letni letni
103
BLOG

Katyń na lekcji historii

letni letni Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W odróżnieniu od posłanki E. Witek(*), o Katyniu dowiedziałem się od swoich rodziców – choć wcale nie pochodzili z tzw. środowisk inteligenckich – zanim skończyłem podstawówkę. O Katyniu po prostu „się wiedziało”. Niemniej lektura solidarnościowych pisemek, jakie rodzice przynosili z zakładu pracy, była szokująco sprzeczna z obowiązującą propagandą przyjaźni polski-radzieckiej. To właśnie ze związkowych biuletynów poznałem szczegóły zbrodni katyńskiej.

Dziś może się to wydać nieprawdopodobne, ale Katyń pojawił się na lekcji historii, gdy byłem w ósmej klasie. Tak, tak! W PRLowskiej szkole, w roku 1981, u szczytu karnawału Solidarności. Nauczycielka spytała, kto chciałby przygotować referat na ten temat. Zgłosiło się kilku kolegów, którzy na następnych zajęciach przekazali reszcie klasy dane o przebiegu zbrodni, które sam wcześniej wyczytałem w związkowych gazetkach. W sumie najbardziej zaskakujące było to, że była to zwykła lekcja historii. Bez sensacji, bez krytyki państwowej propagandy, bez nawiązywania do polityki – po prostu fakty.

Żeby było ciekawiej nauczycielka wcale nie była jakąś opozycjonistką. Jakiś czas później skomentowała na lekcji sejmowe przemówienie p. J. Przymanowskiego po wprowadzeniu stanu wojennego, przyznając mu jednym punkcie rację. Chodziło o krytykę krytyki, jaką zgotowały rządzącym Polską Stany Zjednoczone: „Dobrze powiedział: Polacy nie lubią, jak się ich poucza”. Nawiasem mówiąc, słysząc jakiś czas temu niektóre komentarze PiSowskich oficjeli na temat oficjeli unijnych, miałem wrażenie swoistego déjà vu.

Przez tę lekcję nauczycielka miała nawet pewne kłopoty, o których nam zresztą opowiedziała. Zaczęła wtedy od słów „A przypadkiem któryś nie nakablował swoim starym, że przerabialiśmy Katyń?” Trochę, to bez sensu – bo podstawówka to nie tajne komplety – ale tylko trochę. Narzekała, że wezwali ją, żeby wyjaśniła, po co w ogóle uczyła o Katyniu. „Mówiłam im, że taki temat miałam w programie nauczania. Pokazałam obowiązujący materiał, a tam jak byk stoi: »Katyń«! To go przerobiłam. Sami nie wiedzą, czego chcą.” Nie musieliśmy się dopytywać, jacy „oni” ją wezwali. „Oni” to „oni”. Jestem pewien, że ów komunikat tak naprawdę był skierowany do któregoś rodzica. Tego, który w swej gorliwości poinformował kogo trzeba.

No cóż, to co możliwe na lekcji historii w 1981, było już nielegalne w 1982 roku. Całkiem zresztą bez sensu, bo szkolna lekcja nie miała – i nie ma zresztą do dziś – monopolu na wiedzę.


(*) Posłanka tak wspomina swe studia: Prof. Henryk Zieliński umożliwił mi dostęp do prohibitów i z zapartym tchem siedziałam w bibliotece i czytałam. To były przedwojenne gazety i książki historyczne z okresu międzywojennego. Stamtąd czerpałam wiedzę o Katyniu czy układzie Ribbentrop-Mołotow.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka