Jestem rozczarowana. Moje rozczarowanie dotyczy polityki PiS, do którego elektoratu należę, kompletnym brakiem zainteresowania sprawami oświaty, zrozumienia, że „takie będą Rzeczypospolite…”, zaniechania wszelkich reform, brnięcia w politykę unifikacji i równania do średniej – i uczniów, i nauczycieli. W 2015 roku, świadoma, że są rzeczy bardziej pilne – gospodarka, polityka społeczna, bezpieczeństwo państwa – spokojnie czekałam aż przyjdzie kolej na mój resort. Nie przyszła. Nie wykorzystano szansy na kompleksowe zmiany podczas likwidacji gimnazjów i szumnie zapowiadanej reformy minister Zalewskiej. W zasadzie nie zmieniło się nic. Nie zmienia się nic i dzisiaj, kiedy z powodzeniem można by wykorzystać uwarunkowania nauczania spowodowane pandemią do systemowych przekształceń oświaty. Zapowiadane zaś połączenie resortu szkolnictwa ze szkolnictwem wyższym, kulturą i sportem to gwóźdź do trumny dla polskich szkół, realnego poziomu kształcenia i wyksztalcenia, poziomu wiedzy i umiejętności społeczeństwa, czy przygotowania do dorosłego życia dzieci.
Nie zaskoczyły mnie wyniki tegorocznych matur. Dały obraz stanu oświaty w naszym kraju, poziomu nauczania i braku jakichkolwiek systemowych rozwiązań tego coraz bardziej palącego problemu. Co więcej, przewiduję, że będzie coraz gorzej i jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że do emerytury zostało mi 8 lat, a ewentualne przyszłe wnuki będzie kto miał dokształcić w rodzinie – jak się szczęśliwie złożyło – z każdego przedmiotu. Upadek szkolnictwa zapoczątkowany reformą Handkego trwa od 21 lat, zatem nic dziwnego, że oświata jest w takim stanie, w jakim jest. Bez jej gruntownej przebudowy nie będzie lepiej, zaś wprowadzane niby-reformy przyrównać można do przysłowiowego pudrowania objawów choroby francuskiej. Mało tego, wszyscy zaczynamy sobie powoli przywykać do trwającego stanu rzeczy. Rodzice narzekają na nauczycieli, nauczyciele na rodziców, kolejne władze robią wszystko, żeby te środowiska zantagonizować i zarządzać przez konflikt. Konsekwencje, jak to zazwyczaj bywa, ponoszą najsłabsi i najbardziej bezbronni – uczniowie.
Za największą winę obecnego systemu edukacji uważam wspomnianą już unifikację i standaryzację kształcenia. Całkowite odejście od indywidualizacji, wdrażania autorskich pomysłów i programów nauczycieli na rzecz udawania, że się je wdraża, wymogów „uśredniania” siebie i uczniów oraz duszenia w zarodku każdej innowacji koniecznością opatrzenia jej taką ilością biurokratycznych planów, projektów, ewaluacji, sprawozdań, dzienników i monitorowania, że na rzetelne nauczanie zwyczajnie nie starcza czasu. Do tego doszły ogólnopaństwowe egzaminy ósmoklasisty i matury, którymi zastąpiono autorskie dla każdej szkoły ponadpodstawowej i każdej uczelni systemy rekrutacji, które wymusiły nauczanie polegające na przygotowywaniu do zdawania testów. Powszechny wymóg kształcenia ustawicznego nauczycieli wygenerował niezliczone ilości nic niewartych kursów, po których zyskuje się jedynie świadectwo ich ukończenia, żadnej zaś wiedzy czy umiejętności. Tyle samo warte, co szkoły elementarne, uczelnie, nie przygotowują do zawodu nauczycieli, a jedynie udają, że to robią. Wszędzie chodzi bowiem o papier, gdyż wiadomo, że im więcej papieru, tym czystsza tylna część ciała.
Nauczyciele nabywają umiejętności w praktyce, nierzadko wyważając otwarte drzwi, a coraz bardziej sfrustrowani absurdalnymi obowiązkami biurokratycznymi oraz rolą „chłopca do bicia” dla rodziców i dyrektora, mają coraz mniejszą ochotę na dążenie do tego, żeby pracować lepiej. Poziom tej frustracji zresztą genialnie udało się wykorzystać w zeszłym roku opozycji pod sztandarem przewodniczącego Broniarza, a oszukani kolejny raz przez cwanych polityków walczących z rządem nauczyciele zostali jak Himilsbach z angielskim ze swoją opinią roszczeniowych nierobów. Kto mógł, przed pandemią jeszcze zmienił pracę. W szkołach została garstka ideowców i rzesza tych, którym wszystko jedno. Zresztą, mogłabym się kazać posadzić na trójnogu i okadzić, bo od samego początku próbowałam przekonywać wszystkich kolegów, że taki będzie właśnie efekt strajku.
W szkołach jest i będzie niski poziom. Z wielu powodów. Jeden z najistotniejszych to fakt, że odpowiedzialni za tworzenie podstawy programowej, kształcenie nauczycieli i zarządzanie oświatą nie biorą pod uwagę jednej z najpoważniejszych zmian, jaka zaszła w ciągu ostatnich 20 lat. Mające nieomalże od początku życia kontakt z nowoczesnymi mediami i technologiami dzieci mają zupełnie inaczej ukształtowany mózg i sieć połączeń neuronowych niż ich rówieśnicy dwie dekady wcześniej. Wymagają innych metod nauczania i innego systemu motywacji. Najbardziej zaś nawet atrakcyjne metody nauczania nie będą miały najmniejszego sensu, jeśli nie będą oparte na założeniach neurodydaktyki, a dzieci nie zostaną wdrożone do samodzielnego uczenia się. O tym, że nie potrafią tego robić, świadczą chociażby relacje zmęczonych zdalnym nauczaniem rodziców, mających żal o to, że musieli przejąć obowiązki szkoły.
Pogląd, że należy przywrócić taki system, jak przed 1999 rokiem, jest absurdalny, tak samo jak absurdalny jest obecny system. Nowy powinien być oparty na następujących podstawach:
1.Zwiększenie liczby godzin z każdego przedmiotu na każdym poziomie (klasie) w zamian za niezadawanie prac domowych (przynajmniej w szkole podstawowej).
2.Podział na grupy – matematyka, fizyka, chemia, geografia, biologia.
3.W ramach 40-godzinnego tygodnia pracy nauczyciela – indywidualne konsultacje dla uczniów chętnych (tzw. szkolne korepetycje) oraz dla uczniów wskazanych przez nauczyciela po uzgodnieniu z rodzicami (do czasu uzupełnienia zaległości).
4.Zakaz udzielania prywatnych korepetycji przez czynnych nauczycieli.
5.Wypracowanie systemu promowania uczniów w przypadku decyzji nauczyciela o pełnym wdrożeniu oceniania kształtującego.
6.Odejście od standaryzacji w ocenianiu, np. w ramach tych samych przedmiotów w jednej szkole – umożliwienie nauczycielowi stosowania autorskiego systemu oceniania przedmiotowego.
7.Ocena nauczyciela na podstawie wyników – zestawienie diagnozy wejściowej i wyjściowej w każdej klasie - standardowo opracowanej przez MEN.
8.Wypracowanie systemu umożliwiającego każdemu nauczycielowi w obrębie tej samej szkoły samodzielnego wyboru podręcznika albo zrezygnowania z podręcznika na rzecz samodzielnego przygotowywania materiałów dydaktycznych dla uczniów.
9.Wprowadzenie obowiązkowych lekcji z zakresu czytelnictwa prowadzonych przez bibliotekarza szkolnego.
10.Uprawnienie rodziców i dyrektora szkoły do obserwowania każdej lekcji bez zapowiedzi.
11.Upowszechnienie stosowania przez nauczycieli zasad neurodydaktyki i indywidualizacji nauczania (system szkoleń dla nauczycieli).
12.Pozostawienie do decyzji nauczyciela po konsultacji z rodzicami delegowania ucznia do czasowego lub stałego indywidualnego toku nauczania z przedmiotu (nauczyciel prowadzi lekcje dla takiego ucznia w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy).
13.Zwiększenie liczby godzin wychowawczych, umożliwienie współorganizowania ich z rodzicami (rodzaj połączenia godziny wychowawczej z wywiadówką).
14.Doposażenie klasopracowni – w każdej drukarka, skaner, kserokopiarka.
15.Rewizja podstawy programowej w myśl zasady – mniej, ale lepiej i staranniej.
16.Oferta zajęć świetlicowych również dla starszych uczniów w formie dostosowanej do ich potrzeb rozwojowych – mogą być prowadzone przez wychowawcę w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy.
17.Podjęcie szeregu działań medialnych mających na celu odbudowę dobrego wizerunku nauczyciela.
18.Uprawnienie rodziców do wyboru nauczyciela danego przedmiotu w szkole, jeśli jest taka możliwość.
19.Wypracowanie systemu ochrony nauczycieli przed roszczeniowymi, agresywnymi rodzicami.
20.Likwidacja egzaminu 8-klasisty – rekrutacja prowadzona przez szkoły ponadpodstawowe według ich własnych kryteriów.
21.Odejście od uczenia polegającego na przygotowaniu do zdawania testów na rzecz wspierania holistycznego rozwoju ucznia.
22.Nadanie nauczycielowi statusu urzędnika państwowego z wszystkimi prawami i obowiązkami.
23.Wprowadzenie instytucji „mentora” dla nauczycieli w każdej szkole z zakresu metodyki.
24.Upowszechnienie pomocy psychologicznej dla nauczycieli.
25.Ograniczenie biurokracji do prowadzenia dziennika lekcyjnego, wypisywania świadectw i arkuszy ocen (żadnych sprawozdań i ewaluacji).
26.Likwidacja Karty Nauczyciela.
Wszystkie powyższe postulaty zgłosiłam w ramach Okrągłego Stołu zorganizowanego w zeszłym roku przez Premiera. Przeszły bez echa, jak i cały ten Okrągły Stół. Dziś już mnie to specjalnie nie dziwi. Na oświacie nie zależało poprzednim władzom i nie zależy władzom PiS. A jednak – jestem rozczarowana.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo