Artur Lewczuk Artur Lewczuk
520
BLOG

Wobec rozpaczy

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Kultura Obserwuj notkę 2

Wielu z nas ma zapewne w swojej pamięci takie filmy, o których mówi: „Te filmy za mną chodzą”. Gdzieś, kiedyś wtopiły się w naszą świadomość, stając się jej częścią i co jakiś czas wyświetlają się na nowo w naszych myślach, w naszych wspomnieniach. Zazwyczaj jest tak, kiedy w filmie odnajdujemy odbicia samych siebie albo prawdę czasu, w którym przyszło nam żyć. Bez wątpienia dziełem filmowym, które może „chodzić za człowiekiem” jest „Siódma pieczęć” Ingmara Bergmana. To film, który ma podwójne ramy. W pierwszą wpisana jest problematyka filozoficzna, religijna, natomiast w drugą problematyka egzystencjalna. W tej czarno-białej powiastce i jednocześnie w tym czarno-białym eposie objawia się człowiek, który staje wobec kwestii eschatologicznych, ale i ten, który głęboko rozczarowany światem próbuje odnaleźć sens własnego istnienia. I ostatecznie odnajduje. 

Powrót

Główny bohater tego filmu to Antoniusz Block - średniowieczny rycerz, który powraca do swojego zamku po dziesięciu latach wyprawy krzyżowej. Wyruszał jako ktoś, kto miał przekonanie, że dokona pięknych i chwalebnych czynów, że wróci w glorii, opromieniony bohaterstwem. Jednak zobaczywszy, jaki jest świat, będąc świadkiem ludzkiego cierpienia, ludzkiej zbrodni, nikczemności, wraca rozczarowany życiem. Żarliwa wiara, którą posiadał, wielkie nadzieje i idee, które poruszały żagle jego uczuć i myśli, opadły. Życie okazało się być dla niego obietnicą wielkiego szczęścia, ale obietnicą bez pokrycia. Nic więc dziwnego, że Block odczuwa pustkę istnienia, że jest wewnętrznie wypalony. Wyruszył w świat „chłopcem”, a wraca z niego „starcem”. 

Wydarzenia ukazane w „Siódmej pieczęci” rozgrywają się na tle skalistego krajobrazu, pod niebem przykrytym ołowianymi chmurami, w niezwykle ubogiej scenerii. Krajobraz ten określa istotę i sposób odczuwania świata przez głównego bohatera - nie znajduje on w otaczającej go rzeczywistości nic oprócz jałowości trwania. Świat okazał się światem bez wzniosłych wartości. Jedyne, co zobaczył rycerz, to ludzka chciwość, nienawiść, to gwałt, upodobanie w zadawaniu innym bólu. Surowy i przygnębiający krajobraz jest także wyrazem pejzażu wewnętrznego bohatera, jego smutku, a także wewnętrznego rozdarcia. Przeżycia, jakie ma za sobą, doszczętnie wypaliły w nim wolę istnienia. 

Już początkowa scena filmu jest niezwykle poruszająca. Przedstawia Blocka stojącego nad brzegiem morza i próbującego modlić się. Rycerz składa ręce, a zaraz potem je opuszcza z rezygnacją. Już nie umie rozmawiać z Bogiem. Już nie wie, do kogo miałby się modlić. Już nie wierzy, że jego modlitwa ma jakiś sens, że może pomóc zmienić świat. Jego serce jest puste, nic więc dziwnego, że czuje do siebie odrazę. Narastająca w nim obojętność wobec ludzi zrodziła w nim lęk oraz poczucie samotności. Nie potrafi ogarnąć Boga swoimi myślami, czasami wątpi w Jego obecność, ale jednocześnie coś mu mówi, że nie może od Niego odwrócić się, że nie powinien wyrzec się Stwórcy. Woła do Niego rozpaczliwie z głębokości swojego zwątpienia, ale odpowiada mu jednak tylko wielka cisza. 

Kiedy w jednym z pustych kościołów, do którego wchodzi, widzi krucyfiks i przygląda się mu z ogromnym napięciem umysłu, odnajduje w ukrzyżowanym Jezusie samego siebie. Łączy ich doświadczenie wielkiej udręki, ale Block jednocześnie nie umie pojąć prawdy, dla której Jezus poświęcił się dla innych. Rycerz przyjmuje postawę racjonalisty, jak niewierny Tomasz chce namacalnych dowodów na obecność Boga i sens ludzkiego istnienia. Nosi w sobie dramatyczne rozdarcie: z jednej strony tęskni za sacrum, z drugiej coś mu podpowiada, że nie istnieje ono w świecie. 

