Czytuję tego bloga od miesiąca z ogonkiem i wydaje mi się, że już czuję o czym i jak tu się pisze. Mam mieszane uczucia, czy potrafię się wkomponować w te klimaty, ale podejmę taką próbę, skoro już tu się znalazłem. Co mi tam…
Wszedłem tu z zamiarem poszukiwania odpowiedzi na interesujące mnie pytania o tematyce społeczno-politycznej, ujmując to tak dość luźno i szeroko. Pytania te są raczej proste, być może nawet podstawowe, bo obracam się, jak dotąd, w obszarze techniki, jako inżynier z wykształceniem politechnicznym i praktyką zawodową właśnie w tym obszarze.
Skąd u mnie te mieszane uczucia? Ano stąd, że od razu dostrzegłem wyraźnie, iż język toczonych tu dysput filozoficzno-politycznych różni się znacznie od stosowanego w moim obszarze działania języka fizyki i techniki. Język fizyki i techniki charakteryzuje się tym, że poszczególne pojęcia mają ściśle określone znaczenia, nie dopuszczające dowolnej ich interpretacji według widzi mi się rozmówcy, zaś w dysputach filozoficzno-politycznych powszechne są różnice w pojmowaniu znaczenia pojęć podstawowych przez poszczególnych rozmówców, co często prowadzi do błędnych interpretacji wzajemnych wypowiedzi. A jeśli nałożyć na to ogromną rozmaitość powszechnego potocznego odbioru znaczenia poszczególnych pojęć, komplikacje rosną do stopnia wprost niesłychanego.
Dam prosty przykład z mojej branży, gdzie jakiś czas temu zrodziło się pojęcie “niska emisja” (“niska emisja szkodliwych zanieczyszczeń powietrza” - w pełnym brzmieniu). W powszechnym potocznym odbiorze pojęcie to nie budziło absolutnie żadnego negatywnego oddźwięku, no bo “niska” to przecież “mała, niewielka, takie prawie niby nic”. A tymczasem pojęcie “niska emisja” oznacza emisję z niskich emitorów (ogniska, domki parterowe i kilkupiętrowe opalane węglem lub drewnem, samochody, zwierzęta hodowlane itp.), które emitują znaczne ilości zanieczyszczeń szkodliwych dla zdrowia i zagrażających ludzkiemu życiu, emitują je na niewielkich wysokościach i z nieznacznymi prędkościami, wskutek czego szybko opadają one i koncentrują się w dużych stężeniach na małych obszarach, przedostając się bez trudu do płuc ludzi. Świadomość wysokiej szkodliwości “niskiej emisji” stała się potocznie powszechną dopiero od niedawna.
A w polityce… obserwuję jak konserwatorzy (to taka moja osobista nazwa nadana konserwatywnym formacjom politycznym, zdecydowanie lepiej oddająca ich prawdziwy charakter) jako przeciwieństwo dla pojęcia “konserwatywny” stawiają prawie zawsze pojęcie “liberalny”, które w powszechnym potocznym odbiorze ma wydźwięk zdecydowanie negatywny, sztucznie podnosząc tym sposobem prestiż pojęcia “konserwatywny”, zaś prawie nigdy nie stawiają pojęcia “postępowy”, czy “nowoczesny”, które mogłyby wywrzeć działanie absolutnie odwrotne, ze względu na ich zdecydowanie pozytywny wydźwięk.
No cóż… różnice pomiędzy językami fizyki i polityki biorą się stąd, że fizyka jest a politykę się robi. Ciekawi mnie bardzo, jak rozumiano pojęcie “konserwatywny” w odległej i w mniej odległej przeszłości. Czy tak samo jak obecnie? Czuję, że chyba nie tak samo, bo zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że nie ewoluowało ono przez wiele lat. Czy się mylę?
Dorosły osobnik płci męskiej. Polak, urodzony w Polsce, całe życie mieszkający i pracujący tylko w Polsce.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości