Kiedy spojrzałem rano przez okno wychodzące na wschodnią stronę, zobaczyłem posiniaczone niebo, obolałe, nabrzmiałe burzą. Wzdłuż horyzontu przesuwały się wolno chmury granatowe z zielonymi wypustkami. Piętrzyły się, nawarstwiały, napierały, jakby chciały przekroczyć niewidzialną linię, a potem rozpostrzeć się i rozpłynąć w deszczu. Coś je jednak powstrzymywało. Wydało się mi, że odpycha je jakaś niewidzialna siła. Kilku chmurom udało się jednak jakimś cudem przedrzeć. Zawisły swoimi strzępami nad miastem. Po chwili usłyszałem delikatne pukanie w okno. Krople, jedna po drugiej, rozbijały się o szyby i zaraz spływały łzami. Pojawił się porywisty wiatr, zaczął szarpać całym światem, jakby chciał nim wstrząsnąć. Próbował giąć drzewa, zerwać suche liśćie. Drzewa jednak stały nieporuszone obsypane gęsto pożółkłą ciszą. W oknach wieżowca, który piętrzył się ku niebu naprzeciwko mojego domu, nie drgnęła ani jedna firanka - żadnej twarzy, żadnych pamiętających oczu.
Chmury poszły bokiem, gdzieś tam, w dół, na południe, rozbrzmiewajac od czasu do czasu ucichającym grzomtem smutku. Coś najwyraźniej strasznego się w nich działo. Przeszywały je jeszcze pobladłe błyskawice. Ale zaraz wszystko szybko ucichło. Włączyłem radio. Ktoś mówił o swojej uldze, o tym, że już wcześniej trzeba było zrobić z tym wszystkim porządek. Dziwił się, dlaczego tak późno, dlaczego dopiero szesnastego września usunięto ten krzyż. O dzsiejszych chmurach nie wspomniano ani słowa, jakby ich wcale nie było. Zaraz potem zaproszono do posłuchania skocznej piosenki w obcym mi języku, zapewniając, że jest to najlepsza muzyka.
"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński
Moje fotografie
https://www.deviantart.com/arte22/gallery
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka