Muzeum LXXIX, Mateusz Maliborski
Muzeum LXXIX, Mateusz Maliborski
Magda Krasucka Magda Krasucka
1028
BLOG

Młoda sztuka kusi niskimi cenami. Czy warto w nią inwestować?

Magda Krasucka Magda Krasucka Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Ta część rynku zyskuje wciąż na popularności. Ceny wywoławcze kształtują się na poziomie od 500 do ok. 2 tys. zł. Najwyższe licytacje nie przekraczają 40 tys. zł. Czy młoda sztuka to dobra lokata kapitału?

Młoda sztuka, nazywana często sztuką bez nazwisk, została wypromowana przez część domów aukcyjnych ze względów czysto finansowych i marketingowych. Nie kryje się za tym nic ponad to. Sprzyja temu płytkość rynku i niska świadomość estetyczna potencjalnych kupców. Nie będę się tu zajmować względami etycznymi takiego podejścia. Wolę pokazać, jak nie popełnić błędu i nie zainwestować gotówki bez sensu.

image
Kalina Horoń, Bez tytułu, 2016

Czy sztuka stała się towarem?

Niektóre domy aukcyjne proponują klientom bardzo przeciętne obrazy, których mamy nadprodukcję. Traktują sztukę jak zwykły towar, liczy się duża sprzedaż i zysk. Można się o tym przekonać przeglądając katalogi aukcyjne, w których przeważają kiepskie prace, dobierane pod mało wysublimowane, przeciętne gusta. Poziom oferowanych prac jest bardzo nierówny i niezbyt urozmaicony. Można odnieść wrażenie, że sporo domów aukcyjnych nie poddaje malarstwa młodych absolwentów ASP żadnej weryfikacji. Puszcza w obieg wszystko, jak leci. Rządzi czysty pragmatyzm. Sami młodzi artyści zorientowali się, że nie chodzi o żadne głębsze idee ani o ich promocję. Wielu z nich zaczęło, więc traktować aukcje jako cel czysto zarobkowy, rodzaj chałtury.

Dlatego wśród dostępnych propozycji przeważa malarstwo wtórne i odtwórcze, pozbawione pomysłu. Niektórzy wręcz kopiują samych siebie, powtarzając ciągle te same kompozycje i motywy. Tworzą bez zażenowania kilkakrotnie tę samą pracę, nawet nie zmieniają kolorystyki. Zdaniem historyków sztuki przeważają prace wtórne, mało estetyczne, pozbawione własnej, oryginalnej koncepcji. Młodzi artyści naśladują, dość nieudolnie, zresztą znanych artystów, stare kierunki lub zdolniejszych kolegów. Tak jak to miał miejsce w przypadku Wilhelma Sasnala. Ukłuto nawet termin sasnalszczyzna, bo tylu absolwentów ASP tworzyło w tej manierze.

Sporo jest też malarstwa dekoracyjnego, pozbawionego ekspresji, niepróbującego nawet odwoływać się do wrażliwości i głębszych doznań odbiorcy. Nie brakuje kiczowatych zwierzątek we wnętrzach, smutnych kobiecych twarzy, malowanych na jedną modłę. A obiekty dobre, na miarę rzeczywistych możliwości tych samych twórców, powstają często w pracowniach dla zaprzyjaźnionych kolekcjonerów czy na prestiżowe wystawy.

image
Franciszek Ledóchowski, Apeiron 42, 2016

Jak nie stracić pieniędzy?

Oczywiście powyższy opis to generalizacja, ale niewiele odbiegająca od rzeczywistości.  Wśród tej masy złej sztuki wprawne oko wyszuka dobrą, oryginalną pracę artysty „bez nazwiska” za niewielkie pieniądze rzędu 1 000 zł. I tu potrzebne jest doświadczenie, które oszacuje talent, a więc potencjalną szansę zaistnienia anonimowego jeszcze artysty w obiegu cenionej sztuki, co automatycznie podniesie wartość nazwiska. A to uczyni inwestycję opłacalną. Stanowi to bezpieczne ryzyko, ale tylko w przypadku niższych kwot. Dlatego na aukcjach młodej sztuki przychodzą nie tylko początkujący uczestnicy rynku, ale i starzy wyjadacze.

Nie wszystkie domy aukcyjne mają też tak merkantylne podejście do swojej pracy i roli. Istnieją firmy, które poczuwają się do misji i zachowują zawodową przyzwoitość.  Staranie segregują i dobierają wystawiane na sprzedaż prace, które są gwarancją dla klienta, że nie popełni gafy. Chronią go przed zakupem bezwartościowego obiektu, co okaże się dopiero w dłuższej perspektywie czasu. Dobrą reputację pod tym względem ma Sopocki Dom Aukcyjny, który oferuje prace artystów z kręgu młodej sztuki na najwyższym poziomie. Podobnym zaufaniem początkujący kolekcjoner czy inwestor może obdarzyć Boheme, dom aukcyjny o krótkim stażu, ale ideowy i prężnie działający. Podejmuje on między innymi nowe formy sprzedaży. Organizuje aukcje specjalistyczne młodej sztuki np. tematyczne albo skupione na określonej technice czy podłożu, aukcje wyłącznie grafiki albo samego rysunku.

