Witam czytelników. Od jakiegoś czasu rzadko publikuje swoje notki. Powodem jest brak czasu, a nie brak pomysłów. Pomimo tego mało wygodnego faktu, postanowiłem cos jednak napisać. Będzie to tylko zasygnalizowanie pewnej sprawy, jak wynikła w zupełnie innym kontekście.
Cały mechanizm bardzo ładnie opisuje teoria Maxwela. Mamy w niej matematyczny opis zjawiska, jakie dotyka nas na co dzień niezależnie od tego czy chcemy, czy tego nie chcemy. Jest to zjawisko powszechne i nierozłączne z naszym bytem. Nie chcę jednak snuć filozoficznych rozważań na ten temat, bo wszystko co można było powiedzieć, już raczej zostało powiedziane. Nie chcę też rozpatrywać teorii Maxwela i dzielić włosa na czworo. Nie ma to sensu, gdyż empiryczne wyniki raczej nie budzą wątpliwości. Skupię się jedynie na tym co wiemy na pewno, oraz na pewnej że tak powiem niekonsekwencji.
Prędkość fali EM zgodnie z tą teorią wygląda tak:

Jak widać zależy ona od dwóch parametrów: przenikalności elektrycznej oraz przenikalności magnetycznej próżni. Mają one decydujący wpływ na to jak fala się zachowuje.
Proponuję teraz obejrzeć animację na stornie wikipedii:

Jest to Schematyczny rysunek fali elektromagnetycznej promieniowanej przez antenę dipolową.
Jak widzimy fala rozchodzi się od swojego źródła w dwóch kierunkach jednocześnie. Naprzemienne pola wędrują zgodnie ze wzorem podanym na początku notki.
Teraz przejdę do momentu budzącego moja niepewność. Parametr przenikalności elektrycznej próżni jest nam znany i określa on prędkość z jaką to pole rozprzestrzenia się. Na zaproponowanej wizualizacji pole to przechodzi w pole magnetyczne i jakby znika. Jednak możemy wybrać miejsca, gdzie poszczególne kwanty fali maja swoje szczyty. W tych szczytach pole elektryczne rozchodzi się w przestrzeni zgodnie z przenikalnością elektryczną próżni. Można wyciągnąć więc wniosek że szczyt kwantu późniejszego, powiedzmy k2 ma pewien potencjał w szczycie kwantu wcześniejszego k1. Jak wiadomo pola elektryczne jednoimienne działają na siebie siłą odpychającą się. Dotyczy to odległości miedzy kwantami wynoszącej dokładnie tyle co długość fali EM. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę połowę tej długości, to okaże się że pole z kwantu k2 , oddziałuje z fazą przeciwną. W takim wypadku pola powinny się przyciągać.
Niemal identyczne rozumowanie można przeprowadzić dla pola magnetycznego B. W moim mniemaniu powinno mieć to wpływ na kształt krzywej, jaka obrazuje naszą falę EM.
Trzeba jednak zastanowić się nad prędkością z jaka pole e kwantu k2, porusza się w kierunku kwantu k1. Ze wzoru na prędkość tej fali można to jednak dość prosto wyliczyć, wyciągając wspomnianą przenikalność elektryczną próżni przed znak równości.
Nie trzeba być zbyt inteligentnym, żeby zauważyć, że to czy pole E rozprzestrzeni się na tyle szybko, żeby wpłynąć na pole E kwantu K1, zależy od częstotliwości tej fali. Mówiąc inaczej, od długości fali, czyli odległości pomiędzy szczytami. Uważam że istnieje częstotliwość przy jakiej zjawisko zaczyna być obserwowalne (zachodzi empirycznie). Wydaje Mie się też że przy bardzo małych długościach fali EM, pola zostaną zakrzywione w stopniu znacznym, a przy jeszcze większym wzroście częstotliwości może dojść do zakrzywienia pola elektrycznego do sfery.
Siły działające na sąsiadujące kwanty są więc wprost proporcjonalne do długości fali. Możemy tez powiedzieć że istnieje graniczna długość, przy jakiej fala EM zamienia się w kwanty o budowie sferycznej. Myślę że jest to miejsce, gdzie zachodzi proces kreacji materii. Powstaje cząstka o zupełnie innych własnościach niż fala EM. Dwa kwanty fali EM oddziałują ze sobą nawzajem tworząc coś na postać wiru, fali solitonowej.
Być może że dotykam wielkiej tajemnicy, a być może że mylę się w założeniach. Nie odrzucam żadnej z tych opcji. Zaznaczam jednak że moje poglądy bardzo się zmieniły co do interpretacji fali EM. Moja wiedza matematyczna jest jednak zbyt mała, żeby opisać to równaniami. Musiał bym poświęcić wiele czasu na jej uzupełnienie. Tego czasu jednak nie mam. Mało też prawdopodobne jest że będę miał. Fizyka nie jest moim źródłem utrzymania, ale żyć muszę. Mało tego, odemnie zależy życie innych ludzi, nie tylko rodziny.
Gdyby znalazł się ktoś, kto dysponuje odpowiednim aparatem matematycznym i widział on sens w tym co opisałem, oddam mu pomysł za wspomnienie mojego nazwiska na entej stronie jego pracy.
Być może że przenikalność elektryczna nie jest stała, wtedy rozumowanie traci sens. Niestety straci wtedy sens i wiele dogmatów współczesnej fizyki.
Dyskusja pod notką jak zawsze, czym szersza, tym lepiej. Jednak jeśli ktoś był by zainteresowany moją ofertą, proszę o informacje na priv.
Na razie jednak pisze pod swoim nazwiskiem i traktuje pomysł jako rozwojowy. Zobaczymy czy nasze wady narodowe są mocniejsze.
PS. Publikacja w poniedziałek jest celowa.
pozdrawia Ludwiczek (r) all rights reserved by Mariusz Szczepek
No to mamy pierwsze uwagi co do notki.
Pan Eine zwrócił mi uwagę na niestosowny zapis co do dogmatów fizyki. Moje poglady są dość ortodoksyjne, więc jednak pozostane przy swoim. Dla mnie prędkość światła jest dogmatem, choć zdaję sobie sprawę z tego że np. OTW ma nieco inne założenie. Powody jakie mną kieruja są doś prozaiczne, a dokładnie empiryczne. Nie znam danych obserwacyjnych przeczących tej tezie. Oczywiście jeśli je poznam, nic nie stoi na przeszkodzie by je zmienić.
Ciekawe spostrzeżenie przedstaił bloger barbie. Stwiedził on, że siła może działać tylko na cząsteczkę, ale nie na pole. Pola w danym punkcie się sumują. Musiałem to przemysleć i doszedłem do wniosku że ma rację.
Mimo tego koncepcja zmieniła tylko nieco kształt, co zaraz opiszę. Dwa pola, z dwóch roznych źródeł w konkretnym miejscu przestrzeni się sumuja. Ta suma jest większa niż pole pojedynczej cząsteczki. Natura dąży zawsze do najmniej energetycznego stanu (przykład z orbitalami w atomie). W wyniku tego na cząsteczki działa siła. Trzeba teraz zastanowić się jaka rolę odgrywają w tym rzeczone cząsteczki. Moim zdaniem są one źródłem tego pola. W tym momencie możemy zapisać, że działanie jakie powstaje w wyniku sumacji dwóch pól w przestrzeni, ma swoje odbicie w źródle pola. To taka zasada równoważności.
Na modelu fali EM widzimy że źródłem pola elektrycznego jest pole magnetyczne. Z opisanej wyżej zasady równoważności możemy wyciągnąć więc wniosek że w wyniku sumowania się pól elektrycznych fali, na pole magnetyczne będzie działała siła o kirunku innym niż kieunek rozchodzenia się fali.
Za pomoca zasady równoważności czasteczki i źródła pola, mozna opisać więc sprawę inaczej. W wolnej chwili postaram się to narysować.
Pozostaje jednak pytanie, czy ta siła działająca na pole magnetyczne jest relana i czy mozna ja policzyć.
Kolejnym głosem, jest wypowiedz blogera Pirogronian. poparł on stanowisko blogera barbie. Tekst z poprzedniego ustępu jest też więc i skierowana do niego. Dodatkowo zakreslił on rys historyczny i wskazał że podobne prace miały juz miejsca. Oprócz tego zwrócił uwagę że podobny efekt moze powstać w przypadku zastosowania koncepcji eteru oraz odpowiedniej amplitudy fali. Byc może że temat w przyszłości będzie rozwijany. Jeśli znajdę wolny czas, to poszukam prac o jakich pisał ten bloger. Miał bym gorąca prośbę, że jesli ktoś posiada źródła tych prac, żeby je udostepnił w jakiejkolwiek formie. Najlepiej po polsku lub francusku. Po angielsku tez może być, choć francuski jest mi bliższy. Nie ma sensu wyłamywać otwartych drzwi, więc dobrze by było poznać temat z prac innych ludzi.
Dziekuje tym którzy włączyli sie w dyskusję nad tematem.
pozdrawiam