Zygmunt Jan Prusiński
RADOŚCI, RADOŚCI...
Przyjechała i od razu zadzwoniła
jakby mnie olejkiem miłosnym nasmarowała.
Bogowie się cieszą -
każe drzewo ma swego boga
ujarzmiony wierszem idę schodami.
Ramiona jej przy wschodzie słońca
unoszą bluszcz mego bluesa
wciąż granego w empirii doświadczeń
ogarnięty nimi jakbym na nowo wschodzący...
Ograniczam się słuchając co mówi
jest mądrą kobietą – podziwiam
odtwarzającą dobroć z korzeni filozofii
łamie na pół dźwięk pożądania
dzieli się ze mną po północy.
Szczęśliwość polega na wyrozumieniu
leciutko stąpam po krawędzi snu
w okolicach pępka ślad zostawiam
że byłem w tym miejscu -
bezgraniczny i śpiewny jak biały ptak
który na tej wysepce przysięgę złożył.
5.1.2014 - Ustka
Środa 11:28
Wiersz z książki „Mężczyzna z kryształowego sadu”
Inne tematy w dziale Kultura