Koalicja Obywatelska ustami Schetyny ogłosiła dziś, że szefem rządu w wypadku zwycięstwa KO w wyborach parlamentarnych zostanie Małgorzata Kidawa-Błońska. No pięknie! KO próbuje wykonać manewr który zastosował PiS w 2015. Lider PiSu, po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich, wykonał krok do tyłu i zapowiedział, że po wygranych wyborach parlamentarnych Beata Szydło będzie premierem. I słowa dotrzymał. Szydło była premierem przez dwa lata i pod koniec 2017 kiedy Morawiecki Ją zastąpił, w elektoracie PiSu mocno odezwały się głosy niezadowolenia. A więc teraz Schetyna usiłuje zaprezentować kandydata postrzeganego za bardziej umiarkowanego, nie skompromitowanego wrzaskami o "dinozaurach" (Tusk) "dożynania watahy" (dyplomatołek Sikorski), czy "strząsania szarańczy" (Schet) i grożeniem ludziom dzisiejszej władzy więzieniem, Trybunałem Stanu, itd. itd. Do kogo skierowany jest ten przekaz z wyborem nowego lidera KO w kampanii parlamentarnej? Bo cokolwiek by mówić, skoro Kidawa-Błońska ma być premierem po wyborach to dziś stała się liderem KO w kampanii wyborczej. Jak głoszą plotki, KO zleciła badania fokusowe swego elektoratu jakiejś firmie z Izraela i z wyników badań okazało się że Schetyna jest źle postrzegany jako lider przez własnych wyborców. Być może Jego odejście na drugi plan jest tym właśnie spowodowane. Przyczyn zresztą może być więcej. Skoro Kidawa-Błońska będzie twarzą KO w kampanii wyborczej, to ewentualna porażka bardziej Ją obciąży niż Scheta. Innym powodem manewru Schetyny jest fakt, że w partii obciąża się Go winą za klęskę w wyborach europejskich. Schetyna więc, kryje się za plecami Kidawy-Błońskiej, zadowalając opozycję we własnej partii, prezentując się jako polityk dla którego stanowiska i zaszczyty nie są najważniejsze, a ważna jest SPRAWA. Jest to także próba obezwładnienia "frakcji Tuska" w PO, która istnieje i z którą Schet mierzy się od lat - ta rywalizacja toczy się pod dywanem spod którego czasem tylko odzywają się pomruki i groźne warczenie. Wydaje się, że wymienione powody są najważniejsze.
Odpowiadając na pytanie postawione wyżej, do kogo skierowany jest ten manewr z wysunięciem na czoło Kidawy-Błońskiej, wypada stwierdzić, że głównie do bardziej umiarkowanego elektoratu PO oraz do niezdecydowanych. Dla nich ta dzisiejsza zamiana może być oceniona pozytywnie. Podobnie jak zapowiedzi, że nowa kandydatka, będzie łączyć społeczeństwo a nie dzielić, będzie zajmować się problemami "zwyczajnego człowieka" a nie harataniną polityczną, będzie przyjazna rodzinie itd. itd. No dobrze. Czyli dotąd lider PO i KO Schetyna dzielił społeczeństwo, nie zajmował się sprawami "zwykłego człowieka", aktywnie uczestniczył w harataninie politycznej, podgryzał rodzinę? Czy tak należy interpretować wysunięcie łagodnej Małgosi na czoło, a schowanie chuligańskiego Grzesia? No jakoś to wszystko sztucznie wygląda. A poza tym zmiana następuje zbyt późno. Zapowiedź PiSu, że Szydło będzie premierem nastąpiła pół roku przed wyborami. Miała ona czas na objechanie sporej części kraju i pogadanie z ludźmi. Kidawie-Błońskiej zostało 5 tygodni na zaprezentowanie się ludziom. To zdecydowanie za mało.
Natomiast lansowanie łagodnej Małgosi na przyszłego premiera nie wpłynie zupełnie na elektorat PiSu oraz na tą część niezdecydowanych, którzy rozważają możliwość wsparcia obozu rządowego w wyborach. Tu nie ma czego szukać, ani watażka Grześ, ani łagodna Małgosia. Poza tym przyrównując manewr Scheta z Kidawą i Kaczyńskiego z Szydło, należy wskazać na fakt zasadniczy. A mianowicie taki, że za Szydło nie stały żadne kompromitujące fakty z przeszłości związane z wieloletnim rządzeniem z kiepskimi ponadto wynikami. Stąd, nawet bez przekonania można było zaryzykować głos na PiS w nadziei, ze może zrealizują choć część tego co zapowiadają. Osoby które będą się zastanawiać, czy poprzeć obóz na czele którego zamiast Grześka chuligana, stoi teraz łagodna Małgosia, nadal będą mieć z tyłu głowy wspomnienia "sukcesów" rządów Tuska i Kopacz. I te wspomnienia dadzą efekt obciążający. Poza tym, szary człowiek ciężko pracujący na chleb, woli trzymać w ręku coś co już ma, niż zmieniać ekipę od której to "coś" dostał, na tych od których nie dostał niczego, a nawet zabrali mu to, co miał dawniej. Nawet jeśli przewodzić im będzie od dziś łagodna Małgosia.
Nie sądzę więc, że zmiana która została dziś dokonana wpłynie na wynik wyborczy. Dokonano jej zbyt późno i dlatego nie wygląda że jest efektem jakiejś refleksji po stronie opozycji. Wygląda to na manewr asekuracyjny dotychczasowego lidera "antyPiSu", który pesymistycznie ocenia szanse na zwycięstwo w październiku.
Inne tematy w dziale Polityka