Spotkanie ze Śmiercią

Nic więc dziwnego, że jest człowiekiem, któremu towarzyszy Śmierć. Odczuwa jej obecność. Widzi ją. Ona nie jest jedynie czymś zewnętrznym, jest także w nim. Wymownie to ukazał Bergman w scenie spowiedzi, kiedy Block, klęcząc w przed konfesjonałem, w którym siedzi Śmierć, niejako klęczy prze własnym wnętrzem, przed własną duszą. W perspektywie spotkania ze Śmiercią chce, zanim jego życie się skończy, poznać prawdę. Myśli, że jej zdobycie ukoi jego duszę, pozwoli mu pokonać „bojaźń i drżenie”, które odczuwa. Jest kimś, kto najpierw potrzebuje prawdy, żeby uwierzyć, żeby zacząć prawdziwie żyć. To pragnienie jest chyba głównym powodem tego, że podejmuje się gry- gry w szachy ze Śmiercią. 

Śmierć jest personifikowana, ma białą, maskową twarz. Na jej twarzy nie rysują się żadne emocje. Ona więc po prostu jest i tyle. Jest jedynie stanem, narzędziem – nie myśli, nie odczuwa. Stanowi jednocześnie symbol człowieka, tego, co dzieje się z nim, kiedy ten wygasza w sobie uczucia, miłość. Ktoś taki, jak Śmierć w „Siódmej pieczęci”, staje się wyniosły, niedostępny, apodyktyczny. Śmierć w dziele Ingmara Bergmana jest „ludzka” także dlatego, że często przecież w ludziach znajduje swoich pomocników. Ilustracją tej myśli jest okradający trupy były teolog Raval czy też zabójcy Dziewczyny – Czarownicy. Są tacy ludzie, którzy z wielką przyjemnością, z upodobaniem zadają śmierć innym. I nie mam tu na myśli tylko jej wymiaru fizycznego, ale i wymiar mentalny, duchowy. Śmierć ma na sobie czarną pelerynę – co się pod nią kryje? jaka prawda, jaki sens? Tego nikt z nas chyba nie wie. 

Najazdy kamery na twarz Blocka znamionują jego wewnętrzny niepokój, istniejący w nim zamęt uczuć. Świadczy o tym również nieustanne zamyślenie rysujące się na twarzy bohatera, jego częste milczenie. Poczucie samotności, wypłakane z uczuć serce, milczenie Boga, zagubienie w labiryncie życia powodują, że życie staje się dla Blocka absurdalnym koszmarem, „ciągłą gonitwą, bezsensowną gadaniną”, dlatego na zgiełk życia odpowiada ciszą. Chce przedłużyć swoje życie, by posiąść tajemnicę bytu. Z czasem jednak zrozumie, iż zmaganie się człowieka ze Śmiercią nie powinno być zmaganiem się dla samego życia ani chociażby dla samego poznania, które w gruncie rzeczy nigdy nie może być spełnione, lecz dla zupełnie czegoś innego. 

Czas wydarzeń ukazanych w „Siódmej pieczęci” to czas dżumy będącej symbolem zła obecnego w świecie. Obecność dżumy i realność śmierci powodują, że ludzi ogarnia wszechwładny strach, paraliżujący jakiekolwiek działania oraz rodzący poczucie własnej znikomości. Z tego powodu są tacy, którzy próbują „ukryć” się przed dżumą. Myślą, że jeżeli nie będą jej wchodzić w drogę, to ich nie dostrzeże i tym samym ocalą siebie. Inni natomiast traktują ją jako karę Bożą, czego wyrazem są procesje zadających sobie cierpienie flagellantów. Znaczące w filmie Ingmara Bergmana jest to, że biczownicy w pewnym momencie zostali ukazani jako postacie, które przemierzają świat i rzucają na ziemię długie cienie. Przez tego rodzaju ujęcie reżyser „Siódmej pieczęci” wartościuje postawę egzystencjalną flagellantów , wskazując na jej nicość. Jeszcze inni cieszą się z dżumy. Jest ona dla nich szansą na grabież, na zaspakajanie swoich niskich instynktów, pozwala im na wyzwolenie się z okowów kultury. 

Wieczerza

Przełomowym wydarzeniem w egzystencji Blocka staje się spotkanie z wędrownymi aktorami: Jofem i Mią. Wywołują w nim najpierw zainteresowanie, ponieważ są ludźmi, którzy, mimo wszechobecnej dżumy i ciężaru życia, są pełni radości Szczęśliwa i kochająca się rodzina, jaką tworzą (upodobniona do św. Rodziny), jest alegorią dobra i piękna. Antonius, spotkawszy Jofa i Mię, zaczyna rozumieć, że tym, co nadaje wartość ludzkiemu życiu, jest miłość, która nie potrzebuje żadnych uzasadnień, że tylko dzięki miłości i poświęceniu się w imię dobra drugiego człowieka można przezwyciężyć swoje rozterki i odnaleźć sens życia. Wieczerza, w której bierze udział, złożona z poziomek i mleka, będąca symbolem ofiary, jedności i miłości, stanie się dla Blocka mistycznym przeżyciem. Pozwoli mu otworzyć oczy, zobaczyć to, o czym wiedział kiedyś, a o czym zapomniał. Dzięki spotkaniu z Jofem i Mią rycerz zrozumie, że człowiek jest stworzony dla drugiego człowieka, a nie dla samego siebie. Kiedy Antoniusz pije mleko z czary (mleko jest symbolem odrodzenia, oczyszczenia, wtajemniczenia, liturgicznym symbolem wczesnego Kościoła przekazywanym przy chrzcie jako zapowiedź zbawienia), wówczas doświadcza czegoś, co można by nazwać katharsis i zmartwychwstaniem. Na nowo się odradza. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. A czas spędzony z Jofem i Mią nazywa szczęśliwą chwilą i chce, by trwała ona wiecznie. 

Gra, jaką prowadzi ze Śmiercią, po spotkaniu z wędrownymi aktorami, dla Antoniusza zaczyna nabierać innego sensu. Jego początkowe pragnienie poznania prawdy ustępuje chęci ocalenia Jofa, Mii oraz ich dziecka. Zobaczywszy, że Śmierć na nich się zamierza, że i ich chce okryć swoim czarnym płaszczem, zaczyna „grać” ze Śmiercią tak, by jego dopiero co poznani przyjaciele mogli się jej wymknąć. Rycerz uświadamia sobie, że człowiecza „gra” z życiem, ze Śmiercią to gra o godność, o to, byśmy byli czymś więcej niż tylko „śmiercią”. Można w niej na swój sposób wygrać, jeżeli wartością staną się dla nas przede wszystkim inni ludzie, jeżeli będziemy „spoglądać” na siebie z szacunkiem, jeżeli będziemy zdolni tworzyć chwile warte zapamiętania. W racjonaliście Blocku na nowo zaczyna ożywać dusza, jego puste, szare, smutne oczy zaczynają błyszczeć blaskiem chłopięcych oczu, którymi patrzył kiedyś na świat. I tak jak uczynili to Jof i Mia, on także zaczyna chcieć być człowiekiem, który z namaszczeniem i w poczuciu odpowiedzialności podaje drugiemu człowiekowi do ust nie czarę „trucizny”, ale czarę pełną białego mleka. Chce to czynić ostrożnie, delikatnie, spokojnie, dostojnie. Przyjęcie przez Antoniusza czary miłości, a potem „podawanie” jej innym odpędziło od niego rozpacz, sprawiło, że życie stało się dla niego ważne. 

Znowu w domu

Kiedy więc wraca do swojego zamku, oczekująca na niego żona odnajduje w jego oczach na nowo młodego chłopca pełnego radości. Wrócił ostatecznie tym samym, kim wyszedł, a nie „starcem”. Odrodzona w rycerzu miłość do świata daje mu wewnętrzny spokój, poczucie harmonii.

A kiedy Śmierć upomni się o niego ostatecznie i jego bliskich, Antoniusz przyjmie Ją tym razem z pokorą i ufnością. Jego ostatnia modlitwa stanie się znakiem zrozumienia tajemnicy ludzkiego bytu. Antoniusz w końcu odnajdzie prawdę, której tak bezskutecznie szukał jako rycerz Block. Śmierć pociągnie ostatecznie jego i innych w tańcu śmierci ku niebiosom, a oni pójdą za Nią. Ale nie będą szli w lęku, trwodze, rozpaczy, pójdą za Nią, trzymając mocno ją za rękę. 

Ocaleni

Jof i Mii ocaleją. Obudzą się po burzy w swoim wozie, którym przemierzają świat. Obudzą się o jasnym, pięknym świcie, wypełnionym blaskiem słońca. Los wędrownych kuglarzy (wesołków Bożych) oznacza, że tym, co ocala człowieka, jest pokora, prostota, otwartość, głęboka wiara, miłość, zdolność odczuwania cierpienia drugiego człowieka i dzielenie się z innymi czarą pełną białego mleka. Tym, co ocala człowieka, jest podanie drugiemu człowiekowi dłoni pełnej poziomek - dłoni pełnej miłości.

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura