Korzystając z okazji, jaką jest zabicie wiadomo kogo (chyba zabicie, bo dowodów póki co nie pokazano) można „wziąć na tapetę” pisownię imienia i nazwiska tego gentelmana.
Mogłoby się wydawać, że oznacza to nie wiadomo jak bardzo skomplikowane analizy językowe, wszak arabski ma taką tajemniczą otoczkę. Tymczasem nic bardziej prostszego. Owszem, język arabski ma swoje lokalne odmiany, dialekty, których jest całkiem sporo – jak to ktoś kiedyś powiedział, co karawana Beduinów to inny dialekt. Ale jest jeden wspólny mianownik – arabski klasyczny, zwany koranicznym. Każdy muzułmanin powinien go znać, bo jest to język, w którym powinno recytować się Koran (wierzą, że tylko taka recytacja jest jedyną słuszną i jako jedyna w pełni oddaje mądrość i piękno Koranu). A ponieważ „terrorysta nr 1” walczył z (przynajmniej oficjalnie) pobudek religijnych i był usytuowany po stronie religijnego fanatyzmu, zatem to właśnie klasyczny arabski powinien być zastosowany przy pisaniu/wymawianiu nazwiska.
Więc jak to będzie? Cóż, w klasycznym są tylko 3 samogłoski (mające krótką i długą formę) – „a” „i” „u”. Literek „o” „e” tam się nie znajdzie (proszę się nie sugerować słyszaną w Egipcie czy Tunezji Bolandą, to dialekt). Natomiast „ibn” to (w klasycznej wersji) „syn”. „Bin” w świecie arabskim też jest poprawne, chociaż niekoniecznie każdemu się podoba – od „bin” blisko do „bint” co znaczy… „córka” (czasami „siostra”). Zatem ów brodaty gentelman z brodą to Usama ibn Ladin.
Zresztą, jakby go nie pisać, miła jest świadomość, że jest to pisanie pośmiertne…
Inne tematy w dziale Polityka