Jak donosi „Super Ekspres” , Donald Tusk nie wkuwał angielskich słówek tylko w ostatnich dwóch miesiącach.
- „Do Donalda Tuska przychodził prywatny nauczyciel, który uczył byłego lidera PO w czasie, gdy był premierem. Lektoraty odbywały się w roku 2008, oraz w latach 2011-2014. W sumie Donald Tusk miał 1300 godzin zajęć z języka angielskiego”.
- „Z danych, które udostępniła nam Kancelaria Premiera, wynika, że nauka języka angielskiego Donalda Tuska kosztowała w sumie 100 tys. zł. Nauka króla Europy sfinansowana została z pieniędzy publicznych, mimo że na stanowisku premiera zarabiał ponad 16 tys. zł miesięcznie. Na dodatek nikt nie jest w stanie określić, ile się w tym czasie nauczył. - KPRM nie posiada informacji o poziomie znajomości języka angielskiego przez pana Donalda Tuska - poinformowała jego była już kancelaria”.
Jeśli doniesienia gazety są prawdziwe, a wszystko wskazuje, że tak, to wyprawy madryckie Hofmana i spółki to mały pikuś. Przypomniał mi się przy okazji skandalik z ubiegłego roku dotyczący zakupów żony ówczesnego Premiera. A swoją drogą jak na 1300 godzin nauki to z tym językiem jest średnio...Zwłaszcza jeśli przypomnmy sobie deklaracje Donalda Tuska, że on do grudnia będzie umiał... Nauczyciel słaby czy uczeń...?
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/430952,donald-tusk-w-elblagu-tlumaczy-sie-z-partyjnych-wydatkow.html
Co jeszcze fundował Pan sobie z publicznych pieniędzy panie Tusk ?
http://www.se.pl/wydarzenia/politycy/skandal-angielski-tuska-kosztowal-nas-100-tys-zl_479743.html
Analityczny Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie (Pratchett). Jedynym dowodem na to, że istnieje jakaś pozaziemska inteligencja, jest to, że się z nami nie kontaktują (Einstein). https://twitter.com/SalonowyLudek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka