodzin (nie jest kwestią przypadku, że najczęściej o biciu żony czy przemocy w rodzinie słyszymy w odniesieniu do polityków PiS i pisolubnych dziennikarzy). Bo jest pewną prawidłowością, że dzieci alkoholików zostają alkoholikami, a molestowani w dzieciństwie sami molestują już jako dorośli. To sztafeta przemocy i patologii – niestety. Dokładnie to samo obserwujemy wśród polityków PiS – sami politycznie i moralnie zgwałceni przez swego lidera, stosują tę symboliczną i werbalną przemoc wobec swego otoczenia, w dół, do ludzi. I zarażają nią nas wszystkich.

Nieszczęście Kaczyńskiego czyni nieszczęśliwymi jego przeciwników – to jasne. Zamienił ich życie w pasmo upokorzeń. Tępa propaganda mediów rządowych, skierowanie do TK Pawłowicz czy Piotrowicza, występy młodych pisowskich hunwejbinów atakujących prof. Strzembosza czy wszelkie reguły przyzwoitości i logiki - to wszystko czyni życie oponentów Kaczyńskiego prawie nieznośnym. Ale przecież on swoim nieszczęściem zaraził także swoich zwolenników. Wszak oni się nie cieszą – oni co najwyżej rechoczą. Wyborcy PiS niby mają prawo do satysfakcji, ale odczuwają ją tylko w wypadku upokorzenia przeciwników. Ten sado-populizm (termin wymyślony przez T. Snydera), radość z cierpienia oponenta, przejawia się w znanym okrzyku wyborców PiS, którzy wszelkie przejawy oburzenia na działania tej partii, kwitują radosnym: „Słychać wycie? Znakomicie!”. Ale zaraz po tym pogrążają się w smutku – bo przecież wciąż Targowica na wolności, a nie w kazamatach, „komuniści i złodzieje” chodzą po ulicach, „gorszy sort” nadal ma prawo głosu, a ci, co zabili Lecha Kaczyńskiego nadal siedzą w sejmie, zaś prezes PiS może tylko na nich krzyczeć. Jak tu się cieszyć? Z czego radować?

Jarosław Kaczyński jest starym, nieszczęśliwym, zgorzkniałym człowiekiem, na granicy normalności. Jego dziwne relacje z rodzicami, nieudana rodzina ( mąż kuzynki nagrywał go potajemnie, a potem oskarżał o najgorsze rzeczy; jeden z byłych mężów bratanicy jest oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej; sama bratanica też chyba nie spełnia wygórowanych wymagań, które prezes stawia Polkom), skłonność do stosowania przemocy symbolicznej wobec podwładnych, brak zdolności do cieszenia się światem – wszystko to czyni go raczej człowiekiem wymagającym pomocy terapeutycznej, a nie predysponuje do bycia przywódcą dużego państwa w centrum Europy. Swoim nieszczęściem zaraził nas wszystkich, cały kraj. Ma to zarówno skutki polityczne, o których mógłbym długo, i mam nadzieję z sensem, pisać, ale ma także swoje konsekwencje psychologiczne.

Możliwe, że powinniśmy się obawiać koronawirusa, ale my wszyscy jesteśmy już zarażeni o wiele groźniejszym wirusem. Nie przynieśli go uchodźcy, nie rozpylili w powietrzu islamscy terroryści. Zaraził nas nim ten stary i zgorzkniały człowiek. To wirus nienawiści, zawiści, pogardy. Nieszczęśliwy starzec uczynił nas wszystkich nieszczęśliwymi."


Bardzo były fizyk teoretyk, do 1982 pracownik naukowy. Autor referatu na I Konferencji Smoleńskiej. Dzisiaj sam zdziwiony, skąd w tym temacie i miejscu się znalazł. Archiwalne notki: http://mjaworski50.blogspot.com/ Odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności ale też podejrzany o przynależność do niedorżniętej watahy współpracowników gestapo.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka