letni letni
359
BLOG

Kto by chłopa zabił, jakoby też psa zabił

letni letni Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Dzisiejszy tekst to uzupełnienie jednej z poprzednich notek „Mentalni potomkowie nadzorcy niewolników”. Pisałem w niej, że ironia historii spowodowała iż dzisiejsze społeczeństwo mające głównie korzenie chłopskie, przyjęło świadomość narodową wzorowaną przede wszystkim na kulturze szlacheckiej. Plus oczywiście dodatki w postaci na przykład mieszczańskiej „Lalki” Prusa czy „Cłopów” Reymonta właśnie, co słusznie wytknięto mi w komentarzach. Dyskusja jaka się przy tej okazji wywiązała nie dotyczyła jednak spraw popkutlurowych, ale historii. Ponieważ notka (być może nieco na wyrost) określała stan chłopski mianem niewolników, kilka słów wytłumaczenia.

Wiem, że PRLowska szkoła straszyła dzieci wizją chłopa pańszczyźnianego, co to go dziedzic rozpijał, bo zamiast płacić, dawał mu talony na wódkę i nawet Bareja śmiał się z tego w „Brunecie wieczorową porą”. Dlatego nie szukałem podręcznika historii z dawnej ośmiolatki, tylko zajrzałem tu i ówdzie, zanim w mojej notce pojawiło się słowo „niewolnik”. Poniżej streszczę jedno ze źródeł do jakiego dotarłem. Chodzi o wystąpienie znanego konserwatywnego historyka przedwojennego M. Bobrzyńskiego „Karta z dziejów ludu wiejskiego w Polsce”, jakie wygłosił w 1882 roku na posiedzeniu Akademii Umiejętności w Krakowie. Stamtąd też będzie pochodzić większość użytych przeze mnie cytatów.

Najpierw historyk kreśli pozytywny obraz sytuacji polskich kmieci do XV wieku. Potem… Na tę idyllę, jak grom z pogodnego nieba, spada poddaństwo ludu wiejskiego. Wszystko, co o tej katastrofie w książkach i rozprawach historycznych możemy wyczytać, ogranicza się do samego faktu i kilku jego zasadniczych momentów. Następnie nakreśla przyczynę zmian związaną z handlem zbożem: Czynsze, płacone dotychczas przez kmieci, już nie wystarczały, rycerz zrzucał zbroję a zamieniał się w ziemianina, w gospodarza-rolnika. Potrzeba mu było taniego robotnika i zdobył go sobie. Autonomię gmin wiejskich uchylono przez skupienie i wyrugowanie dziedzicznych sołtysów. Sejmy, na których wszystkiem zawładnęła szlachta, w r. 1496 i 1520 przywiązały włościan do roli i zaprowadziły przymusową robociznę na rzecz pana. Autor nieco się dziwi, że do tej pory historycy rzadko zajmowali się dolą chłopa: Nagi, groźny i nieruchomy fakt poddaństwa od początków XVI wieku aż do końca Rzpltej, a nawet dalej aż do usamowolnienia i uwłaszczenia włościan, dla swej nieruchomości historyą jednak nie jest i historyi stanowić nie może. W historyi ludu wiejskiego w Polsce tworzy on jedną wielka kartę, ponuro zabarwioną, ale niezapisaną.

Zauważmy, że nędzne położenie chłopów nie budziło wątpliwości historyka. Zastanawia się on natomiast jak mogło do niego dojść? Wnioski do jakich doszedł przedstawię później, na początek trzy wyróżniki poddaństwa chłopów. Składało się poddaństwo ludu z trzech czynników:

a) z uchylenia wolności osobistej przenoszenia się z miejsca na miejsce, czyli z przywiązania kmiecia do gleby w sposób dziedziczny;

b) z nałożenia na niego wielkich obowiązków poddańczych, a przedewszystkiem z obrócenia przeważnej części czasu i siły jego roboczej na uprawę gruntów folwarcznych pana;

c) z poddania go wyłącznemu sądownictwu pana.

Pierwsze ograniczenie wniosła konstytucja 1496 (tzw. statuty piotrkowskie): (…) poprzednie statuta odnosiły się jednak tylko do tych włościan, którzy, obejmując rolę, wchodzili w bezpośredni stosunek z panem włości, nie zaś do ich potomstwa. Potomstwo było wolne, a synowie kmiecy, im gorzej działo się ojcom, tem chętniej opuszczali rolę, udając się głównie do miast, czy to na studya naukowe, czy do rzemiosł, czy wreszcie na najem. Wszelkie ograniczanie wolności osobistej ojców nie miało też trwałego znaczenia i nie zabezpieczało wsi szlacheckiej od braku siły roboczej, dopóki synowie włościańscy mieli prawo ją opuścić. To prawo postanowiono też ograniczyć i na to na sejmie powszechna znalazła się zgoda. Ograniczenie polegało na zakazie oddalania się chłopów i ich dzieci z ziemi pana.

M. Bobrzyński tak relacjonuje utratę prawa do sądów dla chłopów: Zakazu (pozywania pana przed sąd publiczny przez włościanina) nie znajdujemy w ówczesnem ustawodawstwie. Wyręczyła je praktyka sądowa. Dnia 30 sierpnia 1518 r. stanęły przed sądem królewskim assesorskim w Krakowie dwie strony. Skarżył poddany swego pana o przynaglanie go do robocizny i o gwałty. Sąd oddalił ze skargą poddanego, motywując wyrok ten, „ażeby poddani swoich panów nie pozywali przed króla”.

Lakoniczna ta zasada, (…), przeszła w prawo zwyczajne, które stało na równi z ustawodawstwem. Zasada ta, gdy się raz powszechnie przyjęła, uczyniła zbytecznem dalsze rozwijanie ustawodawstwa o poddaństwie i o ciężarach poddańczych kmieci. Odejmując im prawo skargi na pana, oddawało się panom nad poddanymi nie tylko wyłączne sądownictwo, ale zarazem wyłączne prawodawstwo.

Skoro mowa o sądach, to może mała dygresja: Ile znaczyły sądy w dochodzeniu sprawiedliwości przez szlachtę możemy wyczytać w notce blogera Republikańca: „Mały taki tam przyczynek”. Co prawda tam chodziło akurat o Żyda, ale chłop stał jeszcze niżej w hierarchii społecznej, o czym zaświadcza A. F. Modrzewski pisząc: I kmiecie, i insze [nie]szlacheckiego stanu ludzi pospolicie szlachta ma za psy; stądże one nieczystych ludzi mowy: Kto by wieśniaka albo chłopa zabił (bo tak każdego nieszlachcica zową, choćby daleko ode wsi był), jakoby też psa zabił. (…) Jeśli że wtedy odejmujemy kmieciom wolność pozywania panów do sędziego, odejmujemy im wszystkę wolność. Stąd wziął zresztą się tytuł dzisiejszej notki.

W tej sytuacji nie dziwią coraz to większe rozmiary pańszczyzny: Od pana wyłącznie zależało, czy i kiedy chce uwolnić poddanego z poddaństwa, ażeby się przeniósł do miasta lub gdzieindziej przesiedlił. Od pana zależało, jakie ciężary poddańcze, czynsze lub robocizny poddanym nałoży i w jakim wymiarze. O krzywdy, rany lub zabójstwo, włościanin lub jego rodzina, nie mogli skarżyć swego pana. W ten sposób przyjąć możemy, że poddaństwo ludu wiejskiego stało się prawem, z wykluczeniem jakiejkolwiek ingerencyi władzy publicznej.

Skoro więc było tak źle, to dlaczego było tak dobrze, że nie było u nas powstań chłopskich? M. Bobrzyński sugeruje dwie przyczyny. Pierwsza, to stopniowe zwiększanie zakresu pańszczyzny: Powolne to i fakultatywne zaprowadzenie poddaństwa i jego ciężarów tłumaczy nam też, dlaczego cały ten proces dokonał się we względnym spokoju i ciszy, bez krwawych, jak na zachodzie, zamieszek i buntów.

Druga przyczyna to swoisty wentyl bezpieczeństwa w postaci jedynej ucieczki przed tym opresyjnym systemem, jakim była… ucieczka. Chłopi uciekali od swych panów, szukając szczęścia w miastach i u innych panów. Tonowało to nieco zapędy szlachty w narzucaniu wielkości pańszczyzny. Nawiasem mówiąc prof. J. Tazbir – historyk, znawca kultury szlacheckiej – stawia tezę, że brak powstań chłopskich na zachodzie Rzeczpospolitej spowodowany był ucieczką najbardziej aktywnych i zdeterminowanych jednostek właśnie na wschód państwa, gdzie takie powstania jednak się zdarzały. Może ma rację?

Wracając do ucieczek – stanowiły on rzeczywisty problem dla ziemian. Spora część prawodawstwa XVII wieku jest poświęcona karaniu zbiegów, co pokazuje, że w jakiejś mierze było ono bezsilne. Problem jednak „rozwiązano”: W ciągu pierwszej połowy XVIII w. stosunki poddańcze ludu wiejskiego utrwalają się, ciężary wzmagają i postanowienia ustaw (o ucieczkach), od tylu lat niewykonane, wchodzą w życie. Rzplta obcięta terytoryalnie, zamknięta naokół ściśle, uspokojona, podejmuje to zadanie. Tłumna emigracya ludu wiejskiego się kończy. Wówczas dopiero wyrabia się w rzeczywistości to poddaństwo i te jego ciężary, które przetrwało rozbiory i które znamy z czasów porozbiorowych

* * *

W poprzedniej notce beztrosko używałem słowa „niewolnik”. Przeczytajmy więc jeszcze raz punkty a, b i c. Rzeczywiście nie spełniają one definicji niewolnictwa: Chłop mógł dysponować majątkiem ruchomym, którego był właścicielem. Różnica ta jest jednak na tyle mała, że na przykład historyk i publicysta A. Świętochowski nie ma oporów przed stosowaniem tego pojęcia w „Historii chłopów polskich w zarysie”.

Tu zacytuję właśnie jego, jak cytuje innego historyka A. Krasińskiego, przekonującego iż chłop niewolnikiem nie był: Jeżeli zapytamy czy polski dziedziczny poddany był niewolnikiem we właściwem znaczeniu tego słowa, to odpowiedź wypadnie przecząco. Ani prawo ani zwyczaj powszechny i opinja nie pojmują stosunku ludności poddańczej do panów jako niewolniczy. Wprawdzie szlachcic w swych dobrach posiada nieograniczone prawo zwierzchnictwa może ukarać chłopa nawet śmiercią, może mu odebrać jego osadę, unicestwić przywileje, przenieść do innego majątku i nałożyć mu wszelkie możliwe służby i powinności (…)

* * *

To tyle jeśli chodzi o formalne aspekty niewoli chłopskiej. Nie poruszałem natomiast swoistej percepcji chłopa przez szlachcica – użyłem tu wyjątkowo łagodnego eufemizmu. To temat na kolejny tekst. Dziś został „uwzględniony” jedynie w tytule notki.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura