Wczoraj okazało się, że w naszej ojczyźnie odrodził się w pełni duch rycerstwa. Marszałek Bronisław Komorowski na spotkaniu przedwyborczym w Chęcinach podczas imprezy rycerskiej "Oblężenie chęcińskiej warowni" powiedział, że „jest coś takiego jak etos rycerski, że się nie uderza poniżej pasa, że się walczy z otwartą przyłbicą, że się nie depcze przeciwnika, tylko traktuje się go honorowo, nie jak wroga, tylko jak konkurenta.” Może dla niektórych osób śledzących uważnie to, co dzieje się w naszej polityce, słowa marszałka Sejmu są wielkim zaskoczeniem, ale tak naprawdę nie powinny zaskakiwać.
Już od dłuższego czasu zanosiło się na to, że kandydat PO na prezydenta RP odnajdzie w sobie serce wielkiego rycerza i poczuje się spadkobiercą idei, której pierwsze zręby można znaleźć w „Iliadzie” Homera. Antyczny aojda, jakim był autor eposu o gniewie Achillesa, kreując bohaterów swojego dzieła, pragnął dać innym do zrozumienia, że prawdziwy wojownik (rycerz) to ktoś, z kogo promieniuje siłą, dla kogo żywiołem jest wojna, kto jest odważny, dzielnie stawia czoła niebezpieczeństwom, okazuje cześć innym, jest szczególnie wrażliwy na ośmieszenie się. Rycerz to człowiek, który przestrzega rozejmu, powstrzymuje się od przechwałek, jest słusznie dumny (znajduje właściwą miarę pomiędzy przesadną skromnością a zarozumiałością). Homerowy wzór rycerza zawierał nakaz prawdomówności, otwartości, nierzystosowywania się łatwo do innych (bo jest w tym coś niewolniczego, dlatego wartością jest niezależność). Wielcy bohaterowie spod Troi to ludzie, którzy starali się być powściągli w ruchach i mowie, unikali popędliiwości w słowach. Nie byli skłonni do chwalenia innych ani ganienia. Nie wolno było im zbytnio podziwiać (bo podziw na w sobie ,w pewnym sensie, uznanie własnej niższości, to pokazanie, że na czymś człowiekowi zależy, to przyznanie się do jakiejś słabości). Etos rycerski wymagał, by nie okazywać swej siły słabszym (to prostackie); należało powściągnąć swoją wyniosłość wobec niżej usytuowanych, przybierać natomiast taką postawę wobec ludzi znajdujących się dość wysoko w hierarchii społecznej. Dopełniały go takie cechy jak: szczodrość, obdarowywanie innych hojnymi darami, gościnność, umiejętność pięknego mówienia, ogłada towarzyska (skromność, dyskrecja, brak natarczywości). Z tymi wszystkimi przymiotami łączyła się wrażliwość, czułość serca.
Marszałek Bronisław Komorowski to urodzony łowca, miłośnik polowań, człowiek walki - potrafi stawić czoła innym. Za pośrednictwem „Faktu” wyzwał dopiero co Jarosława Kaczyńskiego na pojedynek. Zaproponował mu spotkanie jeden na jednego, czyli na, jak to określił, „solówę”, w przekonaniu, że bez problemu rozłoży prezesa PiS na łopatki.
Nasz marszałek to poza tym człowiek, który pragnie służyć szlachetnym ideom, czego dowodem jest jego gotowość (wyrażona niedawno w Warszawie na spotkaniu z ludźmi kultury), opowiedzenia się za ideą „podjęcie starań na rzecz zwiększenia środków na polską kulturę z obecnych 0,53 do 1 procenta PKB” (no cóż, takie mamy teraz czasy, że z powodu braku idei byle jaka próba zmiany czegokolwiek staje się ideą – moje). Determinacja marszałka Bronisława Komorowskiego w tym przypadku jest ogromna, o czym świadczy jego wypowiedź, z której dowiedzieliśmy się, że jest "zdecydowanie nastawiony na to, aby spróbować naprawdę ją (ideę – moje) zrealizować.”
Kandydat PO na prezydenta RP ma poczucie swojej wartości i ceni przyrzeczenia oraz wierność. Wyraźnie to podkreślił w czasie spotkania przedwyborczego w Szczecinie, kiedy to, niczym Diablo Włodarczyk, wchodził na scenę na placu Lotników przy piosence U2 "One" z refrenem: „one love, one life” („jedna miłość, jedno życie”). Wtedy też dał wyraz swojego umiłowania prawdy i obrzydzenia dla fałszu, powiedział bowiem, że jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej poddawani operacji kłamstwa i oszustwa (ciekawe, czym różni się kłamstwo od oszustwa? – moje) i zaapelował do polityków, „by nie używali kłamliwych aluzji, że grozi katastrofa polskiemu szkolnictwu wyższemu, bo ktoś zamierza je sprywatyzować. Straszy się też perspektywą prywatyzacji służby zdrowia i prywatyzacją Lasów Państwowych. Prawda jest taka, że Polska musi się modernizować i nie można kłamać po to, by zrazić Polaków do potrzebnych zmian.”
Na tym samym wiecu wyborczym dał się poznać jako człowiek wrażliwy, który nie wstydzi się mówić o swoim płaczu. Tak oto na nim wspominał niezbyt odległe, jakże dramatyczne dla naszej ojczyzny, zdarzenia: „pamiętamy, że nie tak dawno jeszcze więcej było wojny, chaosu i konfliktów. Że ciągle mieliśmy w oczach łzy i wstydziliśmy się przed światem, że spór się toczy o samolot, o krzesło, o prestiż.” Nasz marszałek ma poczucie własnej wartości. Jest dumny, niesłychanie usatysfakcjonowany, np. z tego powodu, że „udało się ustabilizować w pełni Narodowy Bank Polski poprzez dokonanie dobrego wyboru dobrego prezesa NBP”. O swojej dumie powiedział tak: „Cieszę się również, że pomimo różnego rodzaju dąsów, przeciwieństw w końcu parlament w swojej większości podjął jedyną rozumną decyzję, aby nie czekać, nie odwlekać spraw ważnych z punktu widzenia państwa, banku centralnego, bezpieczeństwa polskiego złotego.
Marszałek Bronisław Komorowski jest osobą, na którą zawsze można liczyć, a zwłasza na jego przyjaźń. To świetny towarzysz podróży, z którym można przeżyć fascynujące przygody. Wyrazistym tego dowodem są wspomnienia Janusza Palikota na temat jego wspólnej z marszałkiem wyprawy w głąb Rosji:: "To było dobre 300 km od Moskwy, w marcu 1997 lub 1998. (...) To było moje pierwsze polowanie. Nie jestem urodzonym myśliwym i bardziej ciągnęło mnie do przygody i towarzystwa niż do strzelania. Wśród prawdziwych myśliwych doświadczyłem swoistego rodzaju więzi i kultury, które mają niezwykle wiele uroku. Składają się na to różne obyczaje, pieśni i... nalewki, a nawet dobra tradycyjna kiełbasa. Dawne KGB podesłało nam na wieczór jakiegoś nibysąsiada, który raczył nas wódką i próbował wyciągać na debaty polityczne. (...) I tak sobie we trójkę gaworzyliśmy, budując przyjaźń polskopostradziecką. I popijając jakimś bimbrem z soku z sosny".
Kandydat PO na prezydenta RP jest poza tym człowiekiem hojnym. Odkąd pełni funkcję prezydenta, wręczył powołania nowym członkom Rady Bezpieczeństwa Narodowego, wręczył ponad czterdzieści tytułów profesorskich, a także powołania sędziowskie. Te ostatnie zostały podpisane jeszcze przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale jak mówi marszałek Bronisław Komorowski: „są decyzje, które mogą poczekać na wybór nowego prezydenta, ale są też takie, które trzeba podjąć jak najszybciej”. Wśród tych ostatnich wyliczył wręczenie nominacji sędziowskich, nominacji ambasadorskich, odwołania i powołania ambasadorów innych państw.” To on wręczył także polskie odznaczenia państwowe obywatelom rosyjskim, którzy zasłużyli się w akcji ratowniczej 10 kwietnia oraz tym, którzy „mają zasługi w walce z kłamstwem katyńskim.” Pozwolił także sobie zgłosić Marka Belkę na prezesa NBP, powołał generałów na stanowiska dowódców Rodzajów Sił Zbrojnych oraz dowódcę operacyjnego SZ RP.
Trochę obraz marszałka Bronisława Komorowskiego mąci mi jego postanowienie o wyjściu Polski z NATO, ale głęboko wierzę, że decyzja ta została przemyślana przez niego jak i przez "innych pierwszych rycerzy Rzeczpospolitej". Być może już niedługo dowiemy się, że Polska zacznie starać się o wejście do Organizacji Paktu Azji Południowo-Wschodniej (chociaż, o ile mi wiadomo, pakt ten już nie istnieje, ale cóż, sądząc po tym, co mówi ostatnio marszałek, nie wykluczam takiego rozwoju wypadków).
Cieszy mnie, że nasze władze w ostatnich dniach przeniknął duch walki, że, jak stwierdził dzisiaj premier Donald Tusk, „minął czas milczenia” i że PO rusza do boju. Może w końcu dzięki temu Rosjanie przestaną nam grać na nosie.
"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński
Moje fotografie
https://www.deviantart.com/arte22/gallery
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka