Roześmiani, z colą w ręku, głośni, dowcipkujący, niestosownie ubrani - tak zachowują się turyści odwiedzający w lato były niemiecki obóz zagłady KL Stutthof.
Zeszłoroczne wakacje spędzałam w Sztutowie i codziennie kilka godziny pracowałam jako wolontariusz w tamtejszym muzeum, które powstało na terenie dawnego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Codziennie widziałam obozowe baraki, wieżę strażniczą i grupy zwiedzających.
Moją uwagę przykuwały osoby, które zachowywały się z taką swobodą, że miałam wrażenie, że trafiły tu przez przypadek i nie wiedzą właściwie, gdzie i po co tu są. Rozległy teren byłego obozu Stutthof cały jest wielkim cmentarzem, symbolem zbiorowej pamięci o pomordowanych tu przez Niemców niewinnych ludziach. Świadectwem zagłady i najbardziej przerażającego doświadczenia człowieka XX wieku.
Selfie w krematorium
Ten kontrast na początku mnie zdumiewał. Tak jak wszystkie turystyczne rytuały, włącznie z irytującą manią robienia sobie przez cały czas zdjęć, jakieś selfie, potem fotografia na tle krematorium, w barakach, przy torach kolejki dowożącej tu w czasie wojny ofiary. Zastanawiałam się: głupota, bezmyślność, brak nawet odrobiny poczucia, że może jest w tym coś niestosowanego.
Zdaniem dyrektora Muzeum Stutthof w Sztutowie, Piotra Tarnowskiego, nie jest to problem powszechny, ale bezsprzecznie trudno go nie dostrzec. Chociaż wciąż przyjeżdżają tu też nieprzypadkowi ludzie w określonym celu – upamiętnienia, oddania czci, okazania szacunku tym, którzy w tu stracili życie.
Sztutowo ma swoją specyfikę. W sezonie letnim Polacy spędzają tu urlopy. Jest morze, plaża, rozległe lasy i poza tym brak dodatkowej oferty dla turystów. W związku z tym po kilku dniach na plaży czy w pochmurny dzień obowiązkowo przychodzi kolej na muzeum byłego obozu. Większość wczasowiczów przychodzi tu z nudów, traktując to miejsce jak kolejną ciekawostkę. Przeciętny odbiorca niewiele od siebie wymaga, stąd nie dziwi brak głębszej refleksji w tym specyficznym miejscu. Zjawisko to wynika między innym ze zmiany pokoleniowej. Dzisiejsi 40- i 50-latkowie mieli możliwość poznania „świadków” obozowej gehenny, świadomego z nimi obcowania. W ich domach ze względu na historie rodzinne wojna wraz z jej doświadczeniami, holocaustem była obecna. Dla dzisiejszych 20-, 30-latków II wojna to zamierzchła epoka.
Za bramą wielkiej ciszy
Spotkałam się ze stwierdzeniem, dość naiwnym zresztą, że swoboda zachowania na terenie byłych obozów, ten turystyczny gwar, jest oznaką zwycięstwa tych, którzy tam zginęli i oni chcieliby nas takimi beztroskimi widzieć. Radość odczarowuje ponoć te miejsca. Dyrektor Tarnowski nie zgadza się z tą opinią. Stutthof jest cmentarzem wielu kultur o odmiennych rytuałach upamiętniania zmarłych. Na cmentarzach potrafimy zachować się stosownie do miejsca, te same reguły, obowiązują i na tej nekropolii.
Muzeum zastanawia się, jak właściwie dotrzeć do zwiedzających i pracuje nad zmianą modelu zwiedzania czy funkcjonowania placówki. - Moim celem są między innymi takie zmiany, że człowiek wchodzący tu w kąpielówkach, wychodząc będzie się wstydził tego stroju - mówi Piotr Tarnowski. Obecna ekspozycja pochodzi z lat 80 XX wieku i jest nieadekwatna do dzisiejszych czasów i potrzeb odbiorcy, nie spełnia w związku z tym swojej podstawowej roli. - Nie wzbudza empatii, nie porządkuje emocji. Chciałbym w przyszłości, żeby osoba, która do nas przyjdzie, była mądrze przeprowadzona przez przewodników muzeum, a nie oglądała pamiątki samotnie – mówi dyrektor.
Strefa zadumy
Dyrektor Muzeum w Sztutowie myśli też o stworzeniu strefy wejścia w nowym biurze obsługi, jeżeli takie w końcu powstanie. Teraz nie ma takich możliwości. W tej strefie zostałoby wydzielono pomieszczenie, w którym wyświetlany będzie film pokazujący, czym w istocie był obóz i jak wyglądała jego codzienność. Drugim równie ważnym elementem tej realizacji będzie wystawa wprowadzająca, dotycząca zagadnienia ekonomii obozu jako sprawnie zarządzanego przedsiębiorstwa. Ta część ma służyć wyciszeniu i przygotowaniu do głębszych przemyśleń. Celem całości będzie natomiast wzbudzenie w odbiorcy refleksji nad historią i jej związkami ze współczesnością. - Zamierzamy próbować różnych nowych rozwiązań i sprawdzać, jak i czy działają - mówi Piotr Tarnowski.
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.
Inne tematy w dziale Rozmaitości