Szanowny Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panie Prezesie!
Z coraz większym niedowierzaniem obserwuję politykę władz w sprawach edukacji w okresie pandemii. Czy na pewno nadal są to władze państwowe, na które głosowałam? Te które w swoich programach wyborczych miały ochronę ludzkiego życia jako najwyższej wartości, niezgodę na eutanazję najsłabszych i najstarszych, solidaryzm społeczny? Czy może przyszedł czas podobny do tego, jaki przeżyli wiosną Hiszpanie, kiedy konieczne było decydowanie, kto jest bardziej przydatny społecznie i komu się należy respirator, jeśli nie starcza dla wszystkich? Czy w Polsce obecnie podjęto decyzję, że konieczne jest poświęcenie zdrowia, a w wielu przypadkach i życia nauczycieli w imię oszczędności finansowej na zasiłkach dla rodziców uczniów szkół podstawowych? Czy moje życie i życie moich kolegów, tych po pięćdziesiątce, borykających się z chorobami predestynującymi do ciężkiego przebiegu zakażeniem koronawirusem, jest tak mało warte?
Głosowałam na Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ miałam nadzieję, że w końcu przestanę być obywatelem gorszego sortu, że kiedy z racji na zdrowie i wiek będę potrzebowała ochrony, choćby z ze względu na czas, kiedy byłam przydatna społecznie, ta ochrona mi zostanie zapewniona. Tak Państwo obiecywaliście. Dlaczego więc dzisiaj okazuje się, że moje życie jest funta kłaków warte? Czy naprawdę dla dobra sprawniejszej stacjonarnej edukacji warto wysłać na śmierć rzesze ludzi?
Jako jedyna grupa zawodowa nie jesteśmy chronieni w żaden sposób – ani nie stoimy za szklaną szybą, ani też w czasie lekcji dzieci, z którymi przebywamy, nie noszą maseczek. Wszyscy pracujący w innych zawodach, którzy mają kontakt z ludźmi, są w ten sposób chronieni. Przeciętny nauczyciel, który ma 5 lekcji dziennie, każdego dnia styka się z ponad setką uczniów. W czym jesteśmy gorsi od kierowców autobusów, kasjerów, farmaceutów?
W kwietniu 2019 roku nie przystąpiłam do strajku w pełni świadoma, że narażam się na ostracyzm kolegów i koleżanek. Podjęłam taką decyzję, uważając, że obowiązuje mnie pewien etos pracy nauczyciela, w którym dobro dziecka jest ważniejsze niż moje oczekiwania płacowe. Doskonale też zdawałam sobie sprawę, że akcja strajkowa jest sterowana przez siły antyrządowe, które zmanipulowały nauczycieli. I zgodnie z moimi przewidywaniami, tym nauczycielom został przetrącony kręgosłup. Gdyby nie to, dziś przystąpiliby do strajku przeciw szafowaniu ich życiem. Kiedy emocje postrajkowe opadły, jedna z koleżanek, powiedziała: Wiesz, od początku mówiłaś, że to strajk polityczny, a ja ci nie wierzyłam, za co dziś cię serdecznie przepraszam.
Szanowny Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panie Prezesie! Czy dzisiaj to ja powinnam przeprosić moich kolegów, których zdrowie i życie się dla nikogo nie liczy za tamten brak solidarności z nimi w imię wiary w ideały, jakie Państwo głosiliście?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo