Krótkie zatrzymanie się przy telewizorze, szybki „rzut okiem” na ekran, informacje - wiadomo o co chodzi. Polityka to mistrzostwo ściemniania, a tym samym (wniosek) większość dostojników z Wiejskiej plus reszta towarzystwa, winna legitymować się odznaką zawodowego ściemniacza. „Większość” nie oznacza „wszyscy”. Nie żebym spotkał przedstawiciela owego towarzystwa, który byłby chwalebnym wyjątkiem. Nie. Jest to wyłącznie „wentyl bezpieczeństwa”, tak na wszelki wypadek, gdyby anioł w poselskiej skórze umknął mej wybiórczo aktywnej uwadze.
Pewien czas temu – w skali mediów; które podają ludziom wprost do domów nowe tematy w tempie prestidigitatora wyciągającego królika z kapelusza; to okres wręcz kosmicznie długi – żywo dyskutowano nt. związków homoseksualnych, ich praw oraz ewentualnej adopcji przez nie dzieci etc. Nihil novi sub sole, wszak dyskutować można o wszystkim i na każdy z możliwych sposobów. Tym większym kunsztem musieli wykazać się artyści medialni w postaci różnej rasy i maści („z” lub „bez” rodowodu) dziennikarzy, redaktorów, politologów i polityków, którzy sprawili, że z ekranu telewizora (użyję tutaj słów „geniusza” współczesnej polskiej literatury, Romana Bratnego) „patrzyło na mnie, osłupiałego, ślepe oko odbytnicy”. Przy czym autor owych słów miał na myśli raczej bardziej dosłowne, osobiste przeżycia. U mnie to jedynie metafora. Wydaje się słuszna, gdyż regularnie przekonuję się, że współczesna lechicka polityka i dyskusja na jej temat ma wiele wspólnego z ostatnim wyrazem cytatu.
Homoseksualizm w Polsce postrzegany jest przez pryzmat „tęczowej parady gejów i lesbijek”. To głównie zasługa mediów i samych organizacji homoseksualnych (a jak to organizacje w oczach mają $). Temat środowisk gejowskich w Polsce? Voilà! Pokażmy twarz Mr Biedronia. Homoseksualiści chcą zorganizować pochód „gejomajowy”? Obrazek: miziajacy się faceci w różowych spódnicach, cekiniastych bluzeczkach i z fioletowymi włosami (bonusowo towarzysz Kalisz z prezerwatywą na łysym czerepie) oraz mniej więcej równie idiotycznie ubrane kobiety. Feministki są czymś oburzone? Od razu widzimy naburmuszoną twarz Ladies Nowicka & Środa company. Tak jakby nie istnieli homoseksualiści, którzy nie biegają z gołymi tyłkami po ulicach! Natrętnie forsowany jest podświadomy przekaz: gej/lesbijka = ekshibicjonista/-ka. Nic dziwnego, że w ten sposób na homoseksualistach skupia się gniew ludzi uważających się za konserwatystów. Nieprzyzwoitość i głupota nie dają się znieść – nigdy! A zeżryjcie mnie żywcem postępowe pijawice i strzygi. Mnie nie przecwelujecie!
Mało prawdopodobne, aby wszyscy „kochający inaczej” nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich ewentualny ekshibicjonizm mógłby kogoś urazić. Nawet jeżeli własna cielesność jest dla nich estetyczna, to zarazem jest to sfera intymna, zarezerwowana wyłącznie dla nich. Dotyczy to każdego człowieka. Paradowanie z homoseksualizmem w telewizji, to nic innego jak „pedalstwo natrętne” (© by Lifur). To tak jakbym uprawiał seks z kobietą na środku krakowskiego Rynku i twierdził, że to zdrowe i estetyczne zarazem oraz tłumaczył jak jedno z drugiego wynika. Część aktywistów pro-homo chciałaby najwyraźniej wzorem dekabrystów zorganizować „Urząd Czynienia Dobra” vel „Czynienia Dobrze”, którego funkcjonariusze łapaliby „za jaja” wybranych facetów z tłumu i wsadzali ich do paki. Lechici są naturalnie tolerancyjni, ale cierpliwość mają ograniczoną.
Można się zastanawiać dlaczego uczucie dwóch mężczyzn, czy dwóch kobiet do siebie jest sprowadzane do paradowania w boa i stringach na ulicy. Rzecz jasna ktoś ma w tym interes („gdy nie wiadomo o co chodzi, to idzie o kasę”). „Lewica” i inne gady chcą praw do adopcji dzieci przez pary homoseksualne (ktoś by pomyślał, że dla ich dobra, a nie dla własnej korzyści). „Mohery” się oburzają, ergo: „prawica” na tym korzysta. Nadzieję widzą w opozycji, Gowinie i ojcu Tadeuszu, więc naturalnym jest, że ich popierają. Przy okazji nie zauważają (bądź nie chcą), że towarzystwo radiomaryjne bezczelnie, bezprzykładnie kupczyło niegdyś z Prawem i Sprawiedliwością swoimi przekonaniami co do in vitro.
Dlaczego pary gejowskie i lesbijskie nie miałyby dziedziczyć po sobie majątku? Z jakiego powodu kobiety, które spędziły ze sobą większą część swojego życia nie mogą dziedziczyć jedna po drugiej w prosty sposób (bez konieczności zostawiania pieniędzy u kolejnych notariuszy, urzędników etc.) majątku? Cóż, z takiego, że w Polsce, konsekwentnie od wielu lat, obowiązuje bandyckie prawo. Nie ma również sprawiedliwości, choć istnieje prawo. Sam fakt, że kolejne rządy chciałyby zadekretować podatek spadkowy nawet w obrębie najbliższej rodziny świadczy o tym, iż urzędasy dbają o to, aby jak największa część majątku obywateli przechodziła przez „lepkie łapy skarbówki”.
Sprawa posiadania dzieci przez homoseksualistów da się racjonalnie ogarnąć, jednak telewizyjno-gazetowa swołocz z rzeczy logicznych robi bełkotliwy „misz-masz”, z mózgów ludzi kogel mogel, a z racjonalizmu szopkę dla debili. Myślę, że mądrzy (słowo klucz) homoseksualni mężczyźni i kobiety zdają sobie sprawę, że nie mają naturalnego prawa do posiadania dzieci. Mniej bystrym polecam proste doświadczenie. Pocieszająca informacja: nie posiadanie dziecka nie prowadzi bezpośrednio do zgonu człowieka, a co najwyżej do jego tragicznie złego samopoczucia. W skrócie: bywało gorzej. Czy homoseksualiści powinni mieć możliwość adopcji dzieci? Fakt jest taki, że niejednokrotnie rodzina heteroseksualna nie zapewnia dziecku normalnego wychowania (tj. nie uczy chociażby jak być przyzwoitym człowiekiem); mnóstwo dzieciaków z dnia na dzień głoduje (i nie pieprzcie o Polskiej zielonej wyspie!), a różne biurwy pozwalają na adopcję małżeństwom zbrodniarzy, którzy znęcają się nad dziećmi po czym zabijają je, ćwiartują i wsadzają do beczek. A jak „ugryźć” problem, gdy dziecko dorasta w rodzinie, w której jedno z rodziców jest homoseksualistą? Lub co gorsza, gdy są hetero, ale przy tym wykazują kliniczną głupotę. Jak wyjaśnić, to że rodzice porzucają swoje dzieci? Lub zamiast wychowywać, „hodują” je. Może czas przyznać, że ten zakichany świat nie jest czarno – biały, miast babrać się w „ideopartyjnym” bagnie? Excusez-moi! Zapomniałbym. Z tego pieniędzy nie będzie.
Co łatwo można było zauważyć, szczególnie aktywna podczas dyskusji nt. związków partnerskich była Pani poseł z Prawa i Sprawiedliwości – Krystyna Pawłowicz. Urzekła mnie jej retoryka i erudycja. Poważnie! Szczególnie poruszające były barwne fragmenty o produktywności homoseksualistów, a raczej jej znikomości. W rzeczy samej, bardziej "produktywny" jest człek posiadający tuzin potomstwa, które utrzymuje z zasiłku państwowego; niż ten, który jako bezdzietny „homoś” uczyni dla Polski tyle, że kolejne kilka pokoleń rodziny z pierwszego przypadku mu nie dorówna. Możemy bawić się w takie porównania bez końca.
Zastanawiam się czy pary homoseksualne, które doczekałyby się dziecka „poczętego” metodą in vitro i będące heteroseksualistą, starałyby się „nawrócić” je na homoseksualizm? Część pewnie tak. Podejrzewam, że większość (vide: przykład rodziny niesłyszących Brytyjczyków, która starała się ogłuszyć trwale swojego syna – skutecznie). Dlaczego? Ponieważ ludzie z natury są głupi. A Głupota (ta stara jędza obejmująca każdego kto jej tylko na to pozwoli) jest ponadnarodowa, ponadrasowa i ponadwyznaniowa (spokojnie można dodać panorientacyjna tudzież panseksualna). Jak napisał Krasicki:
„Szanujmy mądrych,
przykładnych, chwalebnych
Śmiejmy się z głupich,
choć i przewielebnych”.
Inne tematy w dziale Polityka