I oto mamy je. Dzięki pomocy rosyjskich przyjaciół nareszcie do nas dotarły. Ci, którzy nie wierzyli, że je dostaniemy, pewnie mają się teraz z pyszna. Pewnie im łyso i posypują głowy popiołem. Nie ma co, na kogo jak na kogo, ale na Rosjan zawsze można liczyć. Nie dość, że pomogli nam znaleźć czarne skrzynki, to otworzyli je tak, że znajdujące się w nich taśmy z nagraniami rozmów prowadzonych przez pilotów samolotu prezydenckiego, który rozbił się pod Smoleńskiem, nie uległy rozmagnesowaniu. Nasi rosyjscy partnerzy byli tak dobrzy, że nawet oczyścili taśmy z szumów, a szumy, jak nam mówili, były straszne, tak straszne, że prawie nic nie było na taśmach słychać. Wykonali koronkową robotę. Teraz na przekazanych nam nagraniach prawdopodobnie żadnego szumu już nie ma.
Dzięki nim zasada: nic o nas bez nas, została w naszych partnerskich relacjach potwierdzona. Co jakiś czas prosili przecież, byśmy pomogli im zidentyfikować nagrane na taśmach głosy. Sukcesywnie udostępniali nam swoje opinie związane z tym, co usłyszeli, badając nagrania czarnych skrzynek. Nawet zgodzili się na to, by polski psycholog sprawdził, analizując rozmowy pilotów, czy nikt nie wywierał na nich emocjonalnego nacisku w sprawie lądowania w Smoleńsku. Nasi rosyjscy przyjaciele byli tak dobrzy, że przetłumaczyli dla nas z języka rosyjskiego rozmowy pilotów tupolewa, które wcześniej przetłumaczyli z polskiego na rosyjski. Co więcej, na potrzeby naszego dochodzenia w sprawie smoleńskiej katastrofy, sami skopiowali przekazane nam taśmy.
Pewnie znajdą się jacyś malkontenci, którzy będą utyskiwać na to, że dostaliśmy tylko kopie nagrań, ale przecież według konwencji chicagowskiej rząd państwa, na którego terytorium rozbił się samolot obcego państwa, przejmuje dochodzenie w sprawie katastrofy, a tym samym i wszystkie dowody z nią związane. Zresztą, nie będziemy kruszyć kopii o kopie czy też o opakowania czarnych skrzynek. Najważniejsze, że dostaliśmy jakiekolwiek zapisy rozmów. Istotne jest, że Rosja i Polska podpisały memorandum o przekazaniu stronie polskiej nagrań z rejestratorów pokładowych prezydenckiego Tu-154M. Ze zrozumiałych względów jego treści nie ujawnimy, bo i po co? Zresztą, nie ma w nim nic szczególnego. Zawiera ono jedynie pewne ograniczenia dotyczące rozpowszechniania i ujawniania rozmów załogi z obsługą lotniska.
Ujawnienie społeczeństwu przez nas otrzymanych od Rosjan nagrań jest wyrazistym dowodem, że Polska prowadzi własną politykę i sama decyduje o tym, kto, komu i co powie w sprawie katastrofy smoleńskiej. I nikt nie może nam zarzucić niczego złego w tej sprawie. Nie zasypialiśmy gruszek w popiele. Jak tylko mogliśmy, podtrzymywaliśmy w społeczeństwie wiarę w szlachetne intencje Rosjan. Pomagaliśmy zrozumieć Polakom, że oto stosunki polsko-rosyjskie wracają do normalności.
Wraz z sukcesywnym napływem informacji, wraz z weryfikacją otrzymywanych danych, mogliśmy w końcu utwierdzić się w przekonaniu, że nasze początkowe domysły związane z przyczyną katastrofy potwierdziły się. Mamy nadzieję, że pomoc rosyjskich partnerów, upublicznienie rozmów pilotów zakończy festiwal podejrzeń, że w końcu przestanie mówić się o przepalonych żarówkach, o nieprawidłowych danych przesyłanych z wieży kontrolnej, że nikt nie będzie zadawać głupich pytań, kto był w wieży kontroli lotów i co powiedział polskim pilotom. Może już najwyższy czas skończyć z pytaniami o to, co stało się z kontrolerami lotów po katastrofie. Niech w końcu przestaną wiercić nam dziurę w brzuchu pytaniami o niezrozumiałe nurkowanie samolotu, o ciszę, która przez prawie piętnaście minut panowała nad smoleńskim lotniskiem od momentu katastrofy aż do pierwszych syren alarmowych. Niech nas więcej nie prześladują pytaniami o polskich archeologów, co to mieli pojechać do Smoleńska, a nie pojechali. Niech w końcu skończą się te irytujące nagabywania w sprawie raportów z sekcji zwłok i o spalone resztki ubrań pasażerów tupolewa.
Stanęliśmy przed niepowtarzalną okazją, by nasi rosyjscy przyjaciele w końcu nam zaufali. Zrobiliśmy w tym względzie bardzo wiele. Nie zmarnujcie tego.
"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński
Moje fotografie
https://www.deviantart.com/arte22/gallery
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka