Ujawnienie przez NPW zeznań świadków na potrzeby artykułu GW „Trzej zamachowcy”, zainicjowała sporych rozmiarów akcję propagadową dyskredytowania naukowców po stronie ZP.
Dla porównania - sprawdzenie kwalifikacji po stronie zespołu rządowego wypadło dość blado, zwłaszcza, że jak słusznie zauważył prof. Rońda - zespół pana Laska to praktycy zajmujący się samolotem kiedy jeszcze lata, a nie eksperci od etapu, kiedy on już nie lata.
Jedynym naukowcem który miał dla rządowego zespołu błyszczeć, a prace ZP ośmieszać, był bardzo widoczny przez chwilę w wiadomych mediach prof. Paweł Artymowicz. Niestety, rzecznik NPW kpt. Marcin Maksjan pytany o spotkanie naukowca w prokuraturze odpowiada :„Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie przeprowadziła żadnej czynności procesowej z udziałem Pana Pawła Artymowicza”.Krótko mówiąc – prof. Artymowicz w prokuraturze był, ale nie „ w celu przeprowadzenia czynności prawnych”. W takim razie w jakim celu? Trudno obronić zarzut, że spotkanie miało być swoistym alibi, aby uniknąć konfrontacji z ZP. Przypomnijmy, że pan Artymowicz sam się zaprosił do prokuratury dokładnie wtedy, kiedy dostał zaproszenie od ZP.
Na ciekawy aspekt wizyt Artymowicza w NPW zwraca też uwagę Stanisław Zagrodzki kuzyn śp Ewy Bąkowskiej:”Jest dziwne, że osoby postronne - w tym również Pan Artymowicz - posiadają szerszy dostęp do dokumentacji niż osoby bezpośrednio zainteresowane tematem „Katastrofy Smoleńskiej” , a co gorsze niż strony pokrzywdzone w wyniku tego zdarzenia..”
Najwyraźniej NPW kieruje się orwellowską zasadą :”wszyscy są równi, ale niektórzy są równiejsi”. Jedni przychodzą na kawę, obiecują gruszki na wierzbie, zamiast swoich obliczeń, a potem znikają. A inni są ścigani medialnie, aby ich tajnych rzekomo zeznań użyć w odpowiednim momecie przeciwko nim samym. Nieładnie się panowie prokuratorzy bawicie! .
Sam prof. Artymowicz, dzięki uprzywilejowanemu traktowaniu może realizować powierzone mu zadania : „Trajektoria Biniendy jest niefizyczna”-mówi specjalista od czarnych dziur. Reprezentując takie przekonanie, astrofizyk pozostaje w ewidentnym naukowym osamotnieniu ( wspiera go chyba tylko bloger Wywczas), ponieważ tzw trajektorię prof. Biniendy oglądało już kilkaset innych naukowców na wielu spotkaniach i konferencjach i nikt nie miał zastrzeżeń. Dla przypomnienia byli to również naukowcy PW oklaskujący ubiegłoroczny wykład, którzy jak raczył to określić rektor tejże uczelni pozwolili sobie na owację z powodu "oratorskich zdolności profesora”. Rektorzy AHG i PW odcinający się od prof. Rońdy i prof. Obrębskiego najwyraźniej za mało mają odwagi, aby złożyć swoją naukową propozycję, zdolni są jedynie do wystosowana kompromitującego ich oświadczenia.
Wracając do naszego astrofizyka Artymowicza, ( a właściwie specjalisty od działań propagandowych) zasadne jest pytanie, czy profesor zgłosi swoje „fizyczne trajektorie” w postaci przekonującego referatu na przygotowywaną przez prof. Kleibera konferencję ?Czy też pozostanie samozwańczym „opiniodawcą prokuratury” i na tym jego rola się zakończy?
http://niezalezna.pl/41757-prof-artymowicz-opiniodawca-prokuratury
Inne tematy w dziale Polityka