Osoba poczatkująca na polskim rynku, gdzie ostatnio liczy się przede wszystkim zysk, znajduje się w trudnym położeniu. Nie zdaje sobie początkowo sprawy z gier czy prawdziwych intencji niektórych uważanych do tej pory za wiarygodne, znanych domów aukcyjnych. Jeden z takich znanych domów aukcyjnych, zdaniem doświadczonych kolekcjonerów, przez takie czysto komercyjne traktowanie sztuki, traci stopniowo na prestiżu i wiarygodności.

image
Kamil Kocurek, Players, 2014

Uwaga na mody

Co więc zrobić, gdy chcemy kupić dobry obraz artysty bez nazwiska, jednocześnie nie orientujemy się ani w meandrach estetyki, ani pozakulisowych mechanizmach rynku?  W tej sytuacji dobrze jest skonsultować się z doradzą inwestycyjnym w sprawach sztuki. Jest to oczywiście usługa płatna. Ale tu z kolei okazuje się, że na młodym polski rynku ten zawód praktycznie nie istnieje, dopiero zaczyna się tworzyć. Taką ofertę wprowadza powoli Artinfo, portal zajmujący się rynkiem sztuki, który opracowuje też statystyczne raporty o kondycji i trendach w sztuce.

Warto też przeglądać informacje zamieszczane na portalu Rynek i Sztuka, który od dwóch lat publikuje profesjonalne, całościowe analizy transakcji i zjawisk artystyczno-ekonomicznych. Zamieszczane są tam ważne dla kolekcjonerów informacje, dotyczące malarstwa dawnego, współczesnego, a także komiksu i plakatu.

Odpowiednia wiedza połączona z wyłapywaniem i śledzeniem młodych i zdolnych, daje ekspertom i galerzystom szansę kreowania trendów w najnowszej sztuce. Jednak to rodzi niebezpieczeństwo powstawania krótkotrwałych mód, destabilizujących rynek. I mam wątpliwości, czy zawsze jest fair play wobec dwóch najważniejszych jego podmiotów, czyli artysty i klienta. Takie mody mieliśmy na raczej banalną twórczość Igora Mitoraja, którego ogłoszono nowym odkryciem. Wartość artystyczna i rynkowa jego prac nie przeszła próby czasu. Podobne strategie wykorzystano dla promocji przeciętnych prac Joanny Sarapaty, która przez chwilę była gwiazdą.

image
Bartosz Kokosiński, Pod Wawelem, 2008

Co nas pociąga w sztuce bez nazwisk?

Sztuka młodych dynamizuje rynek sztuki i przyczynia się do jego wzrostu. W szerszej perspektywie wpływa na jego profesjonalizację. Dzieła młodych artystów od kilku lat cieszą się u nas niesłabnącą popularnością. Okazuje się, że co drugi sprzedawany w Polsce obraz należy do przedstawiciela sztuki młodych. Stanowią tym samym dominującą kategorię wśród licytowanych w Polsce obiektów. Tą częścią rynku zajmują się prawie wszystkie domy aukcyjne w kraju. Dzieje się tak, dlatego, że prace te charakteryzuje wyjątkowo wysoki współczynnik sprzedaży w porównaniu z innymi kategoriami dzieł. Z licytacji spada średnio 25 procent prac. Ceny wywoławcze wahają się o 500-2 tys. zł. Najwyżej licytowane dochodzą do 40 tys. Większość prac oscyluje od 2 tys. do 5 tys. zł.

Prawdopodobnie ta część rynku, jak i inne przed nią zacznie się cywilizować. Na razie mamy pomieszanie dobrej klasy prac ze słabymi. Być może, tak jak na Zachodzie, ten rynek podzieli się na mniej ambitną i tańszą sztukę dekoracyjną i drugą przestrzeń dla - oryginalnych, nowatorskich projektów twórców młodego pokolenia. Obecnie, jeżeli chodzi o sztukę młodych, do najciekawszych artystów zalicza się: Bartosz Kokosiński, Franciszek Ledóchowsk, Krzysztof Sokolovski, Kamil Kocurek, Mariusz Dydo, Mateusz Maliborski, Kalina Horoń, Gossia Zielaskowska oraz Dorota Berger. Ceny ich prac kształtują się na poziomie kilku tysięcy złotych.

Z kolei z pewnych niezrozumiałych dla mnie,względów wyjątkowo dużym powodzeniem cieszą się obrazki przypominające dziecięce ilustracje Mirelli Stern, która podbija rynek. Za jej prace trzeba zapłacić średnio 7 tys. zł. Ale prawdopodobnie wraz z modą na artystkę ceny spadną i stracimy zainwestowane pieniądze. Kupując młodą sztukę, trzeba zachować zdrowy rozsądek i wyczucie, bo jako młoda i modna pozostaje nieprzewidywalna.

image
Mirella Stern, Bohaterowie drugiego planu - Romeo i Julia, 2017


Polecam mój artykuł na temat rynku sztuki:

Jak inwestować w sztukę? Wcale nie trzeba być bogatym



© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła. 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura