Artur Lewczuk Artur Lewczuk
118
BLOG

Jak to się robi?

Artur Lewczuk Artur Lewczuk Polityka Obserwuj notkę 0

 

Zdobycie władzy w polityce nie jest nie lada wyczynem. Żeby ją mieć, tak naprawdę wystarczy dobrze rozpoznać oczekiwania społeczeństwa, a później skutecznie zaczadzić obywateli obietnicami. Trudniej jest utrzymać władzę. Jak to zrobić? Jak nie dać jej sobie wydrzeć? Ciekawej wiedzy na ten temat może dostarczyć nasza polityczna rzeczywistość.

 

Jesteśmy jednymi z Was

Politycy, którzy przejmują władzę, starają się wmówić wszystkim, że są chłopakami i dziewczynami pochodzącymi z miejskich zwyczajnych podwórek. Podwórka te bynajmniej nie wypaczyły ich charakterów. Nauczyły ich życia, ciężkiej pracy, radzenia sobie w każdej sytuacji. To nie są maminsynki, którzy większość swojego dzieciństwa przeżyli w oderwaniu od prawdziwego świata, siedząc nad książkami. Oczywiście niektórzy z nich mieli w swoim życiu upadki, notabene niekiedy otwarcie mówią o nich, ale tym lepiej, że je mieli, bowiem dowiedli tym samym, że potrafią przezwyciężać własne słabości. A to pozwala przypuszczać, że odznaczają się niezwykłymi przymiotami. 

Na umówione spotkania z innymi politykami najchętniej chodziliby pieszo. Mierzi ich to, że muszą znosić na każdym kroku obecność osobistej ochrony – wszak są ludźmi uczciwymi, o szlachetnych intencjach, więc co mogłoby im zagrażać? No a poza tym, nie należą przecież do władzy, która miałaby czegokolwiek obawiać się ze strony tych, którym chce służyć – obywateli – i od nich się odgradzać. Jednak wyższa konieczność (uwarunkowana zewnętrznymi zagrożeniami) sprawia, że muszą realizację swojego pragnienia odłożyć na później. 

Są ludźmi otwartymi, tolerancyjnymi, których w zasadzie nic nie oburza, poza poglądami ich przeciwników politycznych. Są zawsze uśmiechnięci, zadowoleni ze wszystkiego, przede wszystkim z samych siebie. To politycy ulicy, zawsze gotowi podać rękę drugiemu człowiekowi, zatrzymać się, by wysłuchać jego problemów. Starają się być swobodni w ruchach, gestach. Ubierają się w taki sposób, by wzbudzać zaufanie innych ludzi. 

Najważniejsze jest dla nas dobro państwa

Ludzie władzy starają się zrodzić przekonanie w umysłach obywateli, że czują się skrępowani przywilejami związanymi z władzą. Najchętniej by je znieśli, ale uczynić tego nie mogą z racji zakresu, ciężaru i powagi obowiązków, które na nich spoczywają. Bronią się jednak przed nimi, jak tylko mogą. Jeżeli pozwalają na to okoliczności, latają na międzynarodowe konferencje samolotami rejsowymi. Są gotowi zrezygnować z przysługujących im urlopów, gdy tego wymaga racja stanu. Gdyby mogli, pozbyliby się służbowych kart kredytowych, które rodzą w nich wyrzuty sumienia, kiedy są zmuszeni nimi płacić rachunki. Wszelkie nadużycia związane z przywilejami władzy budzą w nich odrazę, czego przykładem może być rodząca w nich uczucie wstrętu historia dorsza, który został kupiony przez pewnego urzędnika za państwowe pieniądze - za 8 złotych i 16 groszy. 

Nie mamy nic do ukrycia

„Nasi” politycy, sprawując władzę, chętnie dzielą się z innymi swoim życiem osobistym: a to pozwolą zajrzeć dziennikarzom do swojego mieszkania (nawet sypialni), by ci zobaczyli ich harmonijnie układające się życie rodzinne, a to umożliwią zrobienie dziennikarzom zdjęć z ukrycia, na których widać, że nawet w czasie odpoczynku nie zbijają bąków, bo są pochłonięci jakąś lekturą. Nie dość, że pozwalają innym widzieć ich w intymnych sytuacjach przyrostu ich mądrości, to jeszcze dają społeczeństwu sposobność przekonania się, że nie rządzą nim jakieś tam chuderlaki, ale chłopy na schwał, co to np. potrafią mnóstwo potu wylać w czasie gry na boisku, wykazując się przy tym duchem walki, nieustępliwością, szybkością podejmowania decyzji. 

Jesteśmy wrażliwi na ludzką krzywdę

Tym ludziom można ufać bezgranicznie, tym bardziej, że często obchodzi ich los pojedynczego utrudzonego człowieka. Są gotowi brodzić w wodzie, która zalała wsie i miasteczka, niosą pomoc pogorzelcom, ofiarom trąb powietrznych. Nie jest im obcy los pielęgniarek, nauczycieli, sędziów, górników, hutników, rybaków, kierowców, policjantów… 

Najwyższy czas, byśmy uporali się z narodowym chlewikiem, czyli zróbmy to razem

Ugruntowawszy w narodzie przekonanie o szczęściu, które naród spotkało w wyniku zmian politycznych, przystępują do rozprawienia się z błędami i wypaczeniami tych, którzy dopiero co stracili władzę.

Podglądy przeciwników próbują sprowadzać do absurdu. W ocenie „wrogów politycznych” przeważnie nie posługują się argumentacją, lecz słownictwem wartościującym: głupie, nikczemne, stalinowskie, oszołomstwo. 

Politycy, zdobywszy władzę, starają się „dorżnąć watahę”, rozprawić się ze swoimi przeciwnikami politycznymi. Równolegle z „dożynaniem” chcą w geście miłosierdzia ratować swoich wrogów. W tym byłaby jakaś pociecha, gdyby to ratowanie miało wymiar „porywania Sabinek” (gdy Sabinowie zorganizowali wyprawę wojenną przeciwko Rzymianom, którzy uprowadzili ich kobiety, porwane Sabinki, czując się już żonami porywaczy i matkami ich dzieci, rozdzieliły wojowników i zmusiły ich do zawarcia pokoju). Niestety, w naszej rzeczywistości ostatecznie mit o porwaniu Sabinek przybiera formę historii o janczarach. Tych oponentów, których nie uda się politykom sprawującym władzę „porwać”, „porywacze” starają się osaczać pojedynczo i ośmieszać tak, by do głowy im nie przyszło więcej pokazywać się publicznie. 

Ludzie władzy nieustannie przekonują, że są nastawieni na współpracę, dialog, który powinien prowadzić do porozumienia. Niestety, ich dobra wola spotyka się przeważnie z odrzuceniem jej ze strony ich wrogów. 

Przyglądając się zachowaniom „zwycięzców”, można dojść do wniosku, że mają upodobanie do czystości, bowiem chcieliby wyczyścić wszystko, i czyszczą, na ile to możliwe, i na różne sposoby. Ich polityka ma zazwyczaj trzy fazy. Pierwsza polega na uporządkowaniu zastanej rzeczywistości, wraz z oszacowaniem stanu zastanych „śmieci”. Druga faza jest fazą upraszczania, redukowania zasad określających życie obywatelskie, gospodarcze. Polityka nowego rządu dokonuje się pod hasłem: „Uwalniamy obywatela z krępujących go więzów”. Instytucjonalnym przejawem tego rodzaju zamierzenia jest przeważnie powołanie „pełnomocnika rządu do spraw opracowania programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych”, czy utworzenie komisji, która sprawi, że państwo stanie się przyjazne dla obywateli. Potem następuje trzecia faza: kiedy wszystkie „śmieci” zostaną usunięte i wszystko „zredukowane”, zaczyna się leżenie bykiem. 

Chcemy, ale nie zawsze możemy

Jak rząd chce przekonać, procesowi „dożynania watahy” towarzyszy zazwyczaj rzucanie przez nią kłód pod nogi. Ludzie władzy robią wiele, żeby sceny publiczne, przez nich odgrywane w teatrze złudzeń, miały wymiar scen dramatycznych, żeby rozgrywały się gdzieś na krawędzi różnego rodzaju katastrof, do których, jak przekonują, za każdym razem doprowadzają ich wrogowie – przeciwnicy reform, postępu. Zazwyczaj robią z igły widły, jak płaczki żałobne, zanosząc się szlochem. Mówią, że to czy tamto jest oburzające, że haniebne, że jest niszczeniem ich pracy przez „blokowanie, „niepozwalanie”, czy jak to oni nazywają – „obstrukcję”. Naród z ich ust dowiaduje się, że powinien wstydzić się, że niektórzy z naszych rodaków kompromitują ojczyznę, np. topiąc laptopy w wannie. Są w tym swoim przekonywaniu tak przekonujący, że zaraz potem prawie cały naród krzyczy: „Hańba! Hańba! Topieniu laptopów w wannie mówimy nasze stanowcze: „Nie!” Ostatecznie po jakimś czasie okazuje się, że do aktu pohańbienia nie doszło, ale kto na to już zwraca uwagę. Informacja o tym przeważnie jest napisana małym drukiem i zamieszczona w głębi gazety. Najważniejsze jest, że działanie prewencyjne skierowane przeciwko wrogowi przyniosło pożądany skutek: ustrzegliśmy się kompromitacji, zawczasu dano odpór zakusom wroga, po raz kolejny udowodniliśmy innym nacjom, że nie wypadliśmy sroce spod ogona - jesteśmy narodem europejskim (a tak chciałoby się powiedzieć, że narodem polskim – „ach”). 

Żyjemy dla przyszłości

Politycy posiadający władzę nie chcą oglądać się za siebie, żyć przeszłością. Pamięć przeszłości, otaczanie pietyzmem tradycji narodowej to dla nich zbędne obciążenie. Nie są przecież jątrzycielami, nie chcą na nowo rozdrapywać zagojonych ran. Co więcej, mają w sobie samarytańską skłonność do opatrywania ran tych, którzy rany narodowi zadawali. Określając swoją tożsamość, czynią to głównie przez kategorię europejskości, i pragną, by wszyscy do niej się odwoływali. 

Praca, praca, praca, głupcze

Jeśli komuś udaje się Pierwszych przyprzeć do ściany i zmusić do mówienia o konkretach związanych z życiem państwa, przeważnie czują się nieswojo. Na szczęście mają zamierzenia, plany, szuflady pełne ustaw. Co więcej, wszędzie ich pełno: otwierają, zamykają, uczestniczą, towarzyszą, obserwują, uświetniają, zachęcają, motywują, słowem harują. 

Korzystamy z doświadczeń innych

Oczywiście władza wie, jaką wartość ma czas, jak ważne jest umiejętne jego wykorzystanie, dlatego stara się go nie marnować na jakieś samodzielne poszukiwanie rozwiązań, i sięga po sprawdzone wzory budowania świata cudów. Jednym z nich stała się Irlandia. 

Dokonaliśmy wspólnie już tak dużo

Ludzie władzy zazwyczaj wypowiadają się jak mentorzy i strażnicy etyki, ładu w kraju. Wydawać się może, że mają powody, żeby tak się wypowiadać, bo przecież po ich dojściu do władzy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znikła mafia, powymierali aferzyści gospodarczy. Próżno teraz szukać wzmianek o nich  na pierwszych stronach gazet czy też w telewizyjnych programach informacyjnych. Co więcej, ci ,nie dość, że przestali żyć niegodnie, to jeszcze w aktach skruchy zaczęli masowo popełniać samobójstwa. Jedyne, co może nam teraz grozić, to chyba spotkanie z chuliganami stadionowymi, drobnymi przestępcami, ale, jak zapewniają politycy, i na tych przyjdzie pora. 

Europa jest z nas dumna

(…)

"Pisz piórem, kochany Francesco. Słowa pisane mieczem nie są trwałe. Pióro i zeszyt to prawdziwe fundamenty prawdziwego mocarstwa." Bolesław Miciński Moje fotografie https://www.deviantart.com/arte22/gallery

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka