Artur Lewczuk Artur Lewczuk
875
BLOG

Pochwała „szeptania”

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Jeśli uda się ci nocą w czasie pełni księżyca spotkać starą kobietę, która na łące zbiera rośliny i przed zerwaniem każdego z ziół wymawia słowa dziwnego zaklęcia, bądź pewien, że to szeptucha. Można je niekiedy jeszcze zobaczyć na podlaskiej wsi, choć już nie tak często jak dawniej. Szeptuchy to wioskowe kobiety, które zajmują się „szeptaniem”, czyli leczeniem i odczynianiem uroków. Mówią, że swoje zdolności zawdzięczają Bogu. Ludzi ciekawych ich natury, utwierdzają w przekonaniu, że są tylko osobami, które przekazują innym uzdrawiającą siłę otrzymywaną z nieba. Jeśli ktoś chce być przez nie uleczony, musi jednak, jak przekonują, na tę siłę otworzyć się i uwierzyć w jej zbawienne działanie. 

Szeptucha przed rozpoczęciem właściwego rytuału uzdrawiania próbuje odgonić od chorego złe moce. Czyni to, okadzając go dymem z ziół (najlepiej jest, gdy są w  dziewięciu kolorach i zostały poświęcone w cerkwi - wtedy mają największą moc): rzuca ich garść na szufelkę, podpala je. Po czym klęka przed chorym, a potem robi znak krzyża. Następnie odmawia po białorusku modlitwę - zaklęcie. Jednocześnie wodzi wokół chorego dymiącymi ziołami tak, by został cały owinięty mglistą zasłoną, niejako oddzielony od zła. 

Potem przystępuje do obrzędu leczniczego. Sadza nieboraka dotkniętego chorobą na stołeczku; znów klęka przed nim i zaczyna lekko pocierać kostki jego nóg. Cały czas szepcząc właściwą dla danej dolegliwości modlitwę, wypowiada imię chorego i przywołuje na pomoc anioły, archanioły oraz świętych czuwających nad poszczególnymi częściami ciała. Po chwili chory odczuwa w nogach ciepło i lekkie mrowienie. Wtedy szeptucha, nie przerywając zaklęć, wstaje, ujmuje go za ręce i zatacza nimi duże koła. Pacjent wpada w rodzaj transu - jego nogi zaczynają drgać, głowa lekko się kołysze. Z chorego zaczyna wypływać zła energia. Jednocześnie przyjmuje on wielką dawkę dobroczynnej, boskiej mocy; na nowo odzyskuje poczucie związku z naturą, odczucie wewnętrznej harmonii. 

Czasami do całkowitego wyzdrowienia potrzebne są następne seanse albo regularne picie naparów z ziół. Pomocna bywa też owcza wełna, a raczej runo. Odpowiednio zamówione, przeżegnane i odczynione ma podobno wielką siłę "wyciągania" choroby. Trzeba je tylko przykładać do bolących miejsc. Kiedy dolegliwości nie ustępują, mimo starań szeptuchy, trzeba urządzić "pogrzeb". W czasie „pogrzebu” szeptucha modlitwami i odczynianiem sprawia, że niszcząca energia "wypędzona" z ciała przechodzi do ubrania chorego. Kiedy tak już się stanie, należy bardzo szybko rozebrać się (najlepiej do goluśka) i owinąć zdjętym ubraniem drewniany krzyż, a potem wkopać go głęboko w ziemię na cmentarzu. W ten sposób choroba zostaje pogrzebana na zawsze. 

Niekiedy ludzka zazdrość, zawiść, poczucie doznanej krzywdy, złe myśli z kimś związane powodują, że ktoś może rzucić na nas urok. By się od niego uwolnić, ludzie często proszą o pomoc właśnie szeptuchy. Mój serdeczny kolega Zbyszek, który dzieciństwo spędził w okolicy Siemiatycz, opowiadał, że gdy pewnego razu zaczęły u sąsiada jego dziadków chorować owce, wezwana szeptucha najpierw wypytała, kto u sąsiada bywał w ostatnim czasie, czy może nie odwiedzili go jacyś niespodziewani goście. Potem zaczęła rzucać rozżarzone węgielki na wodę, modląc się i wymawiając w myślach nazwiska osób, o których usłyszała. I co się okazało? Wszystkie węgielki wpadły do wody gasnąc i sycząc, ale jeden z wielką siłą odbił się od wody i spadł na ziemię. Szeptucha tylko na to czekała. Zaraz zaczęła wypowiadać słowa modlitwy. Wieczorem owce, ku zaskoczeniu wszystkich, wyzdrowiały

Innym razem, kiedy w jednym z gospodarstw koń zaczął bardzo pocić się i kiedy grzywę zaczął mieć splecioną w warkocz, szeptucha zaprosiła do siebie kilka osób, które podejrzewano o rzucenie na konia uroku i kazała im przyjść z łyżką. Każdego, kto się zjawił, częstowała zupą. Potem patrzyła tylko, kto jak je zupę. Jeżeli ktoś zjadał całą, ze smakiem, szeptucha wiedziała, że z rzuceniem uroku nie ma nic wspólnego. Jeśli jednak zaczerpnął tylko trzy łyżki zupy i zaraz łyżkę odłożył – aż przykro mówić, co to oznaczało… 

Uśmiechasz się, nie wierzysz w uzdrawiającą moc „szeptania”? A spróbuj  „szeptać” dobre słowa. Postaraj się kogoś wysłuchać, kogoś pocieszyć, z kimś zastanowić się, jak poradzić sobie z tym czy owym. Potem przyjrzyj się mu uważnie. Co zobaczysz?

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości