Lika Lika
1146
BLOG

ROZUM BINIENDY, ROZUM ŁOZIŃSKIEGO

Lika Lika Polityka Obserwuj notkę 14

W ramach modnego ostatnio "odkłamywania kłamstw smoleńskich" (a przy okazji również walki z "mową nienawiści"), czołowy fizyk-chemik III RP Krzysztof Łoziński tytułuje swoje ostatnie wypociny "Kiedy rozum śpi, budzą się pisiory" i z góry zaznacza, że nie będzie przekonywał tych "zaczadzonych PiSem", tylko spróbuje uratować "skołowanych".Całkiem słusznie i naukowo, bo "zaczadzonych PiSem" tak prymitywna  propaganda na pewno nie ruszy, cała nadzieja więc w tych drugich!

Na tapetę bierze nasz kamikadze dwie smoleńskie konferencje, żeby wykpić każdego naukowca, któremu przyszło do głowy stanąć po stronie szukających prawdy i wyjaśnienia. Wszyscy bez względu na pozycję naukową i doświadczenie zostają wrzuceni do jednego wora i nazwani "pisowskim wiecem" oraz "Orwellowskim seansem nienawiści". Uuuuuu, grubo pojechał!

"Eks­perci powinni też być nie­za­leżni od stron sporu" - edukuje skołowanych hipokryta.

"Niezależny" geniusz z portalu Stefana Bratkowskiego najwyrazniej główne zlecenie dostał na Marię i Wiesława Biniendów - to oni poddani są drobiazgowej inwigilacji, łącznie z rodzajem płatków śniadaniowych. W celu deprecjonowania i ośmieszania pracy naukowca  z Ohio, autor posuwa się do starych, dobrze znanych metod - jego samego nazywając nauczycielem budownictwa lądowego w college'u, a prace fil­mikami ani­mo­wanymi  w gra­fice kom­pu­te­ro­wej. "Dla NASA wyko­ny­wał jedy­nie mało istotne prace zle­cone, jak i tysiące innych inży­nie­rów i naukow­ców z całego świata".Ciekawe, czy władze uczelni, konsorcjum Boeninga i NASA  wiedzą, że Binienda się "podszywa", a w rzeczywistości jest  "specem od od wia­duk­tów, nasy­pów i przy­droż­nych rowów"? Na marginesie - NASA niezle płaci Biniendzie za te "prace zlecone", może dr Lasek mógłby się do nich zgłosić? Tysiące naukowców dało radę, to czemu nie on? To takie proste zawstydzić profesora z Akron!  A Łozińskiemu mimo wszystko zalecam korzystanie z wikipedii i innych pożytecznych zródeł.

Dla pozostającego pod wrażeniem symulacji Anodiny, domorosłego fizyka równie ważny jest "wirtualny trotyl" i "kłamczuchy z "Rzepy". Fachowiec od "naukowej metodyki" tak kręci w temacie trotylowej chemii, że na mój gust skołowani będą jeszcze bardziej skołowani. Brzmi to szczególnie groteskowo w kontekście oświadczenia NWP. Pytanie tylko, czy ktoś doceni wysiłki pana naukowca? A z drugiej strony, coś chyba musi być na rzeczy, skoro Łoziński tak się poci.... Może właśnie mamy się upajać propagandową "metodyką", a o próbki nie pytać? BTW - co się z nimi dzieje?

Coś wyraznie śmierdzi również wokół nitów, bo Łoziński na pomoc wzywa nawet kozy spod Krakowa:

"Wie­sław Binienda twier­dził, że dowo­dem na wybuch są „wyrwane nity”, które wręcz „wystrze­liły” i „latały po samo­lo­cie jak poci­ski”. Po pierw­sze wyrwane nity są dowo­dem na wybuch tyle samo war­tym co fakt, że trzy dni wcze­śniej pod Kra­ko­wem pasiono kozy. Przy takim wal­nię­ciu w zie­mię, z taką pręd­ko­ścią, wszystko ma prawo być wyrwane, nie tylko nity. Poza tym, nit to nie korek od szam­pana i nie „wystrze­li­wuje”. To jest naiwne wyobra­że­nie o dzia­ła­niu ciśnie­nia wybu­chu, tak samo jak rze­kome „cha­rak­te­ry­styczne wygię­cie blach”. Każdy, kto choćby jak ja, prze­cho­dził w woj­sku szko­le­nie saper­skie, wie, że fala wybu­chu tro­tylu ma gigan­tyczną pręd­kość i tnie metal jak nożem. No i jesz­cze te nity „lata­jące po samo­lo­cie”. Panie Binienda, chyba się panu pomy­liły kie­runki. Skoro w samo­lo­cie był wybuch, to „wyrwane nity” powinny pole­cieć na zewnątrz, a nie do środka."

Kolejny fragment - Łoziński w wersji załamanej :

"Można się zała­mać, ręce opa­dają z roz­pa­czy z sze­le­stem, że czło­wiek tytu­łu­jący się fizy­kiem ple­cie takie bzdury. Reje­stra­tor TAWS odno­to­wuje (według Nowa­czyka) nacisk pod­wo­zia na sen­sor umiesz­czony mię­dzy samo­lo­tem a pod­wo­ziem. Ten sen­sor to zwy­kły pstryczek-elektryczek, który pod naci­skiem zamyka obwód prądu. Rze­czy­wi­ście pod­czas lądo­wa­nia pod­wo­zie naj­pierw wisi pod samo­lo­tem, a gdy dotknie ziemi naci­ska na sen­sor. Pan „fizyk” jakoś nie zauwa­żył, że gdy samo­lot znaj­dzie się w pozy­cji grzbie­to­wej, to pod­wo­zie też naci­ska na sen­sor i zamyka obwód prądu. Pod­wo­zie w tej pozy­cji naci­ska na sen­sor swoim cię­ża­rem, bo urzą­dze­nie nie prze­wi­duje tego, że pod­wo­zie nie będzie pod samo­lo­tem wisieć, tylko znaj­dzie się nad nim i będzie na niego swoim cię­ża­rem opa­dać. Rze­komy dowód pana Nowa­czyka świad­czy o czymś wręcz odwrot­nym, niż on twier­dzi. Potwier­dza grzbie­towe poło­że­nie samo­lotu. Zresztą potwier­dza to cała masa innych fak­tów, a to, że wrak leżał do góry kołami, chyba wszy­scy widzie­li­śmy nawet w telewizji."

A telewizja jak wiemy nadaje "całą prawdę całą dobę", zamknijmy więc na tym dyskusję, bo wizja latania samolotami gdzie pełno pstryczków - elektryczków lekko mnie przeraziła.

Tak na poważnie -nasuwa się pytanie: czy rozum Łozińskiego zasnął? Myślę, że wręcz przeciwnie -  może zameldować wykonanie zadania.

 

PS Trudno powiedzieć, jaki był target ( wygląda na nauczanie początkowe), ale wszystkich skołowanych, którym Łoziński pokazał światełko w tunelu lub coś "odkłamał" uprzejmie proszę o zgłaszanie się. 

Chociaż, czy nie jest przypadkiem tak, że ci, którzy kiedyś mieli wątpliwości co do symulacji Biniendy, dziś, czytając takie wpisy, mają pewność, że są jak najbardziej prawidłowe?

 

http://www.buchtelite.com/ua-lands-nasa-grant/ 

http://studioopinii.pl/krzysztof-lozinski-gdy-rozum-spi-budza-sie-pis-iory/

Lika
O mnie Lika

